Melanie
Całą sobotę od samego rana spędziłam z dziewczynami, szykując się na imprezę. Lauren ciągle biegała po sali bankietowej, doglądając dekoracji, instruując DJ-a i co chwilę gdzieś wydzwaniając. Około szesnastej przyjechał tort i katering. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Toaletka Lauren całkowicie zawalona była naszymi kosmetykami, kiedy puściłyśmy sobie w jej sypialni ulubioną muzykę i zaczęłyśmy się ubierać. Najpierw obie zajęłyśmy się Cass, a kiedy już była zrobiona na bóstwo, kazałyśmy jej siedzieć nieruchomo aż do rozpoczęcia imprezy. Podczas gdy ja robiłam swój makijaż, zakręciła mi włosy w sprężyste loki przy końcach. Swoje długie, czarne pasma pozostawiła wyprostowane.
Lauren była gotowa najszybciej z nas trzech, bo postawiła na bardziej naturalny, choć wciąż elegancki wygląd. Jej sukienka była prosta, ale uzupełniła ją dodatkami. Przy jej urodzie wystarczyło to, by wyglądała jak modelka. Potem, niczym wróżka chrzestna z Kopciuszka wyciągnęła swoją kasetkę z biżuterią i pożyczyła nam pasujące akcesoria. Ona i Cass postawiły na złoto, a ja zaufałam ich namowom i wzięłam srebrne dodatki.
Teraz dochodziła dwudziesta i we trójkę stanęłyśmy przed frontowymi drzwiami, żeby witać gości. Samochody powoli wjeżdżały na podjazd. Odgarnęłam włosy na plecy i po raz ostatni wygładziłam fałdy mojej spódnicy. Finalnie zdecydowałam się na długą satynową suknię w kolorze lawendowym i byłam nią po prostu zachwycona.
Znałam większość przybyłych, głównie z widzenia w szkole, choć niektórzy byli mi obcy, bo dziewczyny zaprosiły także swoich dalszych znajomych. Lauren kierowała gości do sali, a Cass tonęła w uśmiechach, przyjmując prezenty i życzenia. Wyglądała jak księżniczka w szerokiej różowej sukni i dobranych do niej rękawiczkach. Już po zobaczeniu przystrojonej sali rozkleiła się i zaczęła na przemian nas ściskać, dziękując za przygotowanie wszystkiego. Razem z Lauren spędziłyśmy sporo czasu na organizacji i planowaniu, kontaktując się jeszcze w sprawach pieniężnych z rodzicami Cass, ale było warto. Miałam nadzieję, że te urodziny będą wyglądać dokładnie tak, jak sobie wymarzyła.
Nasz prezent też był już dawno ustalony i zapakowany w ozdobną torebkę. Były nim bilety na koncert The Neighbourhood, który miał się odbyć na miejskim festiwalu za dwa tygodnie. Cass była ich ogromną fanką, ale pamiętałamm, jak było jej przykro, że nie zdążyła kupić biletów. Troye poruszył za sznurki swoich znajomości i dokonał cudu, zdobywając dla nas sześć wejściówek.
Zamierzaliśmy wręczyć jej go wszyscy razem. Tyle, że po około dwudziestu minutach od rozpoczęcia imprezy dostałyśmy od chłopaków wiadomość, że samochód się zepsuł, więc się spóźnią.
Cass spanikowała, bo to oznaczało rysę na idealnym planie przebiegu całych urodzin, ale Lauren z właściwym sobie stoickim spokojem zarządziła po prostu, że tort, zamiast na początku, wjedzie, kiedy tylko się pojawią, a zabawę póki co można rozpocząć.
CZYTASZ
reflections | justin bieber
FanfictionJustin i Melanie byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Znali siebie nawzajem lepiej, niż ktokolwiek inny. Byli niemal jak swoje lustrzane odbicia, a ich przyjaźń była jedną z tych "od zawsze i na zawsze". Do momentu, gdy w jej miejsce wkroczyło...