6

3K 138 12
                                    

VIVIAN

Moje życie nie było uścielone różami. Przeszłam wiele, jednak wiedziałam, że może dobra przyszłość na mnie czeka. Wierzyłam w to, wierzyłam, że w końcu doznam szczęścia, którego tak pragnę. Gdy przyjechałam z Las Vegas do Nowego Jorku, nie wierzyłam, że naprawdę Caleb umówił mnie na spotkanie. Mówił, że mi pomoże, że wszystko będzie dobrze. Gdy zostałam potraktowana, jak najgorsza szmata przez swojego szefa, pogrzebałam nadzieję w szczęśliwą przyszłość. Jednak teraz wiem, że los delikatnie się do mnie uśmiechnął. Czułam, że może w końcu znajdę swoje miejsce na ziemi. Nie lubię rozmawiać o swojej przeszłości, dlatego też nic o niej teraz nie wspomnę. Boje się tych wspomnień, boje się dotyku mężczyzn. Caleb jest osobą, której ufam w stu procentach. Znam się z nim od bardzo dawna, kiedyś mieszkałam w Nowym Jorku przez kilka lat, później przeprowadziłam od z rodzicami do Las Vegas. Przez te kilka lat miałam kontakt z Grayem, to on wiedział o wszystkim, co działo się w moim życiu. To on pomagał mi za każdym razem, to on przylatywał tyle kilometrów, by tylko być ze mną i mnie pocieszać. Był naprawdę wspaniałym przyjacielem, kochałam go nad życie. To tylko jego mogę przytulić, nie mając na sobie koszulki. Boje się, gdy ktoś z mężczyzn mnie dotyka, ponieważ moja przeszłość wtedy do mnie wraca...

-Witam w siedzibie Boga ciemności. -mruknęłam sama do siebie, gdy stanęłam przed domem mężczyzny.

Widziałam, jak Ares próbował się nie uśmiechnąć. Miałam ochotę przekręcić na to oczami.

-Wchodzimy? - zapytał Caleb, gdy podszedł do mnie i Aresa.

-Tak. - odchrząknęłam.

Mężczyźni nieśli moje walizki, a ja szłam za Aresem.

-Panie przodem. - mruknął brunet.

Weszłam do holu, który był pogrążony cały w ciemności. Dom był naprawdę duży, zachowany w czarno-złotych kolorach, jak jego firma. Był naprawdę bogiem ciemności.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przekonam się o tym nie raz...

-Mam nadzieję, że chociaż trochę poczujesz się, jak w domu. - mruknął, a ja nie wiedziałam, czy mówi poważnie, czy ze mnie drwi.

-Ładnie tu. - powiedziałam, patrząc wokół siebie.

Caleb razem z Aresem przypatrywali mi się. Gdy odwróciłam się w stronę chłopaków, pierwsze co, to spojrzałam w brązowe tęczówki Boga ciemności.

-Ile ty masz wzrostu? - zapytałam, zadzierając głowę do góry, by lepiej widzieć jego oczy.

Ares uniósł prawa brew do góry, przypatrując się mi.

-Metr dziewięćdziesiąt siedem. - prychnął, jakby bawiła go ta sytuacja. - Za to, ty masz maksymalnie metr sześćdziesiąt, bo jesteś karłem.

Prychnęłam oburzona.

-Metr sześćdziesiątych osiem, więc wypraszamy sobie. - poprawiłam swoją bordową bluzę, delikatnie pokazując swój brzuch.

Nie umknęło to czujnemu oku bruneta, który od razu powędrował tam wzrokiem. Niemal od razu zakryłam się materiałem. Nie chciałabym, żeby mężczyzna widział moje blizny.

-Wypraszamy? - spytał, dziwiąc się i przyglądając mi się z dziwnym wyrazem twarzy.

-Tak, ja i mój środkowy palec dla ciebie. - mruknęłam.

Podniosłam głowę i napotkałam jego czujny wzrok oraz lekko roześmiane oczy, chciał o coś zapytać, jednak Caleb mu przerwał:

-Napatrzyliście się na siebie? - mruknął, rozbawiony. - Tak? To świetnie, idziemy do pokoju Vivian. - wyminął nas i ruszył dużymi schodami na górę.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz