Rozdział 12

30 2 0
                                    

Dziś nastał dzień meczu, pogoda dopisywała. Ślizgoni klaskali gdy wchodził ktoś z drużyny do WS I życzyli powodzenia. W oddali widziałam Cedrika, który patrzył w swój talerz, nic nie zjadł ze stresu. Po zjedzeniu śniadania, poszłam na boisko. Każdy zajął swoją pozycję. Diggory i Pucey uścisnęli sobie ręce i gra się rozpoczęła. Szukałam znicza, gdy w końcu go znalazłam ruszyłam w jego kierunku unikając przy tym tłuczków. Nigdzie nie widziałam Diggory'ego. Ślizgoni wygrywali 5 punktami.
- Pucey dobrze nas przygotował - pomyślałam.
Zobaczyłam Diggory'ego goniącego znicza. Dołączyłam do niego i teraz byłam ja vs on. Miał go już w zasięgu ręki gdy w cedrica uderzył miotłą Pucey przez co chłopak zsunął się z miotły, a ja złapałam znicz. Cedric spadałał.
Pędziłam aby go złapać i udało mi się. Złapałam go za rękaw, w momencie kiedy jego ciało od ziemi dzieliło 2 metry. Postawiłam go na ziemi. Ślizgoni podbiegli do mnie rozradowani, a ja wściekła przecisnęłam się i kierowałam się w stronę Adriena.
- To było nie fair. Zepchnąłeś go z miotły
- Zrobiłem to samo co on zrobił tobie. Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił - powiedział i założył mi kosmyk włosów za ucho.
- nie na tym polega miłość - powiedziałam i chciałam iść do Cedrica, ale jego drużyny już nie było. Na trybunach zobaczyłam Jane, podeszłam do niej.
- Wiesz gdzie jest Twój brat? - zapytałam niepewnie.
- W szatni - powiedziała i uśmiechnęła się - dziękuję, że go w porę złapałaś
- Przepraszam za Adriena. Wygraliśmy, ale ta gra nie była uczciwa - powiedziałam, ona poklepała mnie po ramieniu i odeszła. Czekałam aż Diggory wyjdzie z szatni.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam.
- Tak, dzięki - powiedział i chciał odejść, a ja złapałam go za rękaw
- Ta gra była nie uczciwa Ced - powiedziałam, a on odwrócił się w moją stronę.
- Wiem, ale Pucey się do tego nie przyzna
- Przykro mi - powiedziałam zgodnie z moimi emocjami. Chciałam odejść, ale mnie zatrzymał.
- to nie twoja wina, w ogóle świetnie Ci poszło. Ja przez słońce nic nie widziałem.
- w ramach rekompensaty zapraszam cię do Hogsmeade w tym tygodniu. Co ty na to?
- wydaje mi się że to zły pomysł - powiedział nie patrząc mi w oczy.
- Ołł... Myślami, że się przyjaźnimy - powiedziałam.
- Sama powiedziałaś, że nigdy nie będziemy przyjaciółmi - powiedział i chciał odejść, ale mu nie pozwoliłam.
- to ty wczoraj nazwałeś mnie olrutną, a i tak tu stoję. Zamiast świętować swoje zwycięstwo jestem tu i cię pocieszam, dalej uważasz, że jestem taka zła?
- powiedziałem to pod wpływem emocji, nie chciałem cię urazić
- masz mnie za okrutną?
- nie znam cię na tyle by to określić
- dlaczego broniłeś Cho
- bo tak postępują przyjaciele
Zranił mnie tymi słowami, uważał ją za przyjaciółkę, a mnie nie.
- dobrze, teraz wszystko jest jasne - powiedziałam - nasza relacja to był błąd, który nigdy nie powinien powstać
Po tych słowach odeszłam. Starając się nie rozpłakać. Polubiłam towarzystwo chłopaka, jednak jemu nie odpowiadało moje.

Pomóc ślizgonceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz