Justin
- Dzień dobry - przywitałem się z mamą Cass, wchodząc za dziewczyną do jej domu.
- Justin! - kobieta uśmiechnęła się, wycierając dłonie w fartuch, zanim pospieszyła mnie przytulić. Obrzuciła mnie wzrokiem, odsuwając od siebie na długość ramienia - Dobrze cię znowu widzieć.
Już od progu czuć było słodki zapach; byłem tu jedynie parę razy w życiu, ale jej mama zawsze coś piekła, bo nie pracowała i całymi dniami była w domu.
- Zazdroszczę ci tego - powiedziałem, kiedy razem z Cass poszliśmy na górę. Potrząsnęła głową.
- Wolałabym mieć trochę więcej wolności. - otworzyła drzwi do swojego pokoju i rzuciła mi przepraszające spojrzenie - Sorry za ten bałagan. Siadaj, gdzie chcesz. Możesz już otwierać tą prezentację, a ja przyniosę nam coś do picia.
Klapnąłem na jej szerokie, miękkie łóżko i uruchomiłem leżącego na nim laptopa. Mój wzrok padł na stojącą w kącie klatkę, w której szurał czarny królik.
- Jeszcze żyje? - zaśmiałem się, spoglądając pytająco na Cass, która wróciła do sypialni z dwoma szklankami i talerzem pełnym ciastek, które jeszcze parowały. Obruszyła się na moje słowa.
- Czemu miałaby nie? Ma się dobrze - postawiła szklanki z wodą na szafce nocnej, a talerz na łóżku - Ale nie wyciągnę jej, bo mamy ciastka na łóżku.
Ugryzłem jedno z nich, a okruchy posypały się na pościel, więc szybko strzepnąłem je na ziemię. Dziewczyna ułożyła się na brzuchu obok mnie i wsunęła na nos okulary, zaczynając przeglądać prezentację.
- Dużo jeszcze zostało? - zapytałem, opierając na łokciu i patrząc jej przez ramię - Wiedziałem, że to się tak skończy i będziemy robić na ostatnią chwilę.
- Spokojnie - zaśmiała się - Jeszcze zdążymy.
Obrócilismy się jednocześnie, słysząc skrzypnięcie otwieranych drzwi. Cass westchnęła, wznosząc oczy do sufitu.
- Josie - przeciągnęła wyraz przez zaciśnięte zęby - Czego znowu chcesz?
No tak. Praktycznie zapomniałem, że Cass miała siostrę. Dziewczynka wyglądała jak jej kopia, nawet sposób, w jaki oparła się o drzwi, krzyżując obronnie ramiona sugerował, że są rodziną.
- Przyszłam, bo chciałam spróbować ciastek, a mama powiedziała, że są u ciebie.
Cass przesunęła talerz w jej stronę.
- Bierz nawet wszystkie i daj mi spokój.
Patrzyłem rozbawiony, jak mała przewraca na nią oczami. Potem wlepiła we mnie wzrok wielkich ciemnych oczu.
- Josie, ale ty wyrosłaś, wiesz? - uśmiechnąłem się do niej, widząc, że wyraźnie się speszyła - Ostatnim razem jak cię widziałem, ledwo zaczynałaś chodzić.
Nawet Cass uśmiechnęła się na to wspomnienie. Podrapała się po czole.
- No, już. Zjeżdżaj. Robimy projekt do szkoły, nie przeszkadzaj nam - rozkazała, kiedy jej siostra nadal nie poruszyła się z miejsca. Wstała i otworzyła drzwi, wypychając ją z pokoju. Widziałem, jak pochyla się, gdy Josie mówiła jej coś do ucha, a potem parsknęła z niedowierzaniem, zatrzaskując za nią drzwi.
- Co? - zapytałem rozbawiony jej miną.
- Powiedziała, że właśnie się w tobie zakochała. I żebym częściej cię zapraszała.
Ukryłem twarz w dłoniach, śmiejąc się razem z nią, trochę zażenowany. Jeszcze tylko tego brakowało.
Czyli to u was rodzinne - chciałem zażartować, ale ugryzłem się w język. Cass nadal mi nie powiedziała, że coś do mnie czuje. Wciąż udawałem, że nic nie wiem, ale coraz częściej się spotykaliśmy poza szkołą i chyba można by już uznać, że ze sobą kręciliśmy.
CZYTASZ
reflections | justin bieber
FanficJustin i Melanie byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Znali siebie nawzajem lepiej, niż ktokolwiek inny. Byli niemal jak swoje lustrzane odbicia, a ich przyjaźń była jedną z tych "od zawsze i na zawsze". Do momentu, gdy w jej miejsce wkroczyło...