Rozdział 54: Złota Krew

937 63 4
                                    

- Po co w ogóle ją ze sobą zabrałeś? - zapytał Nevela, jego głos był stłumiony przez chustę zasłaniającą dolną część twarzy.

Neetrit zerknął na niego spod własnej chusty, a w jego oczach błysnęło coś na kształt irytacji wymieszanej z frustracją. Sprawa z Lily wciąż go dręczyła, niczym cierń wbity głęboko pod skórę. Nie powinien jej ze sobą zabierać, to był błąd, który mógł ich wiele kosztować. I nigdy więcej tego nie zrobi, przyrzekł sobie w duchu. Będzie musiał wymyślić coś innego, znaleźć jakieś alternatywne rozwiązanie.

- Skąd mogłem wiedzieć, że w trakcie niebezpieczeństwa nie będzie w stanie nawet utrzymać się na koniu? - odparł z nutą rozdrażnienia w głosie, jednocześnie głaszcząc swojego wiernego Aternoxa po czarnej jak noc sierści. Zwierzę parsknęło cicho.

- Bo jest człowiekiem? - w tonie Neveli pobrzmiewała ledwo skrywana kpina. - Człowiekiem, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z takimi sytuacjami. Czego innego mogłeś się spodziewać po kruchej, delikatnej dziewczynie?

- Tak, a ja przecież na co dzień mam do czynienia z ludźmi i wiem jak się zachowają - warknął. - Powinienem był to przewidzieć, wziąć pod uwagę jej słabości i ograniczenia. To moja wina, mój błąd w ocenie sytuacji.

- Przeniosę się tutaj na stałe - zaproponował Nevela.

- Nie - odparł stanowczo Neetrit, kręcąc głową. - Nie ma takiej potrzeby.

- Tak, powinienem to zrobić. Ojciec i tak będzie miał to w dupie, dopóki nie przyjdzie mój czas. Poza tym, ciągle tu przyjeżdżam, więc nie zrobi mu to żadnej różnicy, czy będę na stałe, czy nie. Dobrze wiesz, że Amon ciągle będzie od ciebie czegoś wymagał. Spadnie na ciebie większość obowiązków. I co wtedy zrobisz? Będziesz ją wszędzie ze sobą zabierał, narażając na niebezpieczeństwo? Sam dziś widziałeś, do czego to prawie doprowadziło.

- Kurwa - zaklął w końcu, odwracając wzrok. - Niech ci będzie. Możesz się przenieść, skoro tak ci na tym zależy.

- Jesteś ostatnio strasznie nerwowy - zauważył Nevela, odchylając się wygodnie na końskim grzbiecie.

Neetrit prychnął z irytacją.

- Naprawdę? Nie zauważyłem - sarknął, posyłając bratu mordercze spojrzenie. - Może to dlatego, że Eon cały czas próbuje spierdolić moje plany, ale nie mam na to żadnych twardych dowodów. Muszę bez przerwy mieć się na baczności i uważnie patrzeć, gdzie stawiam każdy pieprzony krok. Jakby tego było mało, ta dziewczyna sprawia coraz więcej problemów. Wolałem, kiedy siedziała grzecznie całymi dniami z Rose, niż teraz, kiedy zaczyna się buntować. Wyprowadza mnie tylko z równowagi.

- Ona wyprowadza cię z równowagi, czy może to wspomnienie tego, co między wami zaszło, kiedy byłeś ranny? Może powinieneś w końcu coś z tym zrobić?

Neetrit zacisnął zęby, czując narastającą irytację. Dlaczego Nevela zawsze musiał wtykać nos w nie swoje sprawy?

- Nie próbuj wkurzyć mnie tymi swoimi insynuacjami - warknął ostrzegawczo, mrużąc niebezpiecznie żółte oczy. - Dobrze wiesz, że wtedy zadziałał ten cholerny eliksir od Xisa. To nie miało nic wspólnego z... uczuciami - ostatnie słowo niemal wypluł. - Więc odpuść sobie te swoje domysły.

Nevela parsknął śmiechem, nic sobie nie robiąc z gniewu brata.

- Jasne, jasne. Eliksir. Wmawiaj sobie dalej - zakpił, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. - Ale wiesz co? Moim zdaniem powinieneś w końcu wyjąć kija z tyłka i zacząć żyć, braciszku. Ta Lily wygląda jakby...

- Kurwa, Nevela! - syknął, zaciskając dłonie w pięści. - Po prostu się odpierdol, dobra? Nie mam ochoty o tym rozmawiać.

- Chcę ci tylko uświadomić, że masz prawo czerpać trochę przyjemności z życia, wiesz? Jeśli nie ona, Malicia na pewno chętnie by ci w tym pomogła, gdybyś tylko dał jej szansę...

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz