Dziś nastał dzień meczu, pogoda dopisywała. Ślizgoni klaskali gdy wchodził ktoś z drużyny do WS I życzyli powodzenia. W oddali widziałam Cedrika, który patrzył w swój talerz, nic nie zjadł ze stresu. Po zjedzeniu śniadania, poszłam na boisko. Każdy zajął swoją pozycję. Diggory i Pucey uścisnęli sobie ręce i gra się rozpoczęła. Szukałam znicza, gdy w końcu go znalazłam ruszyłam w jego kierunku unikając przy tym tłuczków. Nigdzie nie widziałam Diggory'ego. Ślizgoni wygrywali 5 punktami.
- Pucey dobrze nas przygotował - pomyślałam.
Zobaczyłam Diggory'ego goniącego znicza. Dołączyłam do niego i teraz byłam ja vs on. Miał go już w zasięgu ręki gdy w cedrica uderzył miotłą Pucey przez co chłopak zsunął się z miotły, a ja złapałam znicz. Cedric spadałał.
Pędziłam aby go złapać i udało mi się. Złapałam go za rękaw, w momencie kiedy jego ciało od ziemi dzieliło 2 metry. Postawiłam go na ziemi. Ślizgoni podbiegli do mnie rozradowani, a ja wściekła przecisnęłam się i kierowałam się w stronę Adriena.
- To było nie fair. Zepchnąłeś go z miotły
- Zrobiłem to samo co on zrobił tobie. Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił - powiedział i założył mi kosmyk włosów za ucho.
- nie na tym polega miłość - powiedziałam i chciałam iść do Cedrica, ale jego drużyny już nie było. Na trybunach zobaczyłam Jane, podeszłam do niej.
- Wiesz gdzie jest Twój brat? - zapytałam niepewnie.
- W szatni - powiedziała i uśmiechnęła się - dziękuję, że go w porę złapałaś
- Przepraszam za Adriena. Wygraliśmy, ale ta gra nie była uczciwa - powiedziałam, ona poklepała mnie po ramieniu i odeszła. Czekałam aż Diggory wyjdzie z szatni.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam.
- Tak, dzięki - powiedział i chciał odejść, a ja złapałam go za rękaw
- Ta gra była nie uczciwa Ced - powiedziałam, a on odwrócił się w moją stronę.
- Wiem, ale Pucey się do tego nie przyzna
- Przykro mi - powiedziałam zgodnie z moimi emocjami. Chciałam odejść, ale mnie zatrzymał.
- to nie twoja wina, w ogóle świetnie Ci poszło. Ja przez słońce nic nie widziałem.
- w ramach rekompensaty zapraszam cię do Hogsmeade w tym tygodniu. Co ty na to?
- wydaje mi się że to zły pomysł - powiedział nie patrząc mi w oczy.
- Ołł... Myślami, że się przyjaźnimy - powiedziałam.
- Sama powiedziałaś, że nigdy nie będziemy przyjaciółmi - powiedział i chciał odejść, ale mu nie pozwoliłam.
- to ty wczoraj nazwałeś mnie olrutną, a i tak tu stoję. Zamiast świętować swoje zwycięstwo jestem tu i cię pocieszam, dalej uważasz, że jestem taka zła?
- powiedziałem to pod wpływem emocji, nie chciałem cię urazić
- masz mnie za okrutną?
- nie znam cię na tyle by to określić
- dlaczego broniłeś Cho
- bo tak postępują przyjaciele
Zranił mnie tymi słowami, uważał ją za przyjaciółkę, a mnie nie.
- dobrze, teraz wszystko jest jasne - powiedziałam - nasza relacja to był błąd, który nigdy nie powinien powstać
Po tych słowach odeszłam. Starając się nie rozpłakać. Polubiłam towarzystwo chłopaka, jednak jemu nie odpowiadało moje.
CZYTASZ
Pomóc ślizgonce
RomanceCharlotte - ślizgonka, wywodząca się z rodu Parkinsonów. Jej jedyne światło w życiu zostało zabrane podczas meczu, gdy przez złotego chłopca Hufflepuffu wylądowała w szpitalu. Cedric postanowił przekonać do siebie dziewczynę, pomagając jej znowu dos...