37

2K 153 64
                                    

ARES

Czułem, jak ktoś ściska moją dłoń. Był to promieniujący ból, ale nie wydobyłem z siebie żadnego dźwięku. Nie mogłem go z siebie wydać, bo coś mnie blokowało. Słyszałem czyjś głos, ale nie mogłem go rozpoznać. Był kobiecy, ale nie wiedziałem, do kogo mógł należeć. W pewnym momencie powoli zacząłem otwierać oczy.

-Ares. -dotarł do mnie znowu ten sam głos.

Otworzyłem oczy, mrugając kilka razy, by przyzwyczaić się do światła.

-Boże, skarbie ty żyjesz. -moja mama nagle pojawiał się przed moją twarzą.

Jęknąłem, gdy tylko dotknęła mojej twarzy.

-Przepraszam. -zabrała dłoń.

Rozejrzałem się dookoła i zmarszczyłem brwi. Byłem w pierdolonym szpitalu.

-Jest Vivian? -zapytałem z nadzieją.

-Tak, siedzi na korytarzu. -uśmiechnęła się.

Odetchnąłem z ulgą. Była tutaj, była tutaj, bo może jeszcze coś dla niej znaczę.

-Zawołam lekarza, a później wejdzie ona, dobrze? -zapytała, nachylając się nade mną.

-Dobrze. -wychrypiałem.

Dalej pamiętam ten wypadek. Nadal pamiętam ten promieniujący ból, gdy uderzyłem z dużą siłą o asfalt. Wszystko bolało mnie dwa razy bardziej, ponieważ byłem wtedy po treningu. Mój telefon leżał na małej szafce nocnej obok, był cały zbity. Sięgnąłem do niego dłonią i niemal wyszczerzyłem oczy. Od wypadku minęły cztery dni, cztery pieprzone dni.

-Firma. -jęknąłem.

Moja pierdolona firma. Nagle lekarz wszedł do środka, a ja przekręciłem oczami. Chce już, kurwa, do domu.

***

Kilka minut później lekarz wyszedł z pomieszczenia, a blondynka weszła do środka. Widziałem jej zmartwiony wzrok i niepewność.

-Cześć. -wyszeptała, siadając koło mnie na krześle.

-Cześć. -wychrypiałem.

Spuściła nagle wzrok, bawiąc się swoimi palcami u dłoni. Poruszyłem kilka razy palcami i powoli podniosłem dłoń do jej policzka. Przyprawiło mi to dużo bólu, jednak musiałem ją dotknąć. Gdy tylko moją dłoń weszła w kontakt z jej policzkiem, kobieta od razu podniosła głowę. Spojrzała w moje oczy i delikatnie się uśmiechnęła.

-Powinnam cię zabić za to, że narobiłeś nam stracha. -mruknęła, a ja dalej gładzikiem kciukiem jej policzek.

Nie mogłem się przed tym powstrzymać, by zjechać kciukiem na jej delikatnie rozchylone usta.

-Ares. -sapnęła, odsuwając moją dłoń.

Położyłem rękę z powrotem na łóżku i westchnąłem.

-Myślę, że ten cały wypadek był celowy. -jęknąłem, poprawiając się na szpitalnym łóżku.

Vivian zmarszczyła brwi i wpatrywała się we mnie intensywnie.

-Myślisz, że może mieć to powiązanie z tymi kartkami?

Spojrzałem w jej niebieskie oczy i pokiwałem głową.

-Myślę, że tak. Dziwny zbieg okoliczności. Zresztą. -prychnąłem. -Kto normalny przyspiesza, gdy widzi, że motor go wyprzedza. -prychnął. -Później nagle traci panowanie nad samochodem. Nie wydaje ci się to trochę dziwne?

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz