Rozdział 34: Spódnica w kolorze głębokiego granatu

1K 66 2
                                    

Lily siedziała skulona, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Jej dłonie zaciskały się kurczowo na sukience, aż pobielały jej knykcie. W oczach dziewczyny zbierały się łzy, które zaraz miały popłynąć po policzkach. Ledwo powstrzymywała szloch, czuła jak gardło ściska jej płacz. Jeszcze chwila i nie wytrzyma, rozpłacze się na dobre. A wtedy Rose będzie miała dowód, że to co mówi jest prawdą.

 - Proszę, nie zostawiaj mnie tutaj samej - wyszeptała, pociągając nosem. - Przepraszam, że uciekłam. Przepraszam, że cię zawiodłam. Nie chciałam sprawić ci kłopotów, po prostu... po prostu nie mogłam już wytrzymać.

Rose usiadła obok niej i delikatnie pogładziła ją po włosach.

 - Wcale mnie nie zawiodłaś - odparła łagodnie. - Nie musisz przepraszać, to nie o to chodzi. Martwię się o ciebie, Lily. Od kiedy trafiłaś do tego miejsca, widzę jak gaśniesz z dnia na dzień.

Lily podniosła na nią zapłakane oczy.

 - Co mam robić? - szepnęła. - Jestem tu uwięziona. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek stąd wyjdę.

Rose westchnęła ciężko.

 - Przespałaś prawie dwa dni. To nie jest normalne. Nic nie jesz, ledwo trzymasz się na nogach, jesteś blada jak trup. To wszystko cię wyniszcza i nie może tak być. Nie pozwolę, żebyś się poddała.

Dziewczyna spuściła wzrok, milcząc. Po chwili znów uniosła na nią błagalne spojrzenie.

 - W takim razie uwolnij mnie - wyszeptała ledwo słyszalnie. - Błagam, znajdź sposób. Nie mogę tu zostać, umrę z rozpaczy. Pomóż mi uciec stąd, proszę.

Serce Rose ścisnęło się na widok jej cierpienia. Chciała spełnić jej prośbę, lecz wiedziała, że to niemożliwe.

 - Przecież wiesz, że nie mogę kochanie - odparła ze smutkiem. - Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym cię stąd zabrała. Ale jestem tylko służącą, nie mam wpływu na twe losy. Przykro mi.

 - Więc mnie zostawisz?

 - Tylko na jakiś czas - odparła szybko, patrząc jej głęboko w oczy. - Wrócę, zanim się obejrzysz.

Lily pokręciła głową, a po jej policzkach popłynęły łzy.

 - Dlaczego akurat ty musisz jechać? - szepnęła drżącym głosem. - Czemu ktoś inny nie może pojechać zamiast ciebie?

 - Bo tylko mi Neetrit ufa - wyjaśniła Rose, gładząc ją po policzku. - Zna mnie przez całe swoje życie. Wie, że nie ucieknę bo... - zawahała się przez chwilę, nie chcąc mówić za dużo. - Po prostu jestem mu oddana. Wiem, że to nie jest najlepszy czas, żebym jechała. Szczególnie, że potrzebujesz mnie teraz. Ale Neetrit akurat jedzie w tamtym kierunku, a Popiołowa Pustynia jest cholernie niebezpieczna. Nie dałabym sobie rady przemierzyć jej sama. To ryzykowna podróż, zwłaszcza dla kobiety.

 - Jak długo cię nie będzie? - zapytała Lily, ocierając łzy.

 - Nie mam pojęcia - odpowiedziała łagodnie. - Kilka dni zajmie nam sama podróż do Skelvar z Neetritem. Pójdzie nam szybciej, bo nie będziemy mieć ze sobą żadnych ciężkich rzeczy. Ale później będę musiała jeszcze poczekać, aż dotrze eskorta z wozami, żeby mogli na nie załadować potrzebne rzeczy i towary, które kupię. A powrót zajmie jeszcze więcej czasu, bo będziemy podróżować wolniej z obciążonymi wozami.

Lily pokiwała smutno głową, przetwarzając te informacje. Po chwili namysłu spojrzała błagalnie na Rose.

 - A oni nie mogliby kupić za ciebie tych ziół?

Rosalind uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową. Delikatnie gładząc dłoń przyjaciółki, odparła:

 - To nie jest tani towar i nie jest dla byle kogo. Czasami trzeba użyć swoich specjalnych umiejętności - puściła do niej porozumiewawcze oczko. - żeby w ogóle dostać dostęp do tych ziół.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz