Rozdział 21.

328 35 7
                                    


Rush 

 Przelotnie zerkałem na Adrię pogrążoną w apatii. Siedziała na siedzisku pasażera, tępo patrząc przez przednią szybę i wpatrując się w rozrastającą się metropolie. Nie odzywała się, bardzo rzadko mrugała i niekiedy pobierała głębszy oddech. Już nie płakała. Już nie roztrząsała. Po tej burzy emocji, strachu i zagrożenia zwyczajnie siedziała, wyglądając na bardzo zmęczoną. I najpewniej właśnie taka jest. Zmęczona.

 Kiedy komenda została odłączona od prądu, kiedy włączył się alarm i zabezpieczenia napędzane przez agregaty, pierwszym o czym pomyślałem była Adria i jej bezpieczeństwo. Wiedziałem, że nienawidzi, kiedy działo się coś niekontrolowanego. Że paraliżowało ją, gdy zostawała brana z zaskoczenia, i kiedy ktoś ja atakował. Dlatego szaleńczo wybiegłem z minusowego piętra, wbiegłem po schodach i dotarłem do otwartego pomieszczenia, tylko po to, by sprawdzić czy nic jej nie groziło. Tyle że dotarłem za późno, bo Adria już była w epicentrum swojego paraliżu przerażenia. Na domiar złego została zaatakowana. Oprawca wykrzyczał jej nazwisko, co wzbudziło zainteresowanie.

 Znał ją. To ją wziął sobie za cel.

 Musiałem poznać personalia tego człowieka i dowiedzieć się, dlaczego ją zaatakował. W jaki sposób dostał się do środka i co wywołało alarm i włączenie zabezpieczeń komendy.

 Musiałem też dowiedzieć się o problemie Adrii. To należało do moich priorytetów.

 Prawda była brutalna, ale jeśli chciała pracować w zawodzie to powinna popracować nad swoim problemem. Inaczej przy podobnej sytuacji, podczas której ją sparaliżuję na tyle, że nie będzie mogła się bronić, mogłaby z tej sytuacji nie wyjść cało.

 Potrzebowałem wiedzieć, co jej dolegało, co było jej defektem, żeby móc jej jakoś pomóc. Inaczej byłem bezsilny, co mnie frustrowało. Frustrowało mnie też to, że tak długo zwlekała z ułożeniem problemu, po którym zachowywała się jak cień samej siebie.

 Zaparkowałem, zgasiłem silnik. Z westchnięciem obróciłem się w stronę kobiety.

— Adria — mruknąłem sprawdzając jej reakcję. Wzdrygnęła się, mocniej zaciskając palce na obiciu fotela. — Już jesteśmy. Jesteś w stanie chodzić? Nie kręci ci się w głowię? Tego guza powinien zobaczyć lekarz.

— Jestem zmęczona, Rush — odpowiedziała cicho. Jej głos stał się chrapliwy. — Chcę się położyć, a nie rozmawiać, czy myśleć o jakimś lekarzu. Proszę, chodźmy już.

— Rozumiem. — Zlustrowałem ją potwierdzając swoje spostrzeżenia. Nie było z nią dobrze. — Będziesz chciała się napić herbaty?

 Pomogłem jej wysiąść z samochodu. Przejąłem jej rzeczy, drugą ręka ją obejmując. Wolałem ją trzymać blisko, żeby uniknąć jej zasłabnięcia i upadku.

— Nie — szepnęła, pokładając się na mnie.

 Nie męcząc jej dalej pytaniami wcisnąłem guzik z odpowiednim piętrem. Po kilku sekundach dotarliśmy na górę. Otworzyłem drzwi do mieszkania. Rozbroiłem alarm. Adria widząc, że znaleźliśmy się w środku odłączyła się ode mnie. Ściągnęła płaszcz, niedbale odrzuciła na bok buty. Poczłapała do sypialni.

 Odprowadzając ją wzrokiem pozbyłem się płaszcza i obuwia. Odłożyłem je do wnęki, gdzie odłożyłem też rzeczy Adrii. Przed pójściem do niej zalałem szklankę wodą i wziąłem ze sobą przeciwbólowe. Podejrzewałem, że będzie jej potrzebna tabletka. Ten guz nie wygląda dobrze. Aż podziwiałem, że nie straciła przytomności po takim uderzeniu.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz