Rozdział 25: Po drugiej stronie

956 83 8
                                    

Rose weszła do swojej komnaty, zanim udała się do pokoju Lily. Musiała zmienić swój fartuch, gdyż oblała go herbatą podczas wcześniejszych zajęć. Na szczęście ich pokoje znajdowały się obok siebie, a łączyły je drzwi, dzięki czemu mogła szybko się przebrać. Zdjęła brudne ubranie, które opadło na podłogę z cichym szelestem i sięgnęła po nowy fartuch. Zaczęła wiązać jego tasiemki za plecami, marszcząc brwi w skupieniu.

Gdy skończyła, uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia w lustrze. Była zadowolona z postępów, jakie robiła Lily. Minęły już trzy dni, odkąd dziewczyna zaczęła do niej mówić po tym okresie milczenia. Wprawdzie ich rozmowy nie były zbyt długie ani głębokie, ale sam fakt, że dziewczyna zaczęła odpowiadać na proste pytania, napawał Rose optymizmem. Być może jej stan powoli zaczynał się poprawiać.

Nagle drzwi otworzyły się i do środka wkroczył Neetrit. Rose drgnęła zaskoczona. Nigdy do niej nie przychodził.

 - Coś się stało? - zapytała niepewnie, marszcząc delikatnie brwi.

Neetrit kiwnął głową, a jego żółte oczy błysnęły drapieżnie.

  - Tak - odparł chłodno. - Za długo już to trwa. W taki sposób ona będzie trwać w tym apatycznym stanie miesiącami.

Rose poczuła, jak gniew wzbiera w niej na te słowa. Zacisnęła drobne dłonie w pięści, aż pobielały jej kostki.

 - Nieprawda, zrobiła postępy - zaprotestowała żarliwie, unosząc wysoko podbródek. - Już ze mną rozmawia, odpowiada na proste pytania. Ona po prostu potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie po tym koszmarze. Zapomniałeś już, w jak potwornym stanie ją znalazłeś? Ledwo zaczęła mówić po tym, co jej zrobili! Nie możesz wymagać cudu na zawołanie, do cholery! - warknęła z pasją, tracąc na moment panowanie nad sobą.

Nagle uświadomiła sobie ze wstydem, że podniosła głos na własnego pana, okazując mu jawne lekceważenie. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i zakryła usta dłonią, czując jak rumieńce wypływają jej na policzki.

 - Przepraszam, ja tylko... - zaczęła się tłumaczyć.

 - Wiem, próbujesz się nią opiekować - przerwał jej Neetrit, a jego głos nieco złagodniał. - Rozumiem to i rozumiem, co ona przeszła. Ale my nie mamy tyle czasu, by czekać miesiącami. Nie wiem, jak można jej skutecznie pomóc, ale taki stan apatii nie jest do zaakceptowania. Musimy działać szybciej.

  - Więc co chcesz zrobić?

Mężczyzna zamyślił się na moment.

 - Może dobrym wyjściem byłoby...

Nie zdążył jednak dokończyć myśli, gdyż jego słowa przerwał niespodziewany okrzyk.

 - Rose!?

Dźwięk był stłumiony, dobiegał z komnaty obok. Lily brzmiała, jakby czegoś potrzebowała. Nigdy wcześniej nie zawołała jej po imieniu, więc to musiało być coś ważnego.

* * *

Lily leżała nieruchomo na miękkim materacu, przykryta ciepłym kocem. Obudziła się niedawno, ledwie kilka chwil temu, z głębokiego snu. Jednak mimo że jej umysł dopiero co opuścił krainę sennych marzeń, to ciało domagało się pilnej uwagi.

Czuła nieprzyjemne parcie w dolnej części brzucha. Pęcherz miała wręcz boleśnie pełny. Wczorajszego wieczoru, tuż przed położeniem się spać, wypiła sporą ilość herbaty. Teraz tego żałowała, gdyż napój przeszedł przez jej ciało bez żadnych przeszkód i teraz domagał się ujścia. Musiała jak najszybciej udać się do łazienki, inaczej nie uniknie krępującego wypadku.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz