Po zdaniu pierwszej sesji ciężko mi było wrócić do normalności. Czułam wyrzuty sumienia, że nic nie robiłam. Że spałam trochę więcej niż do tej pory. Że jadłam w miarę regularne posiłki. Że myłam się każdego dnia, a nie ślęczałam nad laptopem w tej samej piżamie przez trzy dni.
Studia siadały na psychę.
Ale powoli zbierałam się do kupy. Pracowałam i starałam się o siebie zadbać. Na tyle, na ile potrafiłam.
Po pamiętnym wieczorze przedświątecznym zupełnie nie miałam ochoty na interakcje z ludźmi. Żadnymi. Nie dość, że nieustannie rozpamiętywałam sam jego przebieg, skręcając się przy tym z zażenowania, to ciężko wzdychałam także, myśląc o tym, co działo się później. A działo się.
Zostałam przemaglowana z każdej strony i nawet moje wymijające odpowiedzi, w których byłam mistrzynią, nie na wiele się zdały. Xavier, Gabrielle i Delilah chcieli wiedzieć wszystko. Więc wszystko im opowiedziałam. Niczym ostatnia męczennica.
Opowiedziałam im o mnie i o Vincencie. O wszystkich naszych przypadkowych spotkaniach, które z czasem stawały się coraz mniej przypadkowe. O tym, jak zaopiekował się mną, kiedy upiłam się do nieprzytomności. O nocy spędzonej w jego domu za miastem i o tej spędzonej w moim mieszkaniu. O tym przeklętym pocałunku.
Mówiłam i mówiłam, a im bardziej zagłębiałam się we wszystkie szczegóły, z tym większą łatwością mi to przychodziło. Próbowałam tłumaczyć, jakie relacje łączyły go z Vivien, a mnie z Nicolasem i Alexandrem, jednocześnie samej układając sobie to w głowie. Nie było łatwo.
Chyba nigdy w ich towarzystwie nie wypowiedziałam tyle słów na raz. I było w tym coś wyzwalającego. Jakbym wzięła pierwszy głęboki oddech od bardzo, bardzo dawna.
Byłam wdzięczna, że mi nie przerywali, nawet Xavier, tylko pozwolili plątać się w swoich zeznaniach. Ale kiedy w końcu podniosłam na nich wzrok, który przez cały ten czas wbijałam w nieustannie wyłamywane przeze mnie palce, ujrzałam skrajnie różne emocje. I to sprawiło, że momentalnie pożałowałam wszystkich swoich słów.
Xavier był podekscytowany. Jakby właśnie zaczął oglądać nowy serial, który w ogóle nie trzyma się kupy, ale cholernie wciąga, a przy tym ma kilkaset odcinków. Po prostu turecka telenowela. Jednocześnie wytknął mi, że o wszystkim dowiaduje się tak późno. Jakbyśmy nie znali się od jakichś dwóch tygodni...
Gabrielle nie wyglądała na zdziwioną. Moja kochana, przenikliwa Gabby. Rozumiała, że potrzebowałam przestrzeni i przez cały ten czas mi ją dawała. Nie naciskała. Ale w oczach dziewczyny malowało się zmartwienie. Nie podobała jej się ta sytuacja.
Delilah zaś pozostawała dla mnie zagadką. A to jej reakcji obawiałam się najbardziej. W końcu znała się z Vincentem, może nawet przyjaźniła.
Rudowłosa nie skomentowała mojej opowieści w żaden sposób. Nie zadała żadnego pytania. Wpatrywała się tępo w jakiś punkt w przestrzeni, nieznacznie zaciskając zęby. Jakby była nieobecna. A ja nie miałam odwagi, żeby wyciągać od niej jakikolwiek informacje czy opinie. W końcu dopiero co zaczęłyśmy odbudowywać naszą relację...
To właśnie przez reakcję Del, a raczej jej brak, pożałowałam swojej chwili szczerości. Było mi wstyd również przez to, że tak długo trzymałam to wszystko przed nimi w tajemnicy. No i miałam wrażenie, że nie mówią tego, co naprawdę myślą. Że mnie oceniają.
Tak więc noc, a także poranek świąteczny, spędziliśmy we czwórkę. Ale już bez początkowego entuzjazmu. Wszyscy byliśmy nieco przytłoczeni całą tą sytuacją, więc ograniczyliśmy się do leniwego oglądania komedii romantycznych. Przynajmniej nie musieliśmy ze sobą rozmawiać...
CZYTASZ
chamber of reflection
Romance- Zasugerowałaś właśnie, że się we mnie zakochasz. - Nie. Zasugerowałam, że ty zakochasz się we mnie.