Przeciągnąłem się, gdy poczułem na mojej twarzy coś mokrego. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to Budyń. Odsunąłem go ręką i otworzyłem powoli oko, żeby na niego spojrzeć. Po chwili przypomniałem sobie, że w nocy piszczał mi przy uchu, dopóki nie pozwoliłem mu ze mną spać. Pogłaskałem go i sięgnąłem po telefon, aby sprawdzić, która godzina.
– Ósma – szepnąłem pod nosem i przeniosłem z powrotem wzrok na psa. – Idziemy na spacer? Twoja mama pewnie jeszcze śpi – powiedziałem i ostrożnie się podniosłem. – Dobrze spełniam swoje tatusiowe obowiązki co? – wyszeptałem, sięgając po spodnie.
Gdy po kilku minutach się zebrałem, zobaczyłem na szafce obok drzwi klucze. Więc wziąłem je i zamknąłem w środku Soleil, gdy wyszedłem z Budyniem na spacer. Żeby mi nie uciekła...
Znaczy, żeby jej nikt nie porwał. I nie okradł.
Mnóstwo kobiet zagadywało mnie podczas tego spaceru z Budyniem. Gdybym wiedział, że psy tak magicznie działają na kobiety, to już dawno bym sobie jakiegoś sprawił... Może byłoby mi łatwiej poznać kogoś fajnego. Na pewno byłoby łatwiej niż na portalach randkowych. Zrobiłem mu przy okazji zdjęcie i wysłałem mamie z podpisem: Brawo, zostałaś babcią! A ona momentalnie do mnie zadzwoniła.
– Dzień dobry, mamo.
– Wiesz, że wolałabym zostać prawdziwą babcią, prawda? Ale taką też mogę ewentualnie być. Szczególnie że jest taki piękny. Komu ukradłeś psa? – zapytała od razu.
– To pies Soleil. Wabi się Budyń. Ona jeszcze śpi, więc postanowiłem go wyprowadzić. Widzisz, jakim jestem dobrym ojcem? Idealnym.
– Śpi? To... Wy...
– Nocowałem u niej, mamo. Jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi – wywróciłem oczami. – I to oboje.
– Czyli jednak to jest coś poważnego... Wiedziałam. Już na obiedzie widziałam, jak siebie patrzyliście. Tak się cieszę, Laurent. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.
– Zależy mi na niej, mamo. Przyjadę dzisiaj do was, dobrze? Chciałbym z wami o czymś porozmawiać. I o niej także. Bo my... Jesteśmy ze sobą trochę bliżej, niż wam powiedzieliśmy... – powiedziałem, stając na chwilę pod budynkiem, w którym mieszkała Soleil. Od razu zerknąłem na Budynia, który także na mnie patrzył. Sorry Budyń... Tatuś będzie czasem okłamywał ludzi.
– Wiem, syneczku. Było to po was widać. Nie jestem zła, że wcześniej mi o niej nie powiedziałeś. Jesteś dorosły, masz swoje tajemnice. Wiedziałam, że jeśli w końcu nam kogoś przedstawisz, to będzie to naprawdę coś poważnego. Ale musicie przyjechać kiedyś razem na obiad.
– Właśnie Soleil mi mówiła, że chętnie przyjeżdżałaby ze mną do was w niedziele, jeśli będzie chcieli. Też nie chciałaby przeszkadzać.
– Możesz ją przywozić, kiedy tylko chcecie. Drzwi są zawsze dla was otwarte. Tata też się cieszy, ale też chciałby ją lepiej poznać – odparła dość cicho. – Może dzisiaj ją zabierzesz ze sobą, co? Posiedzimy sobie razem. Może na śniadanie? Jedliście już? Nie jedliście, bo śpi. Zabierz ją i przyjedźcie.
– Zaproponuję jej to za pięć minut i ci napiszę, dobrze?
– Jasne. Czekam na wiadomość. Kocham cię.
– Ja ciebie też – odpowiedziałem i rozłączyłem się, podnosząc psiaka. – Idziemy do mamy. Może ty też byś z nami pojechał, co? Poznasz dziadków.
Wszedłem do mieszkania, a Soleil nagle wybiegła ze swojej sypialni.
– Boże, mogłeś mi zostawić jakąś kartkę. A ja szukałam Budynia i nigdzie nie mogłam go znaleźć...
CZYTASZ
Ślub na kilku warunkach
RomanceŻycie Laurenta Stafforda, doświadczonego adwokata, diametralnie zmienia się, gdy przez przypadkowe spotkanie z Soleil Beaumont zostaje wciągnięty w wir nieprzewidywalnych wydarzeń. Ojciec dziewczyny, pragnąc dla niej szczęścia, zaczyna rozmawiać prz...