Rozdział 24.

266 36 8
                                    


Rush 

  Z ogromnym niezrozumieniem i zaniepokojeniem wlepiałem spojrzenie w roztrzęsioną kobietę. Mrugając powolnie, starałem się pojąć, co się właśnie, kurwa, wyprawia. Wyprostowałem się z góry patrząc na Adrię, której rozpacz zmieniła się w histerię, a nawet otępienie.

 Kręciła głową, łkając błagała, żeby to nie była prawda. Nieprzerwanie przy tym szarpała się za włosy, wyrywając je sobie. Do tego nie przestawała wpatrywać się we zwłoki.

— Nie, nie, nie. — Przeniosła ręce na ziemie. Zwiniętymi pięściami zaczęła walić w podłoże. — Błagam — wyłkała pochlipując nosem.

— Adria, uspokój się — nakazałem, nie wiedząc, co się z nią działo. Musiałem jakoś do niej dotrzeć i dowiedzieć się, co wywoływało u niej zachwianie kondycji psychicznej. — Kim jest ofiara?

— Nie! — wrzasnęła. — To nieprawda.

 Swoim pytaniem pogłębiłem jej stan. Zaczęła zaciskać place na gardle. Łapczywie łapała powietrze. Dyszała, starała się zaczerpnąć głębszego oddechu. Wyciągnęła szyję, rozwierała i zamykała usta. Kurwa, ona zaczęła się dusić.

 Jej widok z początku mnie wmurował. Chyba pierwszy raz posiadałem trudność w ocenie sytuacji i nie wiedziałem, jak poprawnie zareagować.

 Dopiero, gdy z każdą sekundą zaczęło robić się gorzej, otrząsnąłem się. Zmusiłem się do zachowania zimnej krwi. Zwłaszcza gdy zacząłem się o nią martwić. Jej widok i stan, w którym tkwiła sprawiał mi ból. Czułem się chujowo, że do tego doprowadziłem. Że pozwoliłem osiągnąć jej dno.

 Pierwszym, co zrobiłem było staniecie przed nią. Zasłoniłem widok ciała, odcinając ją od rzeczy, która ją nakręcała. Przykucnąłem zrównując się z dziewczyną.

— Adria? — Opanowana dusznościami zaczęła kaszleć, co doprowadziło ją do paniki. — Adria!

 Potrząsnąłem ją za ramiona, chcąc wyrwać ją z bańki. Musiała się uspokoić, inaczej istniała szansa, że padłaby tu z wycieńczenia albo zwyczajnie, by się udusiła.

— Uspokój się, do cholery! — Poklepywałem ją po polikach. Uszczypnąłem ją w udo licząc, że ból wyrwie ją z bańki. — Nie zostawiasz mi wyboru.

 Poderwałem ją do góry.

— Nie, nie, nie. Nie możesz. To nieprawda — majaczyła, zapierając się obcasami o podłoże. — Błagam — wyłkała zapowietrzając się.

 Czułem jak wiotczeje mi w ramionach. Osuwała się przelewając mi się w rękach.

— Trzeba dać jej coś na uspokojenie — powiedziała techniczka, przyglądając się jej ze zmartwieniem. — Ofiara musiała być dla niej ważna, skoro doprowadziła się do takiego stanu.

 Jej słowa rozpoczęły kolejną lawinę histerii Adrii.

 Wymknęła mi się z rąk, osuwając się na ziemie.

— Nie! — krzyczała, wracając spojrzeniem do martwego. — Powiedz, że to nieprawda. Błagam, powiedz, że to tylko sen. To nie może być prawda.

 Ściągnąłem płaszcz, który krępował mi ruchy, odbierając ich pełen zakres. Podałem go przyglądającemu się w konsternacji policjantowi.

— Nie zostawiasz mi wyboru — warknąłem, łapiąc ją pod pachy. — Nie będziesz brać udziału w dochodzeniu. Musisz się uspokoić, bo jesteś zagrożeniem dla siebie i innych.

Nietuzinkowe Morderstwa Walka z czasem #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz