Rozdział 46: Strach i Niewzruszona Wola

740 68 12
                                    

Jego wierzchowiec stał nad nim niczym posąg, pochylając łeb ku ziemi. Dymiące macki oplatały bezwładne ciało Neetrita, wijąc się wokół niego niczym węże. Gdy zbliżyła się ostrożnie, ogier prychnął ostrzegawczo, warcząc gardłowo. Jego nozdrza drgały nerwowo, a z pyska wydobywał się dym.

Dziewczyna zignorowała nieprzyjazne sygnały i uklękła na popiele tuż obok Neetrita. Wierzchowiec przekrzywił łeb, przyglądając jej się z nieufnością. Nagle wyszczerzył zęby w sposób, w jaki żaden normalny koń by nie potrafił, obnażając ostre zęby. Jego ślepia zalśniły złowieszczo szkarłatnym blaskiem, zdradzając demoniczną naturę.

Serce Lily przyspieszyło gwałtownie, dudniąc w piersi niczym oszalałe. Strach ścisnął jej gardło, ale dziewczyna wzięła głęboki wdech, próbując się uspokoić.

- Spokojnie - wymamrotała z trudem przez zaciśnięte gardło. - Chcę mu tylko pomóc.

Ogier przekrzywił łeb, wpatrując się w nią intensywnie, jakby ważył jej słowa. Czerwone ślepia zdawały się przewiercać ją na wylot, sondując intencje. W końcu parsknął cicho, a złowroga czerwień zniknęła z jego oczu, ustępując miejsca naturalnej barwie. Przestał też szczerzyć ostre zębiska, choć wciąż nie odsunął się od swego pana.

Lily ostrożnie wyciągnęła rękę przed siebie, chcąc dotknąć nozdrzy zwierzęcia. Koń gwałtownie odrzucił łeb w tył i zarżał ostrzegawczo, aż dziewczyna mimowolnie wzdrygnęła się, zaskoczona gwałtowną reakcją. Zamarła w bezruchu, z dłonią wciąż uniesioną przed siebie.

- Mogę? - zapytała łagodnie, choć serce tłukło się jej nerwowo w piersi.

Wierzchowiec przyglądał jej się nieufnie, z podejrzliwością godną najczujniejszego strażnika. Choć nie atakował, to wciąż emanował wrogością, gotów w każdej chwili rzucić się w obronie swego pana. Wiedziała, że musi postępować niezwykle ostrożnie, by nie sprowokować gniewu demonicznego rumaka.

Powoli wyciągnęła drżącą dłoń. Wstrzymała oddech, gdy jej palce zbliżyły się do ciemnej sierści zwierzęcia. Przełykając ślinę, delikatnie dotknęła nozdrzy konia, gotowa w każdej chwili cofnąć rękę. Jednak wierzchowiec nie zareagował agresywnie. Stał nieruchomo, obserwując dziewczynę czujnym, badawczym spojrzeniem.

Ostrożnie pogładziła miękką sierść na pysku rumaka, która była zadziwiająco zwyczajna jak na to niezwyczajne stworzenie. Poczuła, jak powoli opuszcza ją napięcie. Koń nie stawiał oporu, pozwalając jej na ten kontakt.

- Mogę mu pomóc? - szepnęła cicho, patrząc prosto w ślepia zwierzęcia.

Przez chwilę wydawało jej się, że dostrzegła w nich iskierkę zrozumienia. Demon zdawał się rozważać jej słowa, jakby rozumiejąc ich sens. W końcu opuszczając łeb, odsunął się od dziewczyny.

Lily powoli odwróciła wzrok, by spojrzeć na pozostałą część ciała Neetrita. W ułamku sekundy cały jej świat zawirował, a żołądek podszedł do gardła. Gwałtownie odwróciła się na bok, gdy jej ciałem wstrząsnęły torsje. Choć tego dnia niewiele jadła, zwróciła całą zawartość żołądka, czując palący ból w przełyku. Zacisnęła powieki, walcząc z kolejną falą mdłości, która podchodziła jej do gardła. Rozpaczliwie starała się uspokoić oddech, ale obraz, który zobaczyła, wrył się pod jej czaszką niczym rozżarzony pręt.

Nigdy w życiu nie widziała czegoś tak potwornego. Rana na klatce piersiowej Neetrita była przerażająca - głęboka i rozszarpana, odsłaniająca poszarpane mięśnie i połamane kości żeber. Krew spływała strumieniami, tworząc karmazynową kałużę pod bezwładnym ciałem. Lily była pewna, że rana musiała być śmiertelna. Nie potrafiła sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł przeżyć mając rozszarpaną górną część ciała.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz