26 ★ heaven and back

45 3 19
                                    

Melanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Melanie

Złożyłam ubrania i właśnie odkładałam je na krzesło, gdy usłyszałam szczęknięcie drzwi pokoju. Odruchowo się odwróciłam; to Justin wyszedł spod prysznica. Włosy miał lekko wilgotne, a szare dresy zwisały luźno na jego biodrach.

W oczy rzuciły mi się tatuaże na jego klatce piersiowej. A więc to te, które poszedł robić z Cass. Przy jednym obojczyku miał rzymskie cyfry, przy drugim koronę. A na jego bicepsie zobaczyłam głowę tygrysa; mięśnie napięły się, gdy podniósł rękę, odgarniając lekko wilgotne włosy z czoła. Boże, ale to wyglądalo gorąco. Poczułam irytację, że to Cass zobaczyła je jako pierwsza.

- Nie zabraniam ci patrzeć, to nie grzech – rzucił z zaczepnym uśmiechem, stając tuż przede mną i wieszając ręcznik na oparciu krzesła.

- Właściwie, pożądliwość to grzech – wymądrzyłam się, ale natychmiast tego pożałowałam, widząc, jak jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.

- Och, więc mnie pożądasz?

Parsknęłam, starając się ukryć zmieszanie.

- Po prostu widzę twoje tatuaże pierwszy raz – odparłam wymijająco, próbując ignorować jego intensywne spojrzenie. Światło lampy łagodnie padało na jego twarz, rzeźbiąc cień na linii szczęki i przyciągając mnie jak magnes. Był zdecydowanie bliżej, niż by mi się to podobało. Cofnęłam się o krok.

- Racja, jeszcze nie zdążyłem ci ich pokazać. Dopiero co ładnie się wygoiły - odparł i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Teraz nasze klatki piersiowe były dosłownie milimetry od siebie. Poczułam, jak tył moich kolan dotknął łóżka, nie mogłam już bardziej się wycofać. Wyraźnie widziałam pojedyncze kropelki wody na jego skórze.

Poczułam, jak oddech więźnie mi w gardle. Kierowana nieodpartą siłą, jakby instynktownie, podniosłam dłoń i położyłam na jego piersi. Jego skóra była gładka i ciepła. Poczułam, jak jego mięśnie się napinają, jakby przeszedł przez niego jakiś elektryczny impuls. Jego wzrok podążył za moim ruchem. Nie zabrał mojej dłoni, miał opuszczone ramiona, jakby pozwalał mi na to, oczekując w milczeniu, co zrobię dalej.

- Serce ci wali - powiedziałam cicho, przejeżdżając delikatnie opuszkami palców po rzymskich cyfrach.

Na moment jego powieki lekko się przymknęły, jakby ten dotyk sprawił mu przyjemność, ale równocześnie jego usta wygięły się w delikatnym, zaczepnym uśmiechu. 

- Niezła wymówka, żeby mnie dotknąć - powiedział.

- Co to za liczba? 

- Rok urodzenia mamy. 

- A to? - moja dłoń przejechała miękko przez wgłębienie jego obojczyka do ramienia. Wyczulam szybki puls pod jego skórą, gdy moje palce znalazły się na jego bicepsie. 

reflections | justin bieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz