3.Zasugerowałaś właśnie, że się we mnie zakochasz

4.3K 118 244
                                    

Ostatnie, czego się spodziewałam po Vincencie, to urządzenie przez niego ogromnej imprezy w swoim mieszkaniu.

Jego dwie wersje, które do tej pory miałam okazję zobaczyć, były skrajnie różne, ale do żadnej z nich nie pasowała głośna domówka w środku tygodnia. Ani do zmęczonego, zakrwawionego chłopca w dresie, ani do eleganckiego mężczyzny w drogim garniturze i ze stosem służbowych papierów.

Ale kiedy znalazłam się w korytarzu na dziewiątym piętrze, nie miałam wątpliwości, z którego mieszkania dochodziła dudniąca muzyka i donośne głosy.

Już przed budynkiem moją uwagę zwróciły małe skupiska ludzi stojących na chodniku albo siedzących na schodach. Większość z nich trzymała w ręce papierosa albo jakiś alkohol. Ewentualnie jedno i drugie.

Również przy wejściu i przy windzie tłoczyli się ludzie, rozmawiając i śmiejąc się z żartów, których ja nigdy miałam nie usłyszeć. Minęłam też jedną parę obściskującą się pod ścianą. Kącik moich ust drgnął na ten widok.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że impreza odbywa się na moim piętrze, prawie że naprzeciwko mojego mieszkania.

To nie tak, że miałam coś przeciwko imprezom. Wręcz przeciwnie, były czasy, kiedy marzyłam o takim życiu. Ciągła zabawa, brak hamulców i bycie w centrum uwagi.

W moim poprzednim życiu miałam tego namiastkę. Zawsze z ekscytacją wyczekiwałam wyjścia z domu, wyobrażając sobie, jak świetnie będę się bawić. Ale kiedy zjawiałam się już na miejscu, prawie zawsze byłam rozczarowana i żałowałam, że w ogóle tam przyszłam. Mimo to zostawałam do końca, udając, że dobrze się bawię i mając nadzieję, że w końcu poczuję się tam lepiej.

Czasami rozwiązaniem był alkohol. W dużych ilościach. Pod jego wpływem stawałam się pewniejsza siebie i nic mnie nie obchodziło. Do następnego dnia, kiedy to czułam się paskudnie wspominając swoje zachowanie z poprzedniego wieczoru.

Byłam jedną z tych dziewczyn, które nie znają swoich granic. Prawie zawsze moja przygoda z większą ilością alkoholu kończyła się dyskretnym wywoływaniem wymiotów w toalecie, żebym była w ogóle w stanie wrócić do domu. Czasami nie musiałam ich wywoływać – same przychodziły w najmniej odpowiednim momencie.

A kolejnego dnia zażenowana obiecywałam sama sobie, że taka sytuacja już więcej się nie powtórzy. Jednak powtarzała się prawie za każdym razem.

Nie potrafiłam dobrze się bawić bez alkoholu.

Jednak czasy, kiedy byłam w stanie bez problemu imprezować w nocy, a rano grzecznie iść do szkoły albo pracy, chyba już bezpowrotnie minęły.

Miałam za sobą prawie nieprzespaną noc, długi dzień na uczelni i kilka godzin w pracy, a kolejnego dnia czekała mnie powtórka z rozrywki. Nie byłam więc zachwycona, kiedy wydostając się ze ścisku panującego w windzie, w której śmierdziało potem i alkoholem, znalazłam się w końcu na swoim piętrze, a jednocześnie w samym środku imprezy.

Jednak kiedy przedzierałam się przez zatłoczony korytarz, miałam chwilową ochotę, żeby wkręcić się w to towarzystwo. Zawsze najlepiej czułam się na imprezach, na których prawie nikogo nie znałam. Nie musiałam wtedy kontrolować swojego zachowania i kolejnego dnia martwić się głupotami, które zrobiłam czy powiedziałam wśród znajomych.

Jednak pomysł, żeby dołączyć do tej imprezy minął tak szybko jak się pojawił. Już nie byłam taką osobą.

Przemknęłam więc przez korytarz do swoich drzwi i nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Zamknęłam się w środku, przygotowując się mentalnie na podwójnie ciężką noc. Nie łudziłam się nawet, że chociaż na chwilę zmrużę oczy.

chamber of reflectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz