17

2.7K 152 117
                                    

VIVIAN

Zostawił mnie.

Cholerny Ares Herman rzucił się w moją stronę i po prostu mnie zostawił. Ot tak, bez słowa. Byłam na niego cholernie zła. Co go tak wkurzyło? Dlaczego nie chciał o tym porozmawiać? Byłam skołowana. Chwilę przed tą sytuacją mówił, że dzisiejszego dnia musimy się nie nienawidzić, a sam prowadzi do sytuacji, gdzie nienawidzę go całą sobą.

-Pieprzony Ares Herman. - warknęłam pod nosem, by Caleb tego nie słyszał.

Nie umiałam skupić się na pracy. Wszystkie wspomnienia z dzisiejszego rana wróciły do mojej głowy.

Dlaczego się nie odsunęłam? Dlaczego pozwoliłam mu robić takie rzeczy? Miałam słabość do Hermana, a nienawidziłam go, cholernie go nienawidziłam. Jednego dnia jest dla mnie miły, a drugiego udaje, ze mnie nie widzi. Muszę zebrać się w sobie i mu się postawić. Nie jestem rzeczną na jego złe dni. Nie lubię go, owszem pomógł mi, cały czas mi pomaga. Ale nie rozumiem go. Cholernie go nie rozumiem. Znika gdzieś nocami, mówić, że jedzie coś załatwić. Dla mnie jego zachowanie jest po prostu dziwne.

-Nad czym tak rozmyślasz? - usłyszałam głos Caleba.

Podniosłam głowę znad biurka i spojrzałam na niego.

-O tym, jak ukryć ciało bez śladów. - prychnęłam, a Caleb mi zawtórował.

-Vivian. - zaczął niepewnie Gray.

Spojrzałam na mężczyznę i posłałam mu pytające spojrzenie. Patrzyłam w jego oczy, które bały się o coś zapytać. Caleb był naprawdę przystojny. Był niewiele niższy od Aresa i również dobrze zbudowany. Chociaż jego zachowanie kompletnie odchodziło od jego wieku, to i tak kochałam go, jak brata.

-Czy Herman coś ci zrobił? - zapytał niepewnie, przybliżając się do mnie i łapiąc moje dłonie w swoje.

Spojrzałam na niego z wielkimi oczami. Pomachałam głową na boki.

-Jezu, Caleb. Nie, Herman nic mi nie zrobił. - uśmiechnęłam się. - Mógł mi.

Gray spojrzał na mnie z ulgą wymalowana na twarzy.

-Ares jest nieobliczalny, nie zrobi ci krzywdy. Jednak gdyby krzyczał na ciebie, wiedz, że jestem obok. - pocałował moją dłoń i odsunął się ode mnie, siadając na kanapie w rogu pomieszczenia.

Pomachałam głową ze śmiechem.

-Uwierz, że to ja bardziej daje sobie radę z nim, niż o ze mną.

Brunet odwrócił się w moją stronę i ze śmiechem zapytał:

-Czyżby nasz poważny biznesmen Ares Herman, został zdominowany przez kobietę?

Prychnęłam w odpowiedzi, zabierając się do pracy.

Nastała chwila ciszy. Caleb poszedł z moim kubkiem w kapibary po kawę, a ja mogłam chwilę odetchnąć. Stałam przy ścianie, która była cała z okien i wpatrywałam się w tętniące życiem miasto. Czułam się tutaj jak w domu. Czułam, że to moje miejsce. Że to tutaj wszystko się ułoży. Taką przynajmniej miałam nadzieję. Strasznie denerwowałam się dzisiejszym dniem. Miałam poznać całą rodzinę Aresa. Pieprzonego Aresa Hermana. Dupka, współlokatora i mojego szefa w jednym. Rodzinę tego gbura, który potraktował mnie, jak największego śmiecia, podczas naszego pierwszego spotkania. Miał ważną zasadę-Nie chciał kobiety jako asystentki. Rozumiałam to. Ale traktowanie w ten sposób ludzi, było po prostu szczytem chamstwa. Od tamtej pory, moje stosunki do niego minimalnie się zmieniły. Zaczęłam go tolerować. To wszystko zmieniło się przez to, że Herman zaczęła mi pomagać. Przez kilka ułamków sekundy, poczułam wtedy, że w przyszłości będę mogła mu zaufać. Co było dla mnie dziwne i niezrozumiałe. Zawsze bałam się mężczyzn, a on wkroczył do mojego życia ot tak i mogłam go dotknąć. Nie bałam się go. Nie bałam się mu odpyskować i przebywać w jego towarzystwie. To jest dla mnie niezrozumiałe. Może kiedyś poznam sens tego wszystkiego.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz