Rozdział 43: Płomienie i Dym

693 60 13
                                    

Neetrit gotował się z wściekłości. Jego gniew był tak namacalny, że niemal można było go dotknąć. Dopiero co wrócił z misji zleconej przez ojca, a ten już zwołał zebranie w jego własnej warowni. Ledwo powstrzymał się przed wyładowaniem frustracji na żołnierzu, który przyniósł mu te wieści poprzedniego dnia.

Chociaż wyruszył w drogę zaledwie godzinę temu, już miał serdecznie dość. Każdy kolejny krok jego wierzchowca przybliżał go do konfrontacji, na którą nie miał najmniejszej ochoty. Myśl o spotkaniu z braćmi napawała go odrazą. Zwłaszcza widmo kolejnego starcia z Eonem sprawiało, że żołądek zaciskał mu się w ciasny supeł. Napięcie między nimi osiągnęło apogeum i Neetrit wiedział, że prędzej czy później dojdzie do ostatecznego rozrachunku.

Chociaż dopiero wstawał blady świt i słońce jeszcze nie prażyło z całą bezlitosną mocą, to wiatr i popiół wciąż były nieubłagane. Neetrit szczelnie owinął głowę i twarz chustą, chroniąc się przed drobinkami pyłu wciskającymi się w każdą szczelinę. Tkanina przylgnęła do wilgotnej od potu skóry.

Po kolejnych kilkunastu minutach monotonnej jazdy przez spopielony krajobraz, dostrzegł na horyzoncie jakąś postać. Była daleko, ale wyraźnie jechała konno w tym samym kierunku. Zmrużył oczy, usiłując przebić wzrokiem unoszące się w powietrzu drobinki popiołu i przyjrzeć się tajemniczej sylwetce.

Z każdym uderzeniem kopyt wierzchowca sylwetka jeźdźca na horyzoncie zdawała się wyglądać w znajomy sposób. Choć twarz przybysza również skrywała się za przewiązaną chustą, chroniącą przed wszechobecnym pyłem, Neetrit zaczynał mieć niejasne podejrzenia co do jego tożsamości.

Przeczucie tylko się wzmogło, gdy jeździec uniósł rękę w geście pozdrowienia, machając do niego z oddali.

Wbił stopy w boki Aternoxa, zmuszając wierzchowca do przyspieszenia. Koń parsknął i posłusznie zwiększył tempo, uderzając miarowo kopytami w spopieloną ziemię. Jeździec na horyzoncie najwyraźniej również dostrzegł intencje Neetrita, bo także spiął swojego rumaka do galopu.

Dystans między nimi topniał w oczach, aż w końcu obaj jeźdźcy zatrzymali się naprzeciw siebie. Przyjrzał się twarzy przybysza i jego przypuszczenia potwierdziły się. Spod zsuniętej nieco chusty połyskiwały znajome żółte oczy o kocich źrenicach. Nevela.

- Co ty tutaj robisz? - spytał Neetrit, odsuwając chustę z ust i wpatrując się w brata z zaskoczeniem. - Chcesz się spóźnić do ojca? Dobrze wiesz, jak bardzo tego nie znosi.

Nevela parsknął śmiechem, zsuwając własną chustę i odsłaniając szeroki uśmiech.

- Do ojca? Daj spokój, braciszku. Jechałem do ciebie, mieliśmy potrenować, nie pamiętasz? Obiecałem ci rewanż za ostatni raz, kiedy skopałeś mi tyłek.

Mrugnął porozumiewawczo, na co Neetrit tylko przewrócił oczami. Mimo to, kącik jego ust drgnął lekko, zdradzając rozbawienie.

- Trening może poczekać, bo inaczej Amon skopie tyłki nam obu.

Nevela parsknął śmiechem, najwyraźniej rozbawiony perspektywą gniewu ojca.

- Cóż, widocznie mnie postanowił oszczędzić, bo nie dostałem od niego żadnego wezwania - wyszczerzył się beztrosko.

- Kurwa, Vel, mówisz serio? - Neetrit aż cały spiął się na grzbiecie wierzchowca. Wbił pięty w boki Aternoxa, który zarżał nerwowo, wyczuwając zdenerwowanie jeźdźca.

- No tak, a co? Stary cię wezwał, a mnie olał i to cię tak wkurwia? - parsknął, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

Jednak mina Neetrita pozostawała śmiertelnie poważna. Starszy z braci westchnął teatralnie.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz