Melanie
Liczyłam, że zastanę pusty dom, ale nie miałam tego szczęścia. Po kuchni kręcili się tata i Jake. Jak widać, zdążyli już wrócić ze swojego popołudnia na basenie. Żałowałam, że nie pojechałam z nimi. Okazja, żeby spędzić z ojcem czas i chociaż przez kilka godzin udawać normalną rodzinę, zdarzała się raz na ruski rok, a ja właśnie straciłam ją na rzecz mojej, pożal się boże, randki.
Zsunęłam mokre buty, a gdy podniosłam głowę, napotkałam uważne spojrzenie Jake'a, który stał w drzwiach ze skrzyżowanymi rękoma.
- Wszystko okej? - zapytał podejrzliwie, ale widziałam, że jest zmartwiony. Złapałam też zaskoczony wzrok taty zza jego pleców i wymusiłam uśmiech.
- No, tak.
Oczywiście, że w to nie uwierzyli, biorąc pod uwagę, że przedstawiałam sobą obraz nędzy i rozpaczy, ale nie będę przecież opowiadać im, co zaszło.
- Justin mnie odprowadził - rzuciłam, jakby to miało wszystko wyjaśnić. Jake podążył za mną wzrokiem, gdy wyminęłam go i poszłam do swojego pokoju.
Gdy czterdzieści minut później wyszłam z łazienki, czułam się jak nowy człowiek. Może z wyjątkiem tego, że cały czas miałam ciężkie serce i wiedziałam, że jakkolwiek nie spróbuję odwrócić od tego uczucia swojej uwagi, ono nadal będzie mi towarzyszyło. Usiadłam na łóżku, a mój telefon zabrzęczał. Lauren pytała, jak się trzymam i czy jestem już w domu. Odpisałam, że tak, i że nie ma czym się martwić, a potem wzięłam do ręki gitarę i pochyliłam się nad nią. Strzepnęłam dłonią delikatną warstwę kurzu, która zdążyła już na niej osiąść i uświadomiłam sobie, jak dawno nie była używana.
Zagłuszyłam dźwięki przejeżdżających za oknem samochodów i stukającego o parapet deszczu, który znów zaczął padać, kiedy moje palce przejechały po strunach, tworząc losową melodię. Starałam się nie być głośna, bo reszta domowników zapewne już szykowała się do spania. Dochodziła już dwudziesta druga. Oczy mnie piekły, ale nie byłam śpiąca. Kiedy szumi ci w głowie, nie masz ochoty spać. A ja miałam tyle do przemyślenia, że nawet nie wiedziałam, od czego zacząć.
Szczerze mówiąc, sama nie potrafiłam określić, jak się czułam. Przynajmniej nie miałam ochoty płakać. Ale im dłużej myślałam o tym, co zaszło, tym bardziej ogarniała mnie wściekłość. Na siebie, za bycie naiwną. Po co pchałam się w jakieś randki, skoro nawet nie zależało mi, żeby być teraz w związku? A głównie na Cole'a, bo to przecież on jako pierwszy dał do zrozumienia, że mu zależy. Dałam mu szansę, a skończyło się tak, że sama wyszłam na desperatkę.
Pomyślałam o tych wszystkich sytuacjach, kiedy zapalała mi się w głowie czerwona lampka, ale ignorowałam ją i zawsze miałam dla Cole'a jakieś usprawiedliwienie. Przypomniałam sobie słowa Justina, o tym, że zawsze próbuję widzieć w ludziach tylko dobro. Szkoda, że nie posłuchałam go już wtedy. Oszczędziłabym sobie upokorzenia, ale cóż, zapracowałam sobie na nie własną głupotą.
CZYTASZ
reflections | justin bieber
FanfictionJustin i Melanie byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Znali siebie nawzajem lepiej, niż ktokolwiek inny. Byli niemal jak swoje lustrzane odbicia, a ich przyjaźń była jedną z tych "od zawsze i na zawsze". Do momentu, gdy w jej miejsce wkroczyło...