49

2.2K 146 45
                                    

VIVIAN

O.N  P.I.S.A.Ł  D.L.A  M.N.I.E C.H.O.L.E.R.N.E  L.I.S.T.Y!

Otworzyłam buzię w szoku, bo nie wiedziałam, co mam powiedzieć ani, co zrobić.

-Zanim to przeczytasz, muszę powiedzieć coś szybciej, byś nie musiała czekać i bardziej się stresować. -uśmiechnął się, ale jego uśmiech nie sięgał oczu. Denerwował się.

Patrzył głęboko w moje oczy, a jego brązowe tęczówki świeciły miłością, co tak bardzo w nim uwielbiałam.

-Moją definicją miłości do ciebie, jesteś sama ty. Twój uśmiech, twój śmiech, twoja obecność czy sam twój dotyk. Kocham w tobie wszystko Vivian, kocham to, bo jesteś jedyną kobietą, jaką potrzebuje. Zakochałem się w tobie chyba od pierwszego wejrzenia, ale nie mogłem sam do siebie tego przyswoić. Myślałem, że pokochałem cię w momencie, gdy broniłem cię po raz pierwszy przed twoim ojcem, ale to nie prawda. Pokochałem cię, gdy po raz pierwszy weszłaś do mojego gabinetu. Powaliła mnie wtedy na kolana swoim wyglądem i ciętym językiem, może to dlatego później za tobą chodziłem. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że staniesz się całym moim życiem, kochanie. Byłem w stosunku ciebie chamski chyba tylko dlatego, żebym nic do ciebie nie poczuł. Nigdy aż tak bardzo nie zawładnęła mną kobieta. Nie mogłem sobie z tym poradzić, nie wiedziałem, jak mam ci to powiedzieć. -jego dłonie się trzęsły, gdy zbliżył się do mnie i złapał mnie za dłonie. -To moim rodzicom po raz pierwszy powiedziałem, że cię kocham. Poszedłem do nich od razu po tym, jak odeszłaś. Powiedziałem im wszystko, a oni uświadomili mi, że jesteś jedyną kobietą, jaką potrzebuje. Może nie odezwałem się, gdy odchodziłaś, ale nie wiedziałem, jak bym miał cię zatrzymać. Szukałem cię, ale w pewnym momencie się poddałem. I to był cholerny błąd. Tęskniłem za tobą cholernie i to właśnie w tych listach, będzie to czuć. -zacisnął usta w cienką linię. -Kocham cię i będę ci to powtarzał, nawet gdy mnie odtrącisz. Nawet gdy będę musiał patrzeć na ciebie z innym mężczyzną, ja po prostu nadal będę cię kochać, Vivian.

Wzięłam głęboki wdech, bo moje oczy piekły mnie od trzymanych łez. Mrugałam, by odpędzić łzy, jednak nic to nie dało, a kilka kropel zleciało po moim policzku. Ares niepewnie podniósł dłoń i starł łzy swoim kciukiem.

-Usiądźmy i przeczytaj na spokojnie te listy. Zrozumiesz wtedy wiele, może więcej niż ci się wydaje. -westchnął. -Przynajmniej mam taką cichą nadzieję. -dodał już ciszej.

Pokiwałam głową, ponieważ tylko na tyle było mnie w tym momencie stać. Nie mogłam nic z siebie wydobyć, bo to było coś mocno ściskającego za serce. Ares tak bardzo za mną tęskniła i nie umiał sobie z tym poradzić, że pisał to na kartce. W każde moje pieprzone urodziny.

Dwa lata. Dwa lata zmarnowaliśmy wszystko przez to, że on milczał, a ja nie chciałam go później wysłuchać. Byliśmy sobie sami tego winni.

Usiadłam na ziemi, ponieważ nie dałam rady ruszyć się z miejsca.

-Poczekaj, mam przygotowany koc. -dotknął mojego ramienia.

Nie spojrzałam na niebo, wyglądałam zapewne okropnie z rozmazanym tuszem. Mimo tego, że czułam się przy nim komfortowo, rozmazany makijaż na całej twarzy, nie wyglądał zbyt dobrze.

Ares przyszedł po kilku sekundach, trzymając w dłoni kocyk. Rozłożył go przy barierce i usiadł, opierając się o nią. Zacisnęłam mocniej powieki i usiadłam pomiędzy jego nogami, wtulając plecy w jego klatkę piersiową. Czułam, jak mocno wali mu serce, jak bardzo się stresuje, i jak bardzo trzęsą mu się dłonie, gdy próbował mnie objąć w talii.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz