Rozdział 7

1.8K 109 2
                                    

Kilka minut po podpisaniu umowy zadzwonił do mnie Liam. Powiedział, że razem z naszymi znajomymi wybrali się na kluby i zapytał, czy bym do nich nie dołączył. Rozmawialiśmy przez głośnik, więc skupiłem wzrok na brunetce, która cicho zapytała, czy mogłaby również się przyłączyć. Zaproponowałem to Liamowi i zapytałem, czy nie mają nic przeciwko, jeśli zabiorę ją ze sobą. Nagle stał się bardzo podekscytowany perspektywą poznania jej.

Soleil stwierdziła, że pojedziemy do niej taksówką, żeby odwieźć psa, a ona przy okazji się przebierze. I prosto od niej pojedziemy do klubu. Uzgodniliśmy, że jeśli ktoś zauważy pierścionek, to dopiero wtedy im powiemy, że akurat tego wieczoru się zaręczyliśmy.

Ubrałem przed wyjściem błękitną koszulę i podwinąłem rękawy do łokci. Soleil stanęła przede mną i chwyciła moją rękę, przyglądając się z bliska tatuażom.

– Muszę je znać. Chociaż trochę – powiedziała cicho. – Też zawsze chciałam sobie zrobić tatuaż. Może pójdziesz ze mną kiedyś? Sama na pewno nie pójdę, bo się boję.

– Naprawdę chcesz, żebym z tobą poszedł?

– To stresująca sytuacja, a mamy się wspierać, prawda? – podniosła wzrok i spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi, ciemnymi oczami. Mój wzrok jednak dość szybko zjechał na jej usta. Mieliśmy zapisane w umowie, że czasem będziemy musieli się pocałować. Wśród ludzi oczywiście... Dla większej wiarygodności. Byłem bardzo ciekawy, w jakich okolicznościach dojdzie do tego pierwszego pocałunku.

– Pójdę z tobą, jeśli będziesz tego chciała.

– Cudownie. Chodźmy. Taksówka podjechała.

Milczeliśmy w taksówce przez całą drogę. Kobieta przez większość drogi siedziała w telefonie, trzymając na kolanach śpiącego szczeniaka.

 – Pomogę ci jutro przewieźć kilka rzeczy – odezwałem się, jak tylko wysiedliśmy z taksówki.

– Dziękuję. Pomoc mi się przyda. Masz większy samochód, więc więcej rzeczy do niego wejdzie.

– Od razu ci powiem, że jakbyś chciała wyjść z klubu, to mi to powiedz. Złapiemy taksówkę. Odwiozę cię i wrócę sobie do domu – powiedziałem, idąc za nią w stronę wejścia do budynku. – Lubisz tańczyć?

– Pewnie. Powiedz mi, że ty też...

– Tak, lubię.

– Coraz bardziej mnie pan zaskakuje, panie Stafford – zaśmiała się cicho, otwierając drzwi. – Jeszcze mi powiedz, że umiesz śpiewać... Wtedy powiem, że trafiłam w totka.

– Nie wiem, czy umiem, ale lubię.

– To nawet lepiej.

Miała bardzo kolorowe mieszkanie. Byłem ciekawy, czy mój dom niedługo też będzie taki kolorowy. Czy bym narzekał? Niekoniecznie. Miała wszędzie jakieś zdjęcia. Na ścianach, w ramkach na szafkach. Oglądałem je po kolei, gdy ona poszła się przebrać. Na niektórych była z rodzicami, a na innych prawdopodobnie ze swoimi koleżankami.

Ciekawe, czy nasze zdjęcie też kiedyś oprawi...

Może ze ślubu?

– Może też ubiorę błękitną sukienkę? – usłyszałem jej głos, dochodzący z innego pomieszczenia.

– Odgapiasz się ode mnie? – zażartowałem. – Ubierz. Będziemy dopasowani.

– Dobra, to założę. Napisali ci, w jakim dokładnie klubie są?

– Tak – odpowiedziałem jej, zajmując miejsce na kanapie. – Wysłali mi też adres. Daj znać, jak będziesz kończyła się ogarniać, to zamówię taksówkę.

Ślub na kilku warunkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz