Rozdział 25

1.5K 107 2
                                    

Początek naszej podróży poślubnej przypominał trochę rollercoaster. Zdecydowanie można było tak o tym powiedzieć. Zaczęliśmy dość słabo, później pięliśmy się w górę, gdy sobie wszystko wytłumaczyliśmy. Chodziliśmy za ręce, uprawialiśmy seks, było cudownie. I nagle wszystko pierdolnęło. Dosłownie.

Po naszej rozmowie wróciłem do domu. Soleil jeszcze w nim nie było. Dość długo nie wracała. Chodziłem po całym domu, kręcąc w dłoni telefonem. Nawet dzwoniłem do niej kilka razy, ale nie odebrała. To uczucie odrzucenia coraz bardziej narastało, zwłaszcza gdy pamiętałem, że po tym, co jej wyznałem, nie powiedziała ani słowa, tylko uciekła. Tak po prostu. Wypełniał mnie także smutek, a nawet złość.

Czułem też wyrzuty sumienia, że tak szybko coś do niej poczułem.

Może faktycznie wydarzyło się to zbyt szybko i pomyliłem to uczucie z czymś innym?

Usiadłem w końcu przed telewizorem, próbując zająć czymś głowę. Nie pomogło. Szczególnie że akurat wtedy drzwi od domu się otworzyły.

Zerknęła na mnie tylko przelotnie, ale nie odezwała się nawet słowem. Nalała sobie do szklanki wody i poszła do swojej sypialni, w której się zamknęła. Momentalnie wzrosła we mnie frustracja. Widocznie nie zasługiwałem na żadne wyjaśnienie.

Nie chciałem z nią się kłócić, więc postanowiłem dać jej spokój. Przez chwilę zastanawiałem się, czy faktycznie nie powinienem poczekać, aż to ona podejmie pierwszy krok. Przekazałem jej wszystko, co miałem do powiedzenia. Reszta była w jej rękach. Nie miałem również za co przepraszać, ponieważ nie zrobiłem nic złego, co mogłoby ją zranić, czy skrzywdzić.

W tamtym momencie marzyłem wręcz o powrocie do Harborview.

Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon. Mama. Od razu chwyciłem urządzenie i wyszedłem przed dom.

– Cześć, mamo – przywitałem się, po odebraniu połączenia. – Co tam słychać? Wszystko w porządku?

– Cześć, synku. Wszystko dobrze. Tylko tata trochę gorzej się poczuł, ale był u lekarza i wszystko jest w porządku.

– Nie może zapominać o lekach. Na pewno wszystko dobrze?

– Tak.

– To daj mi go do telefonu – powiedziałem, chcąc się samemu o tym przekonać. – Leora u was była?

– Nawet teraz u nas jest. Elvis też przyjechał. To on nas tam zawiózł.

– Później mu podziękuję.

– Laurent? – usłyszałem głos taty. Odetchnąłem z ulgą. – Cześć, synu. Ta twoja mama to zawsze chce cię niepotrzebnie stresować, wiesz? Nic mi nie jest.

– Musisz brać leki, tato. Nie możesz o nich zapominać. Mama też ma ostatnio sporo na głowie, to pewnie też zdarzy jej się o nich zapomnieć. Powiem Leorze, żeby też cię lepiej pilnowała. Przynajmniej do momentu, aż nie wrócę. Dobrze cię słyszeć, wiesz?

– Wszystko w porządku, synu? Coś się stało?

Na szczęście nie rozmawialiśmy na kamerce, bo od razu dostrzegłby moje zaszklone oczy. Odchrząknąłem tylko cicho, zanim się ponownie odezwałem.

– Wszystko w porządku. Soleil was pozdrawia.

– Też ją pozdrów. Czekaj, Leora mówi, żebym włączył głośnik.

– Cześć, Laurent! O nic się nie martw. Z Elvisem nad wszystkim panujemy.

– Z Elvisem powiadasz? – Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie, jak wywraca oczami. Na pewno to zrobiła. Byłem tego pewien. – Kto by się spodziewał?

Ślub na kilku warunkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz