42

3.2K 180 30
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

VIVIAN

Nadal byłam przerażona tym, co się stało. Alice była w to zamieszana, ale miałam podejrzenia, że była przez kogoś zastraszana. Sposób jej mówienia, jak drżał jej głos, sposób jej kontaktowania się ze mną, czy sposób jej poruszania się, był inny od tego, który znam. Alice była dziwna przez wiele tygodni, ale zrzucała to na przemęczenia po pracy w klubie. Musiałam jej więc pomóc, nawet gdy nie prosiła o tą pomoc. Musiałam stosować się do jej zaleceń, więc tak też zrobiłam. Ufałam jej i wierzyłam, że mówi prawdę. Była moją przyjaciółką i chociaż mnie okłamała, wierzę jej. Mówiła to z przejęciem, jakby naprawdę się o nas bała. Wierzę jej.

Bo tak działa przyjaźń.

Byłam teraz z Aresem w firmie i nie przejmowałam się niczym. Przez ten tydzień nie za bardzo odzywałam się do Hermana. Siedziałam w swoim mieszkaniu i pracowałam zdalnie. Chociaż Ares odwiedzał mnie wieczorami, by sprawdzić co u mnie, niezbyt się do niego odzywałam. Siedzieliśmy zazwyczaj na kanapie i oglądaliśmy jakieś filmy. Ares zostawał zawsze na noc, by dotrzymać mi towarzystwa, nawet podczas snu. Robił dla nas śniadania i kolacje. Czasami nawet wychodził w trakcie pracy, by przywieźć dla mnie obiad i ze mną go zjeść. Doceniałam to i chciałam mu się w jakiś sposób odwdzięczyć. Jednak na razie nie wiedziałam jak. Chciałam sama przetrawić to wszystko i złączyć wszystko w kupę. Jednak tego wszystkiego było za dużo.

A czekało mnie jeszcze więcej, ponieważ musiałam odwiedzić swojego ojca w więzieniu. Wszystko miało się zacząć za prawie trzy tygodnie, gdy wylecę z Aresem do Paryża.

Bałam się, cholernie się bałam.

-Caleb? -zmarszczyłam brwi, gdy nagle mój przyjaciel pojawił się w wejściu do mojego gabinetu.

Brunet uśmiechnął się od ucha do ucha. Opowiedziałam mu o wszystkim razem z Aresem. Na początku myśleliśmy, że będzie lepiej, gdy nie będzie o tym wiedział. Ale Caleb to nasz przyjaciel i wiele mu zawdzięczamy, dlatego postanowiliśmy być szczerzy. Cóż, on też, gdy zaczął się wydzierać na nas, że jesteśmy nieodpowiedzialni.

Wiedziałam, że tak było. Ale czułam, że zaprowadzi nas to do upragnionego szczęścia.

Chyba.

-Już się tak nie cieszysz na widok swojego przyjaciela? -zaśmiał się, rozkładając dłonie.

Wpadłam w jego objęcia, śmiejąc się.

-Co ty tutaj robisz? -zapytałam, gdy oderwałam się od niego.

Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Za dziesięć minut miałam spotkanie, które zarządził Ares. Podobno mieliśmy dużo klientów, przez co musiał wszystkim przydzielić zajęcia.

I pozbyć się wiadomości z internetu, gdzie porównują go do jego taty-Victora Hermana.

Najlepszego grafika na świecie. Ares był tuż za nim.

-Wpadłem na spotkanie, które zarządził ten gbur. -kiwnął głową w stronę Aresa, który siedział przy swoim biurku.

-Słyszałem to, kurwa.

Gray przekręcił oczami.

-No mówiłem, że gbur.

Zaśmiałam się i pokręciłam głową na boki.

-Chcesz pracować zdalnie? -zapytałam, stojąc przed nim.

Caleb uśmiechnął się i pokiwał głową.

-Melanie czuje się dobrze, a ja podobno siedzę jej na głowie. Został jej miesiąc do porodu i siedem miesięcy do ślubu. Trochę się o nią martwię. Czuje się, jakbym to ja rodził, a nie ona. -prychnął. -Może byśmy tak po tym wszystkim gdzieś pojechali? Na taki odpoczynek. Należy nam się. Melanie chętnie wyjedzie gdzieś z naszym synkiem. Ona już nie może doczekać się, gdy mały przyjdzie na świat.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz