Rozdział 27

1.6K 101 3
                                    

Soleil

Laurent większość dnia spędzał w swojej sypialni. Wychodził z niej głównie, jak chciał pójść do toalety. Zaglądałam do niego co jakiś czas, ale przeważnie spał. Wiedziałam, że taki odpoczynek dobrze mu zrobi po tej ciężkiej nocy. Cały czas starałam się być cicho, żeby go nie budzić.

Zrobiłam nawet zupę, którą zaniosłam mu do łóżka, żeby nie musiał wstawać. Laurent zaproponował, żebyśmy zjedli razem. Siedziałam więc w jego sypialni przy stoliku i co jakiś czas podnosiłam na niego wzrok. Nie rozmawialiśmy podczas jedzenia. Pierwszy raz odezwałam się dopiero po odłożeniu łyżki.

– Niania mi zawsze robiła tę zupę, kiedy byłam mała. To taki mój smak dzieciństwa. – Uniosłam kącik ust. – Spędziłam z nią praktycznie całe dzieciństwo, bo rodzice zawsze byli w pracy. To praktycznie ona mnie wychowała. Uczyła mnie czytać, jeździć na rowerze, pomagała mi w lekcjach...

– Brakowało ci wtedy rodziców, prawda?

– Trochę tak. Ale nie mam do nich żadnego żalu. Miałam wszystko, czego potrzebowałam. Byłam najedzona, umyta, było mi ciepło... Na świecie jest cała masa dzieci, które siedzą same w domu, bo ich rodzice muszą zarobić na jedzenie. I nie mają oni z kim ich zostawić. Ich mi szkoda, nie mnie. Czasem nawet brakuje im tych pieniędzy na jedzenie... Dlatego też podoba mi się to, że organizujecie w kancelarii to spotkanie dla potrzebujących. I dlatego też chciałabym pomóc ci przy tym wydarzeniu, jeśli tylko mi na to pozwolisz.

– Oczywiście, że ci pozwolę. Każda para rąk się tam przyda. Pyszna była ta zupa, dziękuję.

– Zrobiłam trochę więcej, więc później też będziesz mógł sobie zjeść, jeśli będziesz miał ochotę. – Przeciągnęłam się na krześle. – Myślę, że ja jakbym miała dzieci, to trochę odpuściłabym z pracą. Albo starałabym się pracować z domu. W końcu mam tę możliwość. Nie chciałabym, żeby wychowywały się z nianią, chociaż nianie też się często przydają. Nawet jak rodzice chcą się wyrwać na jakąś randkę. Nie chciałabym przegapić żadnego ważnego etapu. Chciałabym być przy tym, jak powie pierwsze słowo, jak postawi pierwszy krok... Ciemno się robi – zmieniłam nagle temat, kończąc mówić o dzieciach. – Chyba ta burza przyjdzie jednak trochę wcześniej, niż mi się wydawało. Może będziesz chciał coś obejrzeć? Najwyżej zaśniesz.

– Jasne. Wiem, że nie lubisz burz. Zostawiliśmy coś w ogrodzie, żeby pochować, zanim zacznie padać? Żeby nam niczego nie zwiało.

– Właśnie muszę tam iść, bo zostawiłam leżak, okulary, szklanki...

– Pomogę ci.

– Nie, leż – powiedziałam, gdy chciał się podnieść. – Ja sobie poradzę.

– Nie czuję się aż tak źle, Soleil. Nie mam gorączki i nie umieram.

Dość szybko schowaliśmy z Laurentem rzeczy. Nalałam nam wody do szklanek i wróciliśmy do jego łóżka. Położył między nami laptopa i wprowadził hasło. Delikatnie przesunął go w moją stronę, sugerując, żebym to ja coś poszukała. On sam obniżył się nieco, opierając głowę na miękkiej poduszce. Jako osoba niezdecydowana, co do wyboru filmu, często pytałam Laurenta, czy ma ochotę na komedię, czy może na jakieś kino akcji. Niestety, nie był pomocny, odpowiadając, że wszystko mu jedno. Postanowiłam więc wybrać komedię, żeby trochę poprawić nam humor.

Co jakiś czas zerkałam na Laurenta, gdy był cicho, aby zobaczyć, czy przypadkiem nie zasnął. Nie zamierzałam go budzić, nawet gdyby tak się stało.

Naciągnęłam na siebie nieco bardziej pościel, zerkając za okno w momencie, gdy błyskawica rozjaśniła niebo. Zacisnęłam mocno oczy, przygotowując się na nadchodzący grzmot, który ostatecznie doszedł po kilku sekundach, roznosząc dźwięk burzy.

Ślub na kilku warunkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz