Rozdział 52: Spotkanie z Bestią

772 69 5
                                    

Lily poczuła, jak buntownicze myśli kiełkują w jej umyśle niczym nasiona rzucone na żyzną glebę. Przez chwilę kusiło ją, by zignorować skórzane ubrania i zanurzyć się w morzu jedwabnych sukien, które kołysały się kusząco w garderobie. Wyobrażała sobie, jak wkłada najbardziej rozłożystą i bogato zdobioną kreację, manifestując swój sprzeciw wobec jego rozkazów. Falbany i koronki byłyby jej zbroją, a perły i klejnoty - bronią przeciwko jego dominacji.

Gniew pulsował pod jej skórą niczym wrząca lawa, paląc ją od środka i domagając się ujścia. Nie potrafiła wskazać źródła tej frustracji, ale czuła, jak ogarnia każdą komórkę jej ciała, zatruwając myśli i domagając się konfrontacji. Wiedziała, że powinna być ostrożniejsza w jego obecności, trzymać emocje na wodzy. Dzisiaj jakimś cudem uszła bez szwanku, ale co będzie następnym razem, gdy jej temperament wymknie się spod kontroli? Bała się konsekwencji, bała się jego gniewu i potencjalnej kary, którą mógłby jej wymierzyć.

Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie w miękkie wnętrza dłoni. Ból był otrzeźwiający, pozwalał jej się skupić. Musiała nad sobą zapanować, okiełznać tę burzę szalejącą w jej wnętrzu. Nie mogła pozwolić, by jej porywczy charakter i buntownicza natura sprowadziły na nią nieszczęście. Jednak gniew wciąż buzował tuż pod powierzchnią jej opanowania, niczym rozżarzone węgle gotowe buchnąć płomieniem przy najlżejszym podmuchu wiatru. Czuła, że nic nie jest w stanie go ugasić, że będzie tlił się w niej, dopóki nie znajdzie ujścia.

Była wściekła na wszystkich, którzy przyczynili się do jej obecnej sytuacji, do faktu, że znalazła się uwięziona w tym przeklętym miejscu. Nawet na Rose, choć wiedziała, że to niesprawiedliwe. Ale w tej chwili nie dbała o sprawiedliwość. Wszyscy oni byli winni, wszyscy mieli jej krew na rękach. Czuła do nich nienawiść tak silną, że niemal ją dusiła, odbierając oddech.

Dlaczego do tej pory była taka słaba? Dlaczego pozwoliła, by ból i rozpacz odebrały jej siły, by całymi dniami leżała w łóżku, marząc tylko o tym, by przestać istnieć? Teraz ta myśl wydawała jej się żałosna. Powinna walczyć. Powinna pokazać im wszystkim, że nie podda się tak łatwo, że nie pozwoli im złamać swojego ducha. Nagle poczuła w sobie siłę, jakiej nie znała wcześniej, siłę zrodzoną z furii i pragnienia zemsty.

Przez chwilę miała wrażenie, że te myśli nie należą do niej, że ktoś je jej podsunął. Potrząsnęła gwałtownie głową, jakby chcąc je odgonić. Chwyciła ubrania, i poszła się przebrać.

Neetrit wszedł do komnaty chwilę po tym, jak Lily zniknęła za ścianą garderoby. Westchnął z irytacją, widząc, że nie jest jeszcze gotowa mimo jego wcześniejszych poleceń.

- Czy nie powiedziałem wyraźnie, żebyś była gotowa, kiedy przyjdę? - zapytał podniesionym głosem, nie kryjąc niezadowolenia.

- Och, pogadamy o tym, jeśli kiedyś sam będziesz musiał rozwiązać swój gorset - odkrzyknęła Lily zza ściany. - Ciekawe, jak szybko byś sobie z tym poradził.

Neetrit prychnął, przewracając oczami, chociaż nie mogła tego zobaczyć.

- Kto powiedział, że nie potrafię sprawnie rozwiązywać gorsetów? Jeśli masz takie problemy, zawsze możesz poprosić o pomoc. Chętnie pokażę ci, jak to się robi.

- Poradzę sobie sama, wielkie dzięki za troskę! - warknęła wojowniczo.

- Skoro tak twierdzisz - mruknął. - Ale radzę ci się pospieszyć, bo nie lubię czekać. Moja cierpliwość ma swoje granice.

Usłyszał dobiegające zza ściany odgłosy szamotaniny, które brzmiały tak, jakby Lily faktycznie zaczęła szybciej i sprawniej rozwiązywać swój gorset. Demon westchnął z irytacją i usiadł na miękkim, obszernym łożu, krzyżując ramiona na piersi. Przez chwilę zastanawiał się, czy może nie powinien zacząć częściej przysyłać do niej Cameli i Daniki, by pomogły jej w codziennych czynnościach i przyspieszyły jej przygotowania.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz