Rozdział 30

1.5K 108 2
                                    

Soleil

– Marzę o prysznicu – wyjęczałam, gdy wróciliśmy z Laurentem do domu. Zrzuciłam z siebie buty na obcasie i złapałam odruchowo rękę bruneta, gdy straciłam równowagę. – Wiedziałam, że Leora i Elvis w końcu to zrobią. Wspominałam ci nawet o tym kiedyś, to mi nie wierzyłeś... I co teraz, panie Stafford?

– Miałaś rację. Znaczy, wszyscy chyba zdawaliśmy sobie sprawę, że to się wydarzy. Ja po prostu nie chciałem przyjąć tego do wiadomości. Możesz iść pod prysznic, jeśli chcesz.

– A może masz ochotę... – zaczęłam, jednak szybko przerwałam, co sprawiło, że Laurent skupił na mnie całą swoją uwagę.

– Na co?

– Na jakiś może...wspólny prysznic?

Przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy dobrze postąpiłam, proponując to. Zwłaszcza gdy zauważyłam zdziwienie malujące się na twarzy mężczyzny.

– Zapomnij o tym... – machnęłam ręką. Skierowałam się w stronę kuchni, ale jego dłoń nagle znalazła się na moim nadgarstku, zatrzymując mnie. Obrócił w swoją stronę i położył dłonie na moich policzkach. Od razu mnie pocałował. Na nic nie czekał. Ja też nie, bo od razu odwzajemniłam pocałunek, zarzucając mu ręce na kark.

Zanim się zorientowałam, dłonie Laurenta przemieściły się na moją talię i pośladki. Podniósł mnie do góry, dlatego owinęłam wokół niego nogi. Jęknęłam mu w usta, gdy docisnął mnie do zimnej ściany.

Nie chcieliśmy się nawet od siebie odsunąć.

Jednak w końcu to zrobiliśmy. Oparliśmy o siebie nasze czoła. Powoli otworzyłam oczy, oddychając szybko. Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Cieszyłam się, że to zrobił. Ja pewnie pierwsza bym go nie pocałowała. Szczególnie po tym wszystkim... Ba! Nawet nie spodziewałam się, że on to zrobi. A on pewnie nie spodziewał się, że zaproponuję wspólny prysznic.

– Więc prysznic?

– Prysznic – odpowiedziałam, dając mu kolejnego buziaka w środek ust. – I to najlepiej gorący.

– No tak... Nie może zabraknąć wody o temperaturze samego piekła.

– A ty bierzesz prysznic w wodzie, której temperatura równa jest temperaturze oceanu arktycznego – rzuciłam z uśmiechem. – Nie lubię zimnych pryszniców, przecież o tym wiesz. Chyba że w ciągu dnia, jak jest upał i chcę się przy okazji trochę ochłodzić.

Laurent postawił mnie na podłodze. Jego oczy spotkały się z moimi, gdy powoli zaczęłam rozpinać guziki na jego koszuli. Cicho się zaśmiał, gdy moje palce nie mogły sobie poradzić z jednym guzikiem.

– Zawsze się męczysz z tymi guzikami, co?

– Mhm... Robią dla mężczyzn jakieś eleganckie koszule zapinane na zamek? Byłoby o wiele łatwiej. Jeśli takie są, to muszę ci kilka kupić. Specjalnie po prysznicu przeglądnę internet.

– Soleil! Jesteś niemożliwa czasami, zdajesz sobie z tego sprawę?

– Tak, ale tylko czasami. O! Udało się! – Dumny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. – Poradziłam sobie nawet bez twojej pomocy.

– Brawo. Twoją sukienkę za to ściąga się bardzo łatwo.

Kilka sekund zajęło mu przeciągnięcie mi jej przez głowę.

– Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, prawda? Też zacznę chodzić w koszulach na guziki. Wtedy zobaczymy.

– Mam sprawne palce.

Ślub na kilku warunkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz