Melanie
Justin oparł się o ścianę, a ja o swoje kolana, podczas gdy nasze oddechy odbijały się echem po pustym korytarzu.
- Ja pukam, ty otwierasz - odezwałam się wreszcie półgłosem bo zza drzwi już słyszałam głos nauczycielki angielskiego. Byśmy spóźnieni o 15 minut, choć, trzeba przyznać, z mojej winy. Justin nie musiał wiedzieć, że włączałam dziś drzemkę z 20 razy, zanim zdecydowałam się wstać. Na szczęście rano nie mieliśmy cięższej lekcji.
Chłopak odczekał aż szum w klasie ucichł i usłyszeliśmy "proszę". Otworzył drzwi, przepuszczając mnie pierwszą i weszliśmy do sali.
- Przepraszamy za spóźnienie - wyrecytował, a kobieta nawet nie pytała o powód tylko kiwnęła głową i odwróciła się z powrotem do tablicy. Jedno spojrzenie utwierdziło mnie w tym że będę miała sporą notatkę do odpisania.
Justin poszedł do chłopaków na tyły, a ja usiadłam w ławce przed nimi, gdzie czekało na mnie wolne miejsce z brzegu. Blondynka pod oknem przerwała na moment pisanie aby posłać mi uśmiech, a siedząca obok ubrana na różowo Azjatka pomachała mi na przywitanie.
- Jak ci się podoba? - szepnęła, nachyliwszy się do mnie, kiedy tylko usiadłam. Wskazała na swoje włosy gdzie w lśniące pasma wpięta była różowa spinka w cekiny. Zapewne jej nowa zdobycz. Przyjrzałam się świecidełku.
- Jest słodka - stwierdziłam szczerze, a ona rozpromieniła się. Też kochałam różowy kolor, ale jej chyba nikt nie dorównywał. Błyszczące akcesoria, cekiny i ciuchy w każdym odcieniu różu były jedną z jej charakterystycznych cech.
Z kolei styl siedzącej obok Lauren był kompletnie przeciwstawny; stonowane, szykowne ubrania i delikatna biżuteria mówiły same za siebie o tym, jak sytuowana jest jej rodzina. Nawet jej imię było gustowne. Czasami czułam, że przy nich dwóch wypadam blado i bez wyrazu, ale cieszyłam się, że pomimo naszych różnic udało nam się złapać między sobą nić porozumienia.
Nasz wybór miejsc wielokrotnie skutkował już groźbami przesadzenia, bo ciągle gadaliśmy. Ławki w tej szkole były akurat potrójne, więc idealnie dla nas. Bo w sumie była nas szóstka. Ja, Justin, Troye, Cass, Lauren i Jaden. Całą grupą trzymaliśmy się razem od gimnazjum, poza mną i Justinem oczywiście, bo my przyjaźniliśmy się, odkąd sięgałam pamięcią.
☆₊˚✧ ゚
- Jedziemy z Mel coś zjeść - oznajmił Justin, kiedy schodziliśmy po schodach, w kierunku skrzydła stołówkowego gdzie zbierała się cała szkoła. Wbrew panującym stereotypom na temat szkolnego jedzenia, u nas nie było ono złe, ale od czasu do czasu woleliśmy wyskoczyć do którejś z pobliskich knajpek.
- Jaden, mogę samochód? - Justin spojrzał przez ramię na chłopaka, który przewrócił oczami, ale rzucił mu kluczyki. Wyszliśmy na parking i Cass dołączyła do naszej dwójki.
- Jadę z wami.
- W takim razie my jedziemy twoim - Jaden klepnął Troye'a w ramię - Mam ochotę na kebaba.
- Nie macie nic przeciwko, jeśli się przyłączę, prawda? - Lauren stanęła obok nich przy ciemnoczerwonym aucie chłopaka, uśmiechając się przesłodzenie i ściskając swoją torebkę na złotym łańcuszku.
- A czy to odpowiednie miejsce dla ciebie, królowo angielska? - zakpił Troye, odblokowując pilotem drzwi i łapiąc za klamkę. - Jeszcze pobrudzisz te swoje ciuchy.
- Jedzenie ze szkoły nie jest odpowiednie dla mojego delikatnego podniebienia - teatralnie ułożyła dłoń na czole, odpowiadając mu tym samym tonem. Uwielbiałam ją za to, że miała dystans do siebie i nie uważała za lepszą od reszty z nas.
- Przypomnij mi, czemu w ogóle chodzisz do publicznej szkoły?
- Bo tam są same snoby.
- Czyli pasowałabyś idealnie.
Spojrzała na Jadena krzywo, ale wszyscy równo się śmialiśmy. Justin stojący między mną, a Cassidy objął nas ramionami.
- A więc chodźmy, drogie panie.
Z przyzwyczajenia chciałam usiąść na siedzeniu pasażera, ale przyjaciółka uprzedziła mnie w tym.
- Gdzie jedziemy? - zapytał chłopak, kiedy wyjechaliśmy na główną drogę. Zerknął na nas w bocznym lusterku, zanim skoncentrował się ponownie na samochodzie przed nami.
- Waffle House - rzuciłam propozycją.
- A coś innego? Jedliśmy gofry rano.
- Kto jadł, ten jadł - przypomniałam ponuro, a Cass powędrowała między nami zdezorientowanym wzrokiem, nie wiedząc o co chodzi, więc tylko uśmiechnęła się pod nosem.
- Bez przesady. Zostawiłem ci jednego - odparł tonem świętoszka, uśmiechając się do mnie bezczelnie. Wow, dzięki za łaskę. - I tak pewnie przy ich robieniu próbowałaś.
- No właśnie wyobraź sobie, że nie. Przez ciebie głoduję - wytknęłam mu żartobliwie, obracając telefon w dłoniach - Poza tym obiecałeś mi.
- Okej. Obiecuję, że jeszcze zabiorę cię na te cholerne gofry, nawet sam ci je zrobię, tylko wątpię, żebyśmy teraz zdążyli.
- Może po prostu zajedziemy do Subwaya? - wtrąciła się wreszcie Cass, wskazując ręką - Jest dużo bliżej.
Justin skinął głową, przystając na tę propozycję, więc się poddałam. Dziewczyna włączyła radio, w którym leciał jeden z mainstreamowych kawałków i zaczęła nucić pod nosem. Justin też się dołączył. Oparłam kark o zagłówek, zamykając oczy i słuchając melodyjnych głosów przyjaciół. Od siedzenia na przeklętych szkolnych krzesłach zdążyły już mnie rozboleć plecy.
W barze, z racji godziny, nie było tłumów więc szybko zostaliśmy obsłużeni i mieliśmy czas, aby spokojnie usiąść. Justin był w toalecie, więc wzięłam jego jedzenie i zajęłyśmy z Cass jeden ze stolików pod oknem. Słyszałam, jak dziewczyna szeleści opakowaniami od słomki i swojego shake'a, gdy zagapiłam się na park za oknem. Staw błyszczał w słońcu i pływały po nim kaczki. Przeżuwałam moją kanapkę, rozmyślając nad tym, ile pieniędzy na nią wydałam. Normalnie brałam śniadania z domu, inaczej bym zbankrutowała. Tyle, że dziś nie miałam go z wiadomego powodu.
Wróciłam myślami, widząc kątem oka Justina, który szedł między stołami w naszą stronę.
- Siadaj - Cass poklepała swoje siedzenie, a chłopak opadł na kanapę obok mnie.
- Mogę? - zapytał, choć niepotrzebnie, bo i tak sam sięgnął po mój kubek herbaty mrożonej i pociągnął ze słomki spory łyk. Przesunęłam kubek na środek stolika, w zamian biorąc od niego kilka frytek. I tak zazwyczaj wychodziło tak, że wszyscy dzieliliśmy się swoim jedzeniem. Cass podała mu shake'a, ale potrząsnął głową z przewrotnym uśmiechem.
- Jeśli truskawkowy, to nie chcę.
Dziewczyna prychnęła, sącząc napój.
- Więcej dla mnie.
Uśmiechnęłam się, patrząc na nich i dokańczając swoje drugie śniadanie. Jak zwykle w towarzystwie przyjaciół i w ciszy baru, przerywanej jedynie dźwiękiem przyciszonego radia na zapleczu poczułam, że się odprężyłam. Nawet perspektywa powrotu do szkoły na kolejne cztery lekcje nie wydawała się już taka zła.
CZYTASZ
reflections | justin bieber
FanfictionJustin i Melanie byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Znali siebie nawzajem lepiej, niż ktokolwiek inny. Byli niemal jak swoje lustrzane odbicia, a ich przyjaźń była jedną z tych "od zawsze i na zawsze". Do momentu, gdy w jej miejsce wkroczyło...