2

3.1K 133 11
                                    

CZĘŚĆ 1

W MOIM ŻYCIU POJAWIŁA SIĘ CZERŃ Z ODROBINĄ BIELI...

W MOIM ŻYCIU POJAWIŁA SIĘ CZERŃ, KTÓRA PRZEPEŁNIŁA JE PO SAME KONIUSZKI...

„Nigdy nie trać nadziei. Burze czynią ludzi silniejszymi i nigdy nie trwają wiecznie".

-Roy T. Bennett

TERAŹNIEJSZOŚĆ

ARES

Bóg ciemności się objawił. Czy to dobry znak?

Siedziałem sam, wśród ciemności, przyglądając się kapiącemu z nieba deszczowi. Jego krople obijały się o kałuże i drzewa w lesie. W domu panował mrok, a błyskawice, co raz oświetlały wnętrze. Nie było słychać nic poza kroplami i grzmotami. Siedziałem w swoim domu, patrząc przez okno na deszczowe dni Nowego Jorku. Mieszkałem w kompletnym lesie, tak by nikt mnie nie znalazł. Las był ciemny, tak samo, jak moja dusza. Moje serce było z kamienia, którego nie można było rozwalić. Patrzyłem się na poruszające, się drzewa i kapiące z liści krople. Przyszło lato, a burze coraz częściej odwiedzały miasto. Wolałem zamieszkać na jego obrzeżach, by wtopić się w panujący na tym świecie mrok. Uwielbiałem ciemność, uwielbiałem noc i burze. Było to niczym noc oczyszczenia. Czułem się wtedy oczyszczony i bez kazy. Wsadziłem dłonie do swoich garniturowych spodni i uniosłem głowę do góry, by popatrzeć w niebo. Ciemne chmury i błyskawice. Bóg walczył, ale czy zwycięży?

-Proszę Pana. - usłyszałem cichy szept kobiety, jednak nie odwróciłem głowy. -Panie Hermanie? - poczułem kobiecą dłoń na swoim barku.

Odwróciłem się delikatnie w jej stronę i spojrzałem na, jej przerażoną twarz. Moja gosposia-Scarlett była młodą kobietą, coś koło trzydziestki. Miała męża i dwójkę dzieci, które czasami przyprowadzała do mojego domu. Nie miałem nic przeciwko temu, chociaż raz na jakiś czas, dom tętnił życiem. Lubiłem spokój i ciszę, jednak czasami musiałem się od tego odciągnąć, dla własnego dobra.

-Tak? - odchrząknąłem.

Brunetka odetchnęła, jakby kamień spadł jej z serca.

-Myślałam, że coś się panu stało. - zabrała dłoń z mojego ramienia.

Odwróciłem od niej wzrok, z powrotem patrząc na żywioł, panujący za oknem.

-Nic mi nie jest, może pani już jechać do domu. - zwilżyłem językiem dolną wargę. - Ma pani jutro wolne.

Czułem za sobą obecność kobiety, jednak ona nie wypowiedziała żadnych słów. Stała za mną i przyglądała się mojemu odbiciu w szybie.

-Jest pan pewny? - wyczułem w jej głosie zawahanie.

Westchnąłem i wyjąłem dłonie z kieszeni, łapiąc nimi koniuszek nosa.

-Tak, jestem pewien. A teraz byłbym wdzięczny, gdyby pani opuściła już mury tego domu. - odszedłem od okien i skierowałem się ciemnymi schodami na górę rezydencji.

Lubiłem ten dom. Zawsze było w nim ciemno, tak jak lubiłem. Kolory pozostawały czarno-złote, co idealne grało z moim wizerunkiem. Gdy wszedłem na sam szczyt, udałem się do mojego gabinetu, który był pogrążony w mroku. Uchyliłem duże, podwójne drzwi i wszedłem do środka. Na biurku świeciła się lampka, która oświetlała delikatnie ciemne drewno biurka. Podszedłem powoli do obrotowego krzesła i opadłem na nie z westchnieniem. Rozprostowałem palce u dłoni i otworzyłem laptopa.

Herman Graphics Company, nazwa mojej firmy, pojawiła się na pulpicie. Z westchnieniem wszedłem w maila i odczytałem powiadomienia. Wiele zleceń i prośby o współpracę, nic ciekawego. Wszedłem w aplikacje i zacząłem robić jedno ze zleceń. Moja firma znajdowała się na drugim miejscu w zakresie najlepszych firm w kraju. Na pierwszym miejscu znajdowała się oczywiście, firma mojego ojca i mamy. Victor and Isabella Herman, Graphics Company. Na ten moment, nikt ich nie pobił. Radzili sobie świetnie i dawali mi wsparcie, gdy byłem młodszy. W pewnym czasie zrezygnowałem z ich pomocy i zacząłem sam wszystko robić. Nie chciałem się wybijać na ich sławie, na to wszystko, co mam, zapracowałem sam. Chciałem to wszystko uzyskać dzięki swoim zasługom, a nie rodziców. Wiele dla mnie poświęcili, za co byłem im cholernie wdzięczny. Byli ze mnie dumni, że poszedłem w ich ślady. Do tej pory pamiętam, jak byli szczęśliwi, że mi się udało. W końcu w tak młodym wieku założyłem własną firmę. Pamiętam, że za małego lubiłem rysować i projektować. Gdy miałem czternaście lat, tata opowiedział mi o tym, jak porysowałem jego dokumenty, gdy ten miał ważne spotkanie. Moja mama nie mogła się wtedy mną zająć, ponieważ była u lekarza z moim rodzeństwem. Pojechałem z Victorem do firmy i siedziałem na podłodze. Mój tata dał mi kredki i kartki, żebym porysował. Sam nauczył mnie tego. Otworzyłem wtedy szufladę od jego biurka i wyjąłem jakieś papiery. Tata, gdy to zobaczył, straszę nie wkurzył, ale nie krzyczał, on nigdy nie krzyczał. Tę chwilę rozmyślania, przerwał mi dzwoniący telefon. Z westchnieniem spojrzałem na wyświetlacz i podniosłem urządzenie do ucha.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz