17.Chciałem to zrobić od tygodni

2.3K 91 180
                                    

Wdech. Wydech.

Wdech. Wydech.

Wdech. Wydech.

Nie pomagało. W głowie wciąż miałam milion myśli.

Co robić? Iść za nimi? Próbować się wytłumaczyć? Przeprosić? Dać im trochę przestrzeni na odreagowanie? Uciec?

Nie wiedziałam. Każda opcja wydawała się beznadziejna.

Bo jak miałam wytłumaczyć swojej przyjaciółce, że pocałowałam jej byłego chłopaka, do którego wciąż coś czuła? Jak miałam wytłumaczyć jemu, że pocałowałam jego brata, przed którym tyle razy mnie ostrzegał?

Czy w ogóle istniały słowa, które byłyby w takiej sytuacji odpowiednie? Jak za coś takiego przeprosić? Jak przed czymś takim uciec?

Za dużo pytań, które i tak prowadziły donikąd. Bo jedyne co w tamtej chwili potrafiłam zrobić, to stać nieruchomo w miejscu, w którym mnie zostawili i gapić się na drzwi, za którymi zniknęli.

Byłam taka słaba.

Pociągnęłam nosem i kilkukrotnie zamrugałam powiekami. Uprzytomniłam sobie w końcu, że przecież nie stałam tam sama.

Zmusiłam się, żeby odwrócić się i spojrzeć na opierającego się o balustradę za mną Alexandra. Nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Raczej nie liczyłam na pomoc i wsparcie w tej sytuacji.

Chłopak ewidentnie czekał, aż w końcu zwrócę na niego uwagę. Ręce trzymał w kieszeniach czarnych jeansów, a na twarzy miał ten charakterystyczny krzywy uśmiech. Nie było to jednak to kpiące uniesienie kącika ust, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić. Brunet sprawiał wrażenie szczerze rozbawionego, a w jego oczach nie było już śladu po wcześniejszym pożądaniu.

– O tym właśnie mówiłem. Jak dwie krople wody. Sam bym tego lepiej nie wymyślił.

Odepchnął się od balustrady, podszedł bliżej i poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu. Nawet nie próbowałam tego komentować.

– Musisz jeszcze tylko trochę popracować nad dystansowaniem się od swoich działań. Uwierz mi, niektórymi rzeczami nie warto się przejmować.

Po tych słowach wyminął mnie i dziarskim krokiem zaczął iść w kierunku parkingu, gdzie stał jego samochód.

Psychopata.

Ale przynajmniej miałam pewność, że dla niego ten pocałunek też nic nie znaczył. Chociaż tak właściwie to nie spodziewałam się po nim niczego innego.

Na parkingu dostrzegłam również samochód Vincenta. I to sprowadziło mnie na ziemię.

Miałam błędy do naprawienia.

Wzięłam się w garść i udając, że mam wszystko pod kontrolą, weszłam z powrotem do klubu.

Delilah i Vincent stali przy barze. Tym samym, przy którym spędziłam większą część wieczoru. Dziewczyna zamawiała alkohol, a mężczyzna coś do niej mówił.

Czasami zapominałam, że się znali. Że się przyjaźnili. Chyba pierwszy raz świadomie widziałam ich razem, podczas jakiejś interakcji. Żywo o czymś dyskutowali.

Pewnie o mnie.

Z jakiegoś powodu było to dla mnie abstrakcyjne.

Znajdowałam się kilka metrów od nich i już chciałam do nich podejść, kiedy wzrok dziewczyny padł prosto na mnie. Jej początkowe niedowierzanie zastąpił czysty gniew. Zacisnęła zęby, odwróciła się do mnie plecami i wyzerowała dwa szoty, które postawił przed nimi barman. Jeden był chyba dla Vincenta, ale dziewczyny niewiele sobie z tego robiła. On zresztą też. Już po chwili zniknęła w tłumie ludzi, zupełnie ignorując moje istnienie.

chamber of reflectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz