7

3K 127 21
                                    

ARES

Widziałem to w jej oczach, bała się, a wręcz była przerażona. Zaczęło się to odkąd, podniosła się jej delikatnie bluza. Widziałem jej blizny, były mało widoczne, jednak je dostrzegłem. Byłem ciekawy, co sobie zrobiła, że je ma. Byłem ciekawy również jej reakcji. Od razu zakryła się bluzą, a jej pewność siebie delikatnie wyparowała. Ratowała się swoim ciętym językiem, by tylko nie pokazać swojej słabości. Przypominała w tej kwestii trochę mnie. Też tak robię i nie umiem na tym zapanować, chociażbym chciał. Później, gdy zbliżyłem się do Vivian, jej oddech bardzo przyspieszył. Był strasznie nierównomierny, a jej dłonie, jak i szczęka były zaciśnięte. Jakby bała się mojego dotyku...

-Ares, kurwa, co się dzieje? Dlaczego jesteś taki wkurwiony. - mruknął Caleb, gdy siedzieliśmy u mnie w biurze, w domu.

Gray siedział naprzeciwko mnie, wkurwiony, bo zabrałem go od pieprzonej Vivian. Vivian Carter, ta irytująca kobieta, staje się czymś ciekawym dla mnie do odkrycia. Ma w sobie wiele sprzeczności, które nagle zapragnąłem naprostować. Ma też wiele tajemnic, które zapragnąłem odkryć. Nie ustąpię, gdy tego nie odkryje.

Przecież zawsze dopinam swego, prawda?

-Problemy w firmie, wycofał się nasz dość spory klient. - mruknąłem.

Caleb zacisnął pięści, a jego mimika twarzy od razu się zmieniła. Był wściekły.

-Do kurwy nędzy, wszystko musi się jebać?! - wydarł się. -Tylko w sumie nie ja, ale to już mało ważne. - dodał, wymachując dłońmi, jakby mówił do siebie.

W normalnej sytuacji pewnie bym się zaśmiał, jednak teraz nie było mi do śmiechu. Był to nasz dobry klient, który często poszukiwał u nas jakichś ulotek, plakatów czy innych rzeczy do swojej działalności. Dowiedział się o tym, że Ethan oszukał mnie i wycofał się od nas, przez to, że nie może nam w stu procentach ufać. Nie był pewien, że to jego logo, czy inna rzecz nie zostanie skradziona. Wiem, że muszę, jak najszybciej coś zrobić, by wszystko wróciło do normy. Muszę go czymś zaskoczyć, by wiedział, że może na nas liczyć.

-Będziemy musieli się tym zająć jak najszybciej. Najlepiej od jutra. - mruknąłem.

W pewnym momencie rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Spojrzałem na Caleba ze zmarszczonymi brwiami. Brunet wzruszył ramionami.

-Proszę. - mruknąłem.

Do pomieszczenia weszła moja gosposia, była dość przerażona.

-Proszę pana, bo... - zaczęła, ale nie mogła się wysłowić.

Wstałem z krzesła i podszedłem do niej.

-Co się stało? - zapytałem, patrząc na nią zdezorientowany.

-Bo, bo pani Vivian ma chyba jakiś atak. - mruknęła, przerażona.

Spojrzałem na Caleba z wielkimi oczami.

-Gdzie ona jest? - zapytałem, zaciskając pięści.

Scarlett przez dłuższy czas się nie odzywała, więc razem z Grayem zerwaliśmy się z miejsca. Caleb poszedł do jej pokoju, a ja zszedłem na dół. Ta kobieta przyprawi mnie o zawał. Jest tutaj kilka godzin, a już są z nią problemy. Zszedłem szybkim krokiem na dół rezydencji i rozglądałem się wokoło.

-Vivian?! - krzyknąłem, jednak odpowiedziała mi cisza.

Rozejrzałem się po całym salonie, nikogo nie było, tak samo w kuchni.

-Masz ją?! - krzyknął Caleb.

-Nie!

Byłem trochę zdenerwowany. Co, jeśli zaraz gdzieś zemdleje? Albo - co gorsza - umrze? Chciałem wejść do łazienki, jednak ona była zamknięta.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz