Rozdział 26: Zwierciadło duszy

976 79 1
                                    

Kiedy Rose weszła do komnaty Lily następnego ranka, po nocy pełnej niespokojnych snów i zmartwień o los dziewczyny, zastała ją właśnie wychodzącą z toalety. Ta rzuciła jej przestraszone, niepewne spojrzenie, jakby zawstydzona i zakłopotana tym, że ktoś widzi ją w takim stanie. Następnie szybko uciekła z powrotem do łóżka, chowając się pod kołdrą, jakby chciała zniknąć i stać się niewidzialna dla oczu Rose.

W kolejnych dniach z własnej inicjatywy sięgała po herbatę bez konieczności namawiania i zachęcania z jej strony. Wciąż brakowało jej apetytu i ledwo co jadła, ale przynajmniej tyle, by jakoś przetrwać kolejny dzień. W ciągu następnych kilku dni, ku uldze Rose, Lily pozwoliła się wykąpać po raz drugi odkąd trafiła pod jej opiekę, dając nadzieję na powolny powrót do zdrowia.

Kiedy Rose delikatnie przeczesywała palcami jej mokre, splątane loki, musiała w duchu przyznać, że metoda zastosowana przez Neetrita, choć okrutna i bolesna, okazała się skuteczna. Miała wrażenie, że wtedy nastąpił pewien przełom, po którym sytuacja dziewczyny mogła się już tylko poprawiać. Wiedziała, że Lily wciąż potrzebuje dużo czasu na powrót do zdrowia, jednak było zdecydowanie lepiej niż na początku.

Teraz na przykład, gdy myła ją w ciepłej wodzie z dodatkiem olejków, dziewczyna miała zamknięte oczy i wydawało się, że choć przez chwilę czerpie z tego odrobinę przyjemności i relaksu. Mimo wyczerpania i osłabienia, delikatny masaż skóry głowy sprawiał, że na jej twarzy pojawiał się cień uśmiechu. Miała nadzieję, że te drobne oznaki poprawy z czasem przerodzą się w trwałą zmianę i że krok po kroku odzyska dawną radość życia.

Kiedy skończyła myć i czesać włosy Lily, zajęła się dokładnym obejrzeniem reszty jej ciała, przy okazji sprawdzając, jak goją się liczne obrażenia dziewczyny. Po większości z nich nie było już śladu, a te które pozostały goiły się dobrze.

Jedynie głębokie, postrzępione blizny na jej przedramieniu wciąż wyglądały źle i niepokojąco. Choć rany były już zasklepione, to liczne ślady po nich pozostały wyraźnie widoczne - były nierówne, szorstkie i paskudnie zniekształcały gładką skórę. Sprawiały wrażenie, jakby zostały zadane czymś tępym, brudnym i postrzępionym. Blizn było co najmniej kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt - Rose nigdy nie miała odwagi ich dokładnie policzyć.

Delikatnie ujęła przedramię Lily, aby przyjrzeć się bliżej tym przerażającym bliznom. Dziewczyna momentalnie wyrwała rękę z cichym sykiem bólu, jakby samo dotknięcie sprawiło jej cierpienie. Jednak Rose wiedziała, że to tylko odruch, ponieważ same blizny były już dawno zagojone.

 - Przepraszam, nie chciałam cię skrzywdzić - powiedziała łagodnie.- Martwię się tylko o ciebie. Te blizny wyglądają naprawdę źle. Co ci się stało?

Dziewczyna odwróciła wzrok, milcząc. Było widać, że nie chce o tym rozmawiać. Jednak Rose nie dawała za wygraną. Usiadła obok drewnianej bali i zaczęła delikatnie głaskać dziewczynę po mokrych, rudych włosach.

 - Wiem, że to dla ciebie trudne. Ale jeśli mi powiesz, będzie ci lżej. Chcę ci pomóc, Lily. Tylko muszę wiedzieć, co cię spotkało.

Lily ciąż milczała, ale Rose dostrzegła, że jej duże, błękitne oczy napełniają się łzami. Widać było, że toczy wewnętrzną walkę. W końcu odezwała się cichym, łamiącym się głosem.

 - To... to ja je sobie zrobiłam. Sama.

Rose zamarła ze zdziwienia, nie dowierzając własnym uszom.

 - Ale dlaczego? Jak to się stało?

Lily zacisnęła powieki, a po jej bladych policzkach popłynęły łzy żalu i bólu\

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz