24

2.2K 157 37
                                    

ARES

Bałem się, co zostaniemy w jej domu. Bałem się, że ona może nie być już żywa. Mogła mieć większe obrażenia niż były widoczne na zdjęciach. Cholernie się o nią martwiłem.

-Ja prowadzę. - warknąłem.

Zane, Alex i Caleb spojrzeli na mnie pobłażliwie.

-To moje auto. - powiedziałem i wziąłem od Zana kluczki.

Zane spojrzał na mnie i nie oddał mi kluczyków.

-Chyba sobie jaja robisz Ares. - prychnął mój najmłodszy brat.

Spojrzałem na nich wszystkich. Widziałem w ich oczach, że myślą tak samo.

-Co wam wszystkim od jebało? - warknąłem.

Wszyscy spojrzeli na siebie porozumiewająco.

-Nie jesteś w stanie prowadzić. Nie spałeś od dwóch dni, targają tobą emocje i tęsknisz za Vivian. - powiedział Caleb.

-Nie ma, kurwa, mowy. Prowadzę. - wyrwałem kluczyki z dłoni Zane.

Wszyscy westchnęli przeciągle.

-Później masz się zamienić. Nie chcemy, byś spowodował wypadek. - pokazał na mnie palcem Alex.

Kiwnąłem głową i poprawiłem swoją marynarkę. Wsiadłem do auta i westchnąłem. Musiałem się uspokoić, musiałem uspokoić swoje myśli. Policja była już powiadomiona o wszystkim. Bałem się jednak, że uda mu się uciec.

-Jak bardzo może być on niebezpieczny? - zapytał Alex.

Alex usiadł koło mnie, a reszta z tyłu na siedzeniach.

-Myślę, że może ją zakatować. Jeśli jest pijany, to jest nieprzewidywalny. Może zrobić wszystko, by tylko ona zaznała cierpienia. - mówił Caleb.

Zacisnąłem dłonie i odpaliłem auto, wyruszając spod posiadłości. Byłem wkurwiony.

-Powiedz mi, dlaczego on ją tak katuje? - zapytałem ostrzej.

W samochodzie nagle zrobiła się ciszą. Nikt nic nie mówił. Spojrzałem w lusterku na Caleba, a ten patrzył na mnie.

-Po prostu zawsze tak było, to jego chora głowa. Nie mam nic więcej do powiedzenia. - czułem jak łże.

To było łgarstwo, byłem tego, kurwa, pewny. Nie chciałem jednak wprowadzać bardziej narwanej atmosfery niż była teraz. Gdy już będę pewien, że Carter nic nie grozi, chce z nią na ten temat porozmawiać. Czułem, że Caleb blefuje, nie wiedziałem, dlaczego to robi. Jednak wiedziałem, kiedy mój przyjaciel nie mówi mi prawdy.

-Wparujemy tam i, co zrobimy? Co zrobimy, gdy zostaniemy tam widok, na który nie jesteśmy gotowi? - zapytał Zane.

Zacisnąłem mocniej dłonie i przyspieszyłem. Nie chciałem sobie wyobrażać, jak teraz mogła czuć się Vivian. Nie chciałem tego, tak cholernie nie chciałem. Z początku jej nienawidziłem, ale z czasem zrozumiałem, że to wszystko przez to, że byłem przez tyle czasu sam. Nie dopuszczałem do siebie nikogo, oprócz kobiet z klubu. Gdy zobaczyłem ją wtedy, w swoim gabinecie. Miałam ochotę ją rozszarpać. Nie chciałem kobiety jako asystentki. Zawsze się tym kierowałem. Jednak, gdy Carter się zjawiła. Wszystko się zmieniło.

-Musimy najpierw unieruchomić jej ojca, bo może nam coś zrobić. Jednak, gdy będzie miał przy sobie coś, co może nam zagrażać, musimy czekać na policję. Nie możemy nic więcej zrobić. - mówiłem dość spokojnie. A przynajmniej próbowałem tak brzmieć. - Tutaj chodzi o bezpieczeństwo Vivian. O jej zdrowie. Musimy uważać, by nic nikomu się nie stało.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz