Przeciągnąłem się rano na łóżku, jeszcze zanim otworzyłem oczy. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że nie byłem w mojej sypialni. Automatycznie obróciłem głowę w bok i dostrzegłem obok siebie śpiącą Soleil. Zasnęliśmy w jednym łóżku... Nawet nie pamiętałem końcówki filmu, więc musiało mnie odciąć nieco wcześniej. Laptopa nie było na łóżku, co oznaczało, że brunetka go odłożyła na szafkę. I mnie nie obudziła, żebym się wynosił z jej łóżka i poszedł do siebie. Wyglądała bardzo spokojnie, gdy spała. Jej dłoń leżała na poduszce blisko mojej twarzy.
Pewnie, żeby mnie nią jebnąć, gdybym za blisko się przysunął.
Usłyszałem obok szczeknięcie Budynia, co od razu obudziło Beaumont. Przykryła się nieco bardziej, jak tylko zorientowała się, że już nie śpię.
– Dzień dobry – odezwałem się. – Czemu mnie wczoraj nie obudziłaś? Poszedłbym do swojego łóżka.
– Szybko zasnąłeś, Stafford. Nie spodziewałam się tego po tobie. Jednak nie chrapałeś, to postanowiłam się nad tobą zlitować i cię nie budzić. Ten jeden i ostatni raz. Następnym razem skopię cię na podłogę.
To była Soleil, którą znałem. I lubiłem.
– Zapamiętam. Kawy?
– Chętnie – odpowiedziała, dlatego podniosłem się z łóżka i skierowałem w stronę kuchni. Budyń od razu pobiegł za mną. Otworzyłem całe drzwi, prowadzące do ogrodu i włączyłem po chwili ekspres. Obserwowałem przez chwilę psa, który biegał jak szalony. Zrobił kilka okrążeń po ogródki i wbiegł do salonu. Okrążył kanapę i wybiegł z powrotem... – Z mlekiem!
– Wiem, jaką pijesz kawę... – powiedziałem bardziej sam do siebie, bo ona nie mogła tego usłyszeć. – Budyń! – zawołałem go, ale on stał już w drzwiach. – Pójdziemy na spacer, jak wypiję kawę. Znaczy pojedziemy. Zabiorę cię na wycieczkę za miasto i tam sobie pochodzisz. Zadowolony? Okolica już pewnie ci się znudziła...
– Też chcę – mruknęła Soleil, stając w progu. – Czemu tylko jego chcesz zabrać na wycieczkę?
– Myślałem, że jedziesz do pracy. – Wzruszyłem ramionami. – Możesz zabrać się z nami, jeśli masz ochotę.
– Chętnie. Wczoraj się dowiedziałam, że wasza kancelaria organizuje co roku spotkania dla bezdomnych osób czy ogólnie potrzebujących.
– Tak. W okresie przedświątecznym. Żeby mogli zjeść coś ciepłego. Tata to kiedyś zorganizował, ale jakoś na wiosnę i później stwierdził, że przed świętami byłoby lepiej, bo ludzie będą mogli się ogrzać. Dość sporo firm zaczęło się do tego przyłączać przez te lata. Duża część osób w trakcie tego spotkania znajduje też zatrudnienie. U nas albo u którejś z tych firm... Musisz kiedyś przyjść. Zawsze jest cudowna atmosfera. Może też kiedyś się przyłączycie? Kto wie?
– Dlatego właśnie o to zapytałam. – Podeszła bliżej i usiadła przy wyspie kuchennej. – Porozmawiam z tatą w tym roku. A dzisiaj... Gdzie jedziemy? Zna pan jakieś ciekawe miejsca za miastem, panie mecenasie?
– Możemy pojechać nad jezioro.
– Już mi się podoba. To zadzwonię do firmy, że jednak dzisiaj nie przyjadę. Aha, bo miałam cię zabrać na obiad – powiedziała, przypominając sobie, o czym rozmawialiśmy wieczorem. – To zjemy gdzieś po drodze.
– Zgoda. Więc oficjalnie ogłaszam dzień poza domem. Budyń chyba najbardziej się cieszy – zaśmiałem się, obserwując go uważnie. – Tak? Cieszysz się? – Kucnąłem przy nim, jak tylko do mnie podbiegł. – Nawet mamusia zrobiła sobie wolne, wierzysz w to? Ja też nie. Taka pracoholiczka... Nikt nam nie uwierzy.
CZYTASZ
Ślub na kilku warunkach
RomanceŻycie Laurenta Stafforda, doświadczonego adwokata, diametralnie zmienia się, gdy przez przypadkowe spotkanie z Soleil Beaumont zostaje wciągnięty w wir nieprzewidywalnych wydarzeń. Ojciec dziewczyny, pragnąc dla niej szczęścia, zaczyna rozmawiać prz...