Rozdział 4

59 3 0
                                    

Moja szyja po dwóch dniach wróciła do pierwotnego stan, a to wszystko dzięki maści cedrica.
Dzisiejsza pogoda była wietrzna, przez co nikogo nie będzie na stadionie. Ubrałam się ciepło i poszłam na trening. Zaczęłam latać. Czując wiatr we włosach zapomniałam o wszystkich moich dotychczasowych problemach - wypracowanie z transmutacji, eliksirów i OPCM.
- Latasz w taką pogodę?
- Mogę cię zapytać o to samo Diggory
- to jedyne miejsce gdzie mogę być sam
- Racja, fanki cię tu nie znajdą
Zaczęłam robic okrążenia wokół boiska. Chłopak przyglądał mi się badawczo.
- umiesz latać do góry nogami na miotle? - zawołał do mnie chłopak. Pokrecilam przecząco głową - nauczę cię.
Niedługo rekrutację a ja musiałam ćwiczyć, nie ważne kto chciał mi pomóc, musiałam się dostać do drużyny, nawet jeżeli to był Diggory.
- A jak spadnę? - zapytałam lekko drżącym głosem.
- W razie czego cię złapie
- tak jak na ostatnim meczu? - zapytałam z kpiną w głosie.
- Przepraszałem cię już za to milion razy. Nie możemy o tym zapomnieć?
- Okej, zapomnę o tym jeżeli pomożesz mi się dostać do drużyny. Umowa stoi? - Byłam troszeczkę zdesperowana.
Wyciągnęłam rękę, która chłopak od razu uścisnął. Pokazał mi kilka trików na miotle. Nauczył mnie szybciej latać. Po dwóch godzinach byłam zmęczona jak nigdy. Wylądowaliśmy na ziemi, od razu potknęłam się o własne nogi. Diggory złapał mnie w porę. Chwilę się na siebie popatrzyliśmy, a w moim brzuchu coś się zaczęło ruszać.
- już jest okej - powiedziałam a on mnie puścił.
- Będziemy trenować co niedzielę od 6 do 8 tylko wtedy na boisku nikogo nie będzie
- racja nie chce żeby jakaś twoja fanką zobaczyła, że mi pomagasz, wydrapałaby mi oczy.
Diggory zaśmiał się na te słowa
- Bywają czasami natarczywe
- czasami?
- No... Czasami... Zawsze - powiedział i podrapał się po karku, a ja się zaśmiałam.
- Jak się czuje twoja siostra?
- często o tobie wspomina
- Pewnie mówi same dobre rzeczy - powiedziałam sarkastycznie.
- tak - odpowiedział od razu Cedric
- widocznie jeszcze mnie nie zna, a teraz koniec pogaduszek idę do biblioteki.
- pójdę z tobą do biblioteki. Muszę napisać trzy wypracowania.
Stanęłam chwilę i zastanawiałam się co zrobić.
-On zabierze mi wszystkie potrzebne książki - pomyślałam i ruszyłam biegiem zostawiając go w tyle.
Dotarłam do biblioteki i wyporzyczylam najważniejsze książki. Diggory przybiegł dwie minuty za późno.
- nawet się nie zmęczył - pomyślałam dysząc jak pies.
-A więc o to chodziło - powiedział i się zaśmiał - cóż dzięki za wypożyczenie - powiedział i zabrał jedna z książek - kiedyś ci ją oddam.
- Snape ci nie daruje - powiedziałam bardzo poważnie.
- napiszę wypracowanie najlepiej z klasy. Będę niczym Granger
- Hermiona to inteligentna młoda czarownica, nie masz z nią szans
Cedric wydał się zdziwiony
- cóż teraz jak na ślizgonkę przystało powinnam wyzywać ją od szlam, ale tego nie zrobię, ponieważ nie dbam o czystość krwi.
- Na pewno jesteś Slizgonką?
- chcesz się o tym przekonać? - zapytałam uśmiechając się i podnosząc brwi. Diggory się zaśmiał - Dobra wystarczy, limit dobroci dla hufflepufu wyczerpany. Spadaj Diggory.
- do zobaczenia Lottie

Pomóc ślizgonceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz