8

2.7K 141 34
                                    

ARES

Siedziałem do trzeciej w nocy, w klubie. Nie wiem, co działo się wokół mnie. Mój telefon, co chwilę dzwonił, jednak ja odrzucałem połączenie. Kompletnie pijany wyszedłem z klubu. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz napiłem się tak dużo alkoholu. Zazwyczaj stroniłem od niego, był dla mnie, jak jebany narkotyk. Byłem jak mój ojciec. On też nie pił, nigdy. Wiedziałem, że zawsze kończyło się to źle, dlatego nie piłem często. Dzisiaj jednak nie wytrzymałem, musiałem pozbyć się tych myśli z głowy. Na chwiejnych nogach wyszedłem z klubu i skierowałem się w stronę swojego motoru. Mój telefon nie przestawał dzwonić, w pewnym momencie nie wytrzymałem i odebrałem telefon.

-Czego?! - warknąłem, nie patrząc na to, kto dzwoni.

-Gdzie ty do kurwy nędzy jesteś?! - wykrzyczał Caleb.

Miałem ochotę prychnąć śmiechem. Niech każdy zostawi mnie w spokoju, potrzebuje przestrzeni, a oni mi ją zabierają. Potrzebuje, kurwa, odpocząć.

-W kfubie. - mówiłem pijackim głosem.

Po drugiej stronie nie było nic słychać.

-Jesteś, kurwa, pijany! - wykrzyczał, a ja odsunąłem telefon od ucha.

-Nie drzij tak morfy, głowa mnie boli. -mówiłem, szukając kluczyków od motoru.

-Kurwa, nie wsiadaj tylko na jebany motor. - warknął Caleb.

-Spierdalaj. - warknąłem.

-Vivian się obudziła, dam jej kluczyki od twojego Camaro i przyjedzie po ciebie. Czuje się już lepiej. - mówił. - Przyjechałbym ja, ale wypiłem trochę, więc nie przyjadę. Nie chcę też dzwonić do twojego ojca, bo masz trzydzieści sześć lat, nie będzie cię ojciec ogarniał. Czasami nie wierzę w to, że twój ojciec to Victor Herman. On przynajmniej umiał się zachować, był poważny, bo był jebanym biznesmenem. A ty? Ares do kurwy nędzy, co ty robisz ze swoim życiem?! - wykrzyczał.

Tylko mój ojciec, mój ojciec i jeszcze raz mój ojciec. Kiedy to się, kurwa, skończy? Mam dość bycia porównywanym do niego. Mam dość życia w jego cieniu. Wiem, że muszę wziąć swoje życie w garść. Jednak teraz nie potrafię tego zrobić.

Stracisz przez to wiele....

Gdybym teraz to wiedział, dawno bym ogarnął swoje życie. Dawno bym zaczął panować nad emocjami i, dawno nauczyłbym się rozmawiać...

-Wiem Caleb, doskonale to, kurwa, wiem. - mruknąłem. - Dobrze, niech Vivian po mnie przyjedzie. - powiedziałem zrezygnowany i się rozłączyłem.

Stałem przy moim motocyklu, cały czas zastanawiając się nad słowami przyjaciela. Wiedziałem, że ma rację, jednak nie umiałem do końca sobie tego przyswoić. Za dużo dzieje się w moim życiu, by było ono stabilne. Za trzy godziny muszę wstać do firmy, by wszystko unormować. Może wtedy, wszystko się ułoży, kto wie?
Stałem pod klubem jeszcze przez kilka minut, aż zobaczyłem swoje czarne Camaro. Kurwa, że ja głupi zgodziłem się na to, by mało mi znana kobieta, prowadziła moje auto. Ja pierdole.

To była pierwsza oznaka, jednak nie wiedziałem tego, ponieważ w moim wnętrzu nadal panowała nienawiść...

Gdy kobieta stanęła tuż przy mnie, bez żadnego ale, wsiadłem do samochodu. Blondynka patrzyła na mój bok, a ja nie potrafiłem spojrzeć w jej oczy.

-W porządku? - zapytała, jakby serio ją to obchodziło.

Ares bądź twardy, nie ulegaj. Musisz zawsze być oschły, to przecież twoja maska...

-Może tak, może nie. Jedź już kobieto i się nie odzywaj. Stul pysk. - warknąłem.

Vivian spojrzała na mnie ostatni raz i bez żadnego słowa wyjechała spod klubu. Może zabolały ją te słowa, nie wiem. Nie obchodziło mnie to w tym momencie. Byłem pijany, zmęczony i, zmęczony własnym, jebanym życiem. Bałem się własnego życia, bałem się, że będę gorszy od ojca, że zawsze będę porównywany do niego. Mimo tego, że bardzo go kocham, wiem, że oddalam się od niego, przez to, że zawsze jestem do niego porównywany. A nie chce tego, cholernie tego nie chce.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz