Obserwowałem ją kompletnie bez żadnego wyrazu twarzy. Czułem, że jej ojciec na mnie spojrzał, ale nie odwróciłem od niej wzroku. Widać było po niej, że też czuła się nieco skrępowana całą tą sytuacją, w której nagle się znaleźliśmy. Jednak znaleźliśmy się w niej przez nią. Tylko i wyłącznie. Byłem zły, że wciągnęła mnie w tą rodzinną sprawę. Siedziałem sobie tylko grzecznie. Nic złego nie robiłem. Nawet się nie odzywałem...
– Tato, po prostu daj nam spokój. Nie wtrącaj się w tę relację, nic nie rób. Daj nam żyć, dobrze?
– Dlatego przyszliście razem – szepnął pod nosem. Aż miałem ochotę prychnąć głośno. Tak, z pewnością dlatego przyszliśmy razem. – Czemu o niczym mi nie powiedzieliście? Czemu to przed nami ukrywaliście? Mogliśmy nam powiedzieć, Soleil.
– Bo jesteś jego klientem.
Jak stracę przez nią klienta, który przynosi kancelarii ogromne zyski, to ją zamorduję w tej windzie.
– To prawda, panie Stafford? – zwrócił się do mnie. Tylko lekko skinąłem głową. Nawet nie chciało mi się odzywać. Nie chciałem jej jednak wkopać. Mogła po prostu pojechać do niego wieczorem i poinformować go, że się na przykład pokłóciliśmy i postanowiliśmy się rozstać. Mogła wymyślić dosłownie cokolwiek... Skoro w to jej uwierzył, to w inną bajkę także by to zrobił. – To przecież cudowne wieści!
No nie bardzo...
– Musicie przyjść do nas jutro na obiad. Moja żona wspaniale gotuje. Na pewno będzie panu smakowało – powiedział nagle dość podekscytowany. Uspokój się gościu, bo ci pikawa siądzie... Nigdzie się nie wybieram. – W końcu będziemy mieli okazję lepiej się poznać. – Powoli obróciłem głowę w jego stronę i uniosłem nieznacznie kącik ust. – To wtedy na obiedzie o wszystkim spokojnie porozmawiamy. Dzisiaj już nie będę mógł się na niczym skupić. Pójdę już. Od razu do niej zadzwonię i powiem jej, że wpadniecie. Nie macie wyjścia, dzieci. Do widzenia, panie Stafford.
– Do widzenia, panie Beaumont.
Jak tylko wyszedł, zdjąłem okulary, które położyłem na stole i chwyciłem filiżankę z kawą. Brunetka zaczęła nerwowo ruszać dłońmi, wpatrując się w pustą ścianę. Chyba dopiero wtedy zdała sobie sprawę, co zrobiła. Jak bardzo się wkopała... I mnie przy okazji też. No cóż... Wychodziło na to, że spotykałem się z kimś, a nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Życie jednak potrafi zaskoczyć...
– Bardzo pana przepraszam, panie Stafford – powiedziała nagle.
– Laurent. Wystarczy Laurent – mruknąłem, spoglądając w okno. – Jesteś tylko dwa lata ode mnie młodsza. Co to w ogóle było, co? Po co to wszystko?
– Chciałam, żeby dał mi spokój.
– Cudowny powód, naprawdę... Nikt inny ci nie przyszedł do głowy? Musiałaś wciągać w to mnie? Nawet mnie nie znasz. Mogłem mieć narzeczoną... Albo żonę. Od razu wiedziałby, że kłamiesz – spojrzałem na nią. Jednak ona unikała kontaktu wzrokowego.
– Trochę cię kojarzę. Czytałam też różne artykuły na twój temat w sieci. O twoim życiu miłosnym także. Na początku w windzie cię nie rozpoznałam. Dopiero jak się przedstawiłeś. Wyglądasz lepiej niż na zdjęciach, trzeba to przyznać.
– Nie mam nastroju na takie żarty, panno Beaumont. Co teraz? Myślisz, że pójdę z tobą na ten rodzinny obiad? Chciałbym cię też poinformować, że twój ojciec zna mojego ojca. Mogę się założyć, że mu o nas powie. Jestem wręcz pewny, że po rozmowie z twoją mamą, to właśnie do niego zadzwoni, żeby go zapytać, czy o nas wiedział. I zgadnij, co powie... Że nie wiedział. Bo ja jeszcze godzinę temu nie wiedziałem, że w ogóle istniejesz. – Pokręciłem z niedowierzaniem głową i spojrzałem na mój telefon, który zaczął dzwonić. Pokazałem brunetce, że to moja mama. Od razu odebrałem i włączyłem głośnik, bo wiedziałem, jak potoczy się ta rozmowa. – Cześć, mamo.
CZYTASZ
Ślub na kilku warunkach
RomanceŻycie Laurenta Stafforda, doświadczonego adwokata, diametralnie zmienia się, gdy przez przypadkowe spotkanie z Soleil Beaumont zostaje wciągnięty w wir nieprzewidywalnych wydarzeń. Ojciec dziewczyny, pragnąc dla niej szczęścia, zaczyna rozmawiać prz...