Justin i Melanie od dziecka byli najlepszymi przyjaciółmi. Znali siebie nawzajem lepiej, niż ktokolwiek inny, a ich przyjaźń była jedną z tych "od zawsze i na zawsze". Do momentu, gdy w jej miejsce wkroczyło uczucie o wiele silniejsze, którego nie m...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Melanie
Pchnęłam ciężkie szklane drzwi, które wydały przy tym delikatny dźwięk dzwoneczków, wchodząc do kawiarni. Otoczyło mnie ciepłe światło i wszechobecny zapach kawy oraz świeżych ciastek.
- Już jestem - przywitałam się z jedyną kelnerką, wchodząc na zaplecze. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na mój widok, z wyraźną ulgą.
- To dobrze, bo ja muszę już lecieć.
Patrzyłam, jak pospiesznie rozwiązuje swój fartuch od uniformu. Z tego, co dowiedziałam się od cioci, popołudniami miała zajęcia na uczelni i dlatego nie mogła wziąć więcej zmian. Kelnerki ciągle przychodziły i się zwalniały, dlatego już któryś z kolei raz przychodziłam w zastępstwie, dopóki nie znajdą nikogo nowego.
Nie narzekałam, bo mogłam bez stresu dorobić trochę pieniędzy, chociaż im dłużej, tym coraz bardziej miałam dość chodzenia tu prosto ze szkoły i wracania późnym wieczorem. Na szczęście moja zmiana była tylko trzy razy w tygodniu i do końca tego miesiąca.
Odłożyłam swoje rzeczy i siegnęłam po jeden z wiszących na wieszaku fartuchów. Przełożyłam go przez głowę i zawiązałam go wokół bioder, a następnie zebrałam włosy w niskiego kucyka.
- Dużo było dziś klientów?
- Niezbyt - zmarszczyła nos, zapinając kurtkę - O ile ruch nie zacznie się wieczorem, będziesz mogła mieć po prostu czas dla siebie. Lecę, pa.
Pożegnałam się z nią, a potem stanęłam za ladą. W pomieszczeniu nie było nikogo poza chłopakiem, wyglądającym na studenta, który siedział przed otwartym laptopem z słuchawkami na uszach i cicho rozmawiającą parą przy stoliku w kącie.
Z braku zajęcia zaczęłam porządkować syropy i inne dodatki do napojów, a potem zabrałam się za wycieranie lady, aż lśniła. Właśnie kończyłam, kiedy rozległy się dzwoneczki i ktoś wszedł. Odruchowo podniosłam głowę. Cole wyglądał na tak samo zaskoczonego, jak ja.
- Nie wiedziałem, że tu pracujesz - odezwał się jako pierwszy, stając przy ladzie.
- Rodzinny biznes - wyjaśniłam krótko i lekko się uśmiechnęłam, stukając paznokciami o kasę - Co dla ciebie?
Zapatrzył się w menu za moimi plecami, ale już za moment wrócił wzrokiem do mnie.
- Cokolwiek, byle było zimne. Może być kawa mrożona. Thompson dał nam niezły wycisk na treningu - zaśmiał się, odgarniając z czoła włosy, które były wyraźnie mokre po prysznicu.
Wzięłam jeden z przezroczystych plastikowych kubków i wsypałam do niego kostki lodu. Radio szumiało cicho w tle. Wtedy drzwi ponownie się otworzyły, a ja i chłopak odwróciliśmy się, żeby spojrzeć, kto to.
Zobaczyłam Cass i Justina, którzy wchodząc, przerwali rozmowę. Dziewczyna pomachała mi, szeroko uśmiechnięta, a Justin tylko kiwnął głową w moją stronę. Można było dostrzec jego wyraźne zaskoczenie, gdy zobaczył Cole'a, ale podniósł dłoń w geście przywitania, a brunet zrobił to samo.