List Vincenta do Anastasii.
Nigdy nie wysłany.
Anastasio,
powiedziałaś mi kiedyś, że na nieradzenie sobie z emocjami dobre jest pisanie listów. Żeby wyrzucić z siebie to, czego nie jest się w stanie powiedzieć na głos. Żeby się skonfrontować.
Dlatego od kilku kwadransów siedzę nad pustą kartką papieru, próbując uporządkować w głowie chaos, który po sobie zostawiłaś. Chaos i zniszczenie.
Jest lekko po drugiej. Niedawno wróciłem do domu z pracy, w której kolejny cały dzień myślałem tylko o Tobie. Za oknem znowu siąpi deszcz, a ja siedzę przy fortepianie, zastanawiając się, czy go nie wyrzucić. Czy nie sprzedać całej posiadłości. Może całego miasta? Zbyt wiele rzeczy mi o Tobie przypomina. Zdecydowanie zbyt wiele...
Dlatego piszę. Żeby się z Tobą skonfrontować. Bo nie dałaś mi na to prawdziwej szansy, kiedy kolejny raz ode mnie uciekłaś. A właściwe nie pozostają mi inne opcje, skoro obiecałem Ci, że więcej mnie już nie zobaczysz. Co ja miałem wtedy w głowie? Nie wiem, zupełnie nie wiem. Może ten list pomoże mi to ustalić. I podjąć chociaż niektóre decyzje.
Jestem na Ciebie wściekły. Wściekły jak jeszcze nigdy wcześniej. I wiem, że nie jestem bez winy. Wiem, że ty też masz prawo być na mnie zła. I to porządnie. Ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak łatwo z nas zrezygnowałaś. Po tych wszystkich wspólnych miesiącach. Po całej drodze, którą razem pokonaliśmy. Naprawdę myślałem, że mamy coś wyjątkowego.
Nigdy wcześniej nie czułem się tak, jak czułem się przy Tobie. Dobry Boże, przez Ciebie nawet zwątpiłem, czy naprawdę chcę przez resztę życia tkwić w moim dysfunkcyjnym świecie. I z tego powodu też jestem na Ciebie zły. Bo Ciebie już przy mnie nie ma, a te myśli wciąż krążą po mojej głowie. I coś czuję, że szybko nie przestaną.
Dlatego nie jestem w stanie pojąć, jak to wszystko mogło dla Ciebie nic nie znaczyć. Kiedy dla mnie znaczyło wszystko.
Dopuszczam do siebie myśl, że pewnie nigdy się tego nie dowiem. Nie, kiedy nie jesteś w stanie rozmawiać ze mną o swoich uczuciach. Rozumiem to, ale jednocześnie przeklinam każdego pieprzonego dnia. Bo to nie jest dla Ciebie zdrowe.
Zastanawiam się, co teraz robisz. Założę się, że jeszcze nie śpisz. Pewnie słuchasz jakiejś relaksującej muzyki do spania, która wcale Cię nie relaksuje. Albo próbujesz przebrnąć przez jakąś książkę, na której nie możesz się skupić. Mam tylko nadzieję, że właśnie nigdzie nie spacerujesz. Chociaż gdybym musiał obstawiać, to na to z pewnością postawiłbym sporą sumę pieniędzy. Po prostu zawsze mnie to martwiło.
Szkoda, że nie poznaliśmy się w innych okolicznościach. Jestem przekonany, że wtedy to ty zakochałabyś się we mnie pierwsza.
Twój Vincent
P.S. Okłamałaś mnie. Napisanie tego listu wcale nie sprawiło, że poczułem się lepiej.
CZYTASZ
chamber of reflection
Romance- Zasugerowałaś właśnie, że się we mnie zakochasz. - Nie. Zasugerowałam, że ty zakochasz się we mnie.