Vincent zdjął przez głowę szarą bluzę i rzucił ją na jeden ze stojących przy barze stołków. Opierając się o rząd ustawionych pod ścianą szafek, z założonymi rękami obserwowałam, jak przy tej czynności jego biała koszulka powoli podwija się do góry, dosłownie na dwie sekundy odsłaniając jego brzuch, a później opada.
Nie mogłam się powstrzymać.
Skoro ja regularnie pokazywałam mu fragmenty mojej skóry, to chyba sama też pomogłam sobie trochę popatrzeć, prawda?
Było w tej sytuacji coś intymnego. Trwającego jedynie te dwie sekundy, ale jednak.
Albo po prostu to ja miałam urojenia.
– Przyłapana – powiedział z ironicznym uśmiechem, odnajdując moje spojrzenie.
Zupełnie niespeszona uniosłam na niego swój wzrok. Oraz jedną brew.
– Nie codziennie ktoś urządza u nas na barze striptiz. Tak na marginesie, gdybyś miał wątpliwości, to to nie należy do naszych obowiązków. A teraz do roboty.
Odepchnęłam się od szafek i ponaglająco klasnęłam w dłonie. Stanęłam obok niego za barem, ignorując jego rozbawioną minę.
Jesteśmy w pracy. Zachowujmy się jak profesjonaliści.
Pokazywałam mu wszystko na bieżąco. Jak obsługiwać kasę i jak przygotowywać napoje. Nie było to nic trudnego, ale dla początkującej osoby zawsze jest to pewnego rodzaju wyzwanie. Szczególnie dla takiej, która nigdy nie pracowała w obsłudze klienta. A już w ogóle dla takiej, która właściwie nigdy nie pracowała. Umówmy się, że bycie prezesem ogromnej firmy się nie liczy.
– Vincent, złotko – zaczęłam w wolnej od klientów chwili – świetnie ci idzie, naprawdę, ale nie możesz rozdawać drinków na prawo i lewo. Ktoś musi za nie zapłacić, bo później będziemy stratni.
Popatrzył na mnie z lekką konsternacją.
– Znowu nie nabiłem zamówienia na kasę?
Pokręciłam z rozbawieniem głową.
Nie było to jakieś bardzo poważne przewinienie, ale jak już miałam go szkolić, to konsekwentnie.
– Cholera. Na koniec ureguluję całą różnicę – mruknął, wracając do przygotowywania kolejnego zamówienia. – Ale to trudniejsze niż się wydaje, wiesz? Trzeba w krótkim czasie ogarniać wiele rzeczy na raz. Idzie się pogubić.
Przygryzłam wnętrze policzka, walcząc z cisnącym mi się na usta uśmiechem, i kontynuowałam uzupełnianie towaru. Nie miałam serca mu powiedzieć, że to jedna z najprostszych prac na świecie, którą bez problemu wykonuje setki tysięcy nastolatków. O ile nie milionów.
Trochę wzburzył mnie fakt, że klienci dużo chętniej składali zamówienia u niego niż u mnie. Ale nie miałam na co narzekać. Radził sobie naprawdę dobrze. Wyręczał mnie właściwie w większości zadań, przez co głównie stałam oparta o szafki i mówiłam mu, co ma robić. Było fajnie.
W pewnym momencie załapałam kontakt wzrokowy z Xavierem, który siedział przy jednym stoliku z Delilah, Gabrielle i Victorem. Trochę zdziwił mnie ten widok, nie zauważyłam ich pojawienia się. Chłopak zaczął szaleńczo do mnie machać, ale Delilah załapała go za rękaw, ograniczając ruchy.
Zmarszczyłam brwi.
Nawet nie podeszli się przywitać. Zdrajcy.
– Widziałeś ich wcześniej? – zapytałam Vincenta, kiwając brodą w stronę swoich przyjaciół.
– Delilah i Xaviera? – upewnił się. – Oczywiście, że tak. Ten twój znajomy szczerzy się w naszą stronę, odkąd tutaj przyszli. Zapozowałem mu nawet do kilku zdjęć. – Parsknął śmiechem. – Myślałem, że widziałaś.
![](https://img.wattpad.com/cover/321302050-288-k989404.jpg)
CZYTASZ
chamber of reflection
Romance- Zasugerowałaś właśnie, że się we mnie zakochasz. - Nie. Zasugerowałam, że ty zakochasz się we mnie.