Rozdział 34

13 1 0
                                    

- Po walce, gdy Cedric zobaczył, że cię nigdzie nie ma był załamany, jeszcze gorzej przyjął to, że nie ma twojego ciała. Zakon podejrzewał, że uprowadzili cię by otrzymać informację. Cedric nie przestawał wierzyć, że żyjesz i tylko to trzymało go przy życiu. Hermiona powiedziała mu o twojej ciąży, wtedy był podobno nie do wytrzymania, jednak przerodził żal w złość, dzięki czemu pozbył się kilkudziesięciu śmierciożerców.  Pansy zawiozła mu wasze dziecko, powiedziała, że od dawna nie widziała go tak szczęśliwego. Kazał przekazać mi dla ciebie list - powiedział Adrien i podał mi kopertę.
- dziękuję ci za wszystko - powiedziałam
- jest jeszcze coś, dziś przyjadą śmierciożercy, będą chcieli z tobą rozmawiać
- rozmawiać? - prychnęłam. Od porodu minęło kilka dni, a ja już czułam się dużo lepiej. Jednak informacja o tym, że będą mnie torturować sprawiła u mnie ból głowy.
- już czas - powiedziała wchodząc do pokoju Narcyza Malfoy. Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
- nie daj poznać po sobie bólu - powiedział Adrien pomagając mi iść - a co najważniejsze, nie przyznawać się do zakonu
Weszliśmy do salonu państwa Pucey'ów, przy dużym stole siedzieli już śmierciożercy w tym Draco, który był przerażony. Podszedł do mnie Voldemort
- dziękuję ci Adrienie, za pomoc - powiedział do chłopaka pokazując mu żeby usiadł na swoim miejscu.
- zapytam wprost - powiedział Voldemort - jesteś w zakonie?
- nie - odpowiedziałam.
- byłaś w ministerstwie podczas bitwy, walczyłam przeciwko moim ludziom
- to nie oznacza, że jestem w zakonie.
- jednak tam byłaś
- pracuje w ministerstwie
- Tak, mówili mi, że jesteś bardzo utalentowaną czarownicą. Skoro nie jesteś w zakonie, chciałbym mieć cię po swojej stronie.
Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć
- To dla mnie zaszczyt, ale nie chcę przyjąć znaku
- Kto tu mówi o znaku, tylko pozbędziesz się kilku osób z zakonu
- nie mam nic wspólnego z zakonem
- podczas bitwy o Hogwart, będziesz walczyła po naszej stronie
- Nie boisz się, że cię oszukam?
- wtedy nie ujdziesz z życiem, ty i twój mąż, który o dziwo jest w zakonie. Dobrze kłamiesz, ale tutaj to nie wystarczy. Bellatrix zajmij się nią w drugim pokoju, zmień jej zdanie.
Bellatrix wstała i złapała mnie za rękaw. Zamknęła drzwi i zaczęła rzucać na mnie różne zaklęcia, które sprawiały mi ogromny ból. Po jakimś czasie przestała, a to co zrobiła po tym było jeszcze gorsze. Wycięła mi na ręce nożem napis „zdrajca". Po czym zostawiła mnie zapłakaną i zakrwawioną w pustym pomieszczeniu.
Po kilku minutach drzwi do pokoju się odtworzyły. Adrien wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Pomógł mi zmyć z siebie krew.
- Czy to już koniec? - zapytałam - będę jeszcze torturowana?
Adrien nie odpowiedział. Spojrzałam na jego twarz, wyglądał jakby się bił z myślami.
- uciekniesz stąd
- zabiją cie jeśli się dowiedzą, że my wypuściłeśeś
- nie mam nic do stracenia, a ty masz rodzinę dla której musisz żyć.
- nie dam rady się teleportować
- odczekamy kilka dni
- dziękuję tyle dla mnie zrobiłeś - podeszłam do niego i pogłaskałam go po policzku. On chyba błędnie odczytał ten znak, ponieważ zaczął zbliżać swoje usta do moich. Odwróciłam głowę.
- przepraszam - powiedział i wyszedł. Resztę dnia spędziłam myśląc o mojej córce i mężu.

Pomóc ślizgonceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz