40

2.6K 165 56
                                    

ARES

Bolało, cholernie, kurwa, bolało. Przez cały dzień chodziłem jakby nieobecny. W mojej głowie nadal odbijały się jej słowa. Gdy wstała, praktycznie się do mnie nie odzywała. Ja też nie próbowałem nawiązać z nią kontaktu.

Bo ciebie nie da się kochać, Ares...

Trafiło do mnie, kurwa, cholernie to do mnie trafiło. Byłem załamany i nie wiedziałem, jak mam sobie z tym poradzić.

Kobieta, którą kocham, mówi mi, że nie da się mnie kochać. To jest cholerny ból, ból, z którym nie umiem sobie poradzić. Rano pojechaliśmy do firmy, ponieważ kobieta nie chciała wziąć wolnego. Taksówka zawiodła nas do jej mieszkania, by tylko się tam przebrała. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy, a kobieta zdawała się, jakby jej to nie przeszkadzało.

No tak, bo wołała Colina, nie mnie.

Czy moje życie może w końcu nabrać jakichś barw? Nabrać bieli?

-Panno Carter, proszę przesłać mi statystyki sprzedaży w tym miesiącu. -rzuciłem do niej od niechcenia.

-Czy może Pan podejść do mojego biurka? Nie mogę znaleźć statystyk, które Pan Gray wpisywał wcześniej. -zawołała.

Nie chciałem na nią patrzeć w tym momencie. Nie chciałem, bo wiedziałem, że moje serce po raz kolejny się złamie.

Nigdy bym nie pomyślał, że to właśnie przez kobietę będę zachowywał się w ten sposób. Nigdy nie chciałem być w związku, bo bałem się, że kobieta złamie mi serce. I wiecie co? Miałem rację. Miłość jest okropna, złamała mi serce. Chociaż nadal pragnę tę kobietę, to powoli tracę siły, by mieć ją przy sobie.

Bo ona nie chce mnie. Bo mnie nie da się kochać.

-Panie Hermanie? -nagle blondynka pojawiła się w wejściu do mojego gabinetu.

Zignorowałem ją. Może było to dziecinne, ale tak cholernie nie chciałem teraz na nią patrzeć. Chyba bym rzucił się na nią i zasmakował jej ust. Zmusiłbym ją, by odwołała te słowa.

-Nie mogę teraz, Panno Carter. -rzuciłem, nie patrząc na nią. -Proszę zadzwonić do Pana Caleba, powinien być jeszcze w firmie.

Czułem, jak kobieta mi się przygląda. Jej wzrok był skanujący, odurzający i elektryzujący. Miałem ochotę podnieść głowę do góry i spojrzeć w jej oczy, które kochałem. Kochałem się w nie wpatrywać, gdy iskry szczęścia tańczyły w jej tęczówkach.

Wtedy wiedziałem, że jest tam, gdzie powinna być.

-Wszystko w porządku, Ares?

Jej stukot szpilek rozniósł się w pomieszczeniu. Zacisnąłem dłonie i poprawiłem swój krawat.

Kurwa, cholerny krawat, który zakładam tylko ze względu na nią. Nawet gdy jestem zły, nadal o niej myślę.

Zawładnęła moją głową, moim ciałem i, moim sercem.

-Proszę zwracać się do mnie zwrotami grzecznościowymi. -wyrwało mi się warknięcie w jej stronę.

Nie miałem dzisiaj humoru. Chciałem zająć się pracą do późna, by nie myśleć o tym, co stało się rano.

-Ares, kurwa, możesz się tak nie zachowywać? -wyrzuciła dłonie w górę. -Co ja ci takiego zrobiłam, że traktujesz mnie, jak na początku naszej znajomości?

Po raz pierwszy tego dnia spojrzałem w jej oczy.

I to był, kurwa, błąd.

W jej oczach widziałem zawód i strach. Ona się mnie bała. Niemal od razu wstałem z krzesła i podszedłem do niej. Vivian cofnęła się o kilka kroków. Chciałem ją dotknąć, ale szybko cofnąłem dłoń i wsadziłem ją do kieszeni spodni garniturowych.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz