Miałam ochotę strzelić sobie w łeb.
– Oh, czyżbym wprowadził niezręczną atmosferę? Musicie mi wybaczyć, nie taki był mój cel.
Głos Nicolasa jasno wskazywał, że dokładnie taki był jego cel. To jego nieskrywane zadowolenie i szydercza mina.
Mściwy dupek.
Zrezygnowana opadłam na najbliższe wolne miejsce przy okrągłym stoliku. Nie widziałam sensu w próbie usprawiedliwienia się czy wyjaśnienia sytuacji, więc po prostu milczałam. A moje milczenie było potwierdzeniem każdego słowa, które wypowiedział.
Anastasia Howard, córka Edmunda Howarda. Prezesa naszej firmy.
Czułam na sobie trzy intensywne spojrzenia, w tym jedno, które chyba chciało przewiercić mnie na wylot. Ale ja uparcie wbijałam wzrok w markową kopertówkę, na której z całej siły zaciskałam palce.
Cholera, pewnie zostaną na niej wgniecenia.
Kątem oka zauważyłam, że obaj mężczyźni w końcu zajęli swoje miejsca. Nicolas siedział tuż obok mnie, Vincent zaś centralnie naprzeciwko. Atmosfera była napięta.
Niedopowiedzenie.
Wybawił nas kelner, który podszedł, żeby przyjąć nasze zamówienia. Chwała Bogu. Zrobiło się lekkie zamieszanie, a Nicolas jak zwykle wybrał coś za mnie. Nawet nie zwróciłam na to uwagi.
Jedynymi osobami, które były skłonne do dość drętwej rozmowy, był właśnie Nicolas i Viviene. Nie potrafiłam się jednak skupić na wypowiadanych przez nich słowach. Starałam się miarowo oddychać.
Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Mój mózg desperacko próbował znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Już nawet nie chodziło o wytłumaczenie się, bo chyba wszyscy byli świadomi tego, że jest to po prostu niemożliwe. Chciałam po prostu stamtąd zniknąć. Uciec od tego wypalającego mi dziurę w głowie spojrzenia.
Myśl o tym sprawiła, że odruchowo podniosłam na niego oczy. I to był błąd.
Vincent wpatrywał się we mnie z zaciśniętymi ustami. Mięśnie twarzy miał napięte, a brwi zmarszczone. Wyglądał, jakby czegoś szukał na mojej twarzy. Wytłumaczenie? Zaprzeczenia? Skruchy? Nie wiedziałam.
To i tak nie miało znaczenia, bo jedyną emocją, jaką potrafiłam okazywać, była chłodna obojętność. Choćbym krzyczała w środku i miała ochotę powyrywać sobie włosy z głowy, musiałam pozostać opanowana.
Tak mnie wychowano.
Tylko moje zaciśnięte na torebce palce świadczyły o tym, że to wszystko mnie przerastało. Ale tego nikt nie mógł dostrzec.
I wtedy, kiedy przez kilka sekund mierzyliśmy się z mężczyzną spojrzeniami, on minimalnie się skrzywił. Jego oczy już niczego nie szukały. Wyrażały jedynie rozczarowanie.
– Tak właściwie, to co was ze sobą łączy?
To były pierwsze słowa, które przebiły się do mojej świadomości. Wysoki głos Vivien sprawił, że przeniosłam na nią swoje spojrzenie. Wróciłam do rzeczywistości.
Pytanie było skierowane do Nicolasa. Mnie najwyraźniej wszyscy ignorowali i wcale nie miałam im tego za złe. Ale musiała mnie ominąć naprawdę spora część rozmowy.
Mężczyzna siedzący obok popatrzył na mnie ze zmrużonymi oczami i krzywym uśmiechem. Wyglądał, jakby zastanawiał się nad doborem słów. I jakby tylko czekał na to pytanie.
Miałam przesrane.
– Ana była moją pierwszą miłością. I zawsze myślałem, że ja również byłem dla niej kimś ważnym – mężczyzna zawiesił głos, rozglądając po zebranych.
CZYTASZ
chamber of reflection
Romance- Zasugerowałaś właśnie, że się we mnie zakochasz. - Nie. Zasugerowałam, że ty zakochasz się we mnie.