<1>

270 12 3
                                    

-Cholera! Jak nie ruszysz dupska spóźnisz się na pierwszą lekcje! - do uszu blondyna doszedł krzyk poprzedzony waleniem w drzwi od łazienki. Otarł usta dłonią i odkręcił kran, spłukując krew z umywalki i dłoni. Westchną spoglądając na odbicie w lustrze. Czerwone oczy już jakiś czas temu straciły swój dawny blask, pod mini , na porcelanowej cerze, malowały się fioletowe cienie. Przeklną pod nosem sięgając po kosmetyczkę. Gdy wory zniknęły pod grubą warstwą korektora, pociągną jeszcze pędzlem z różem, nadając twarzy trochę koloru. Popsikał jeszcze twarz rozświetlającym utrwalaczem i sięgną po szczotkę do włosów.
- KURWA! JAK ZARAZ NIE WYJDZIESZ Z ŁAZIENKI BĘDZIESZ DREPTAŁ NA UCZELNIE PIESZO! - znowu dało się słyszeć wściekły głos mężczyzny. Z rezygnacją odłożył szczotkę i wyszedł z łazienki. Zdecydowanie nie podobała mu się opcja parokilometrowego spacerku.
- NO NA RESZCIE! Ubierz się jakoś, nie wyjdziesz chyba z domu w piżamie?- Stojący przed nim wysoki, szaro włosy mężczyzna zmierzył  go krytycznym spojrzeniem. W tym momencie uświadomił sobie, że nadal się nie przebrał. Strzelając sobie w czoło w myślach, szybkim krokiem uciekł do pokoju. Zarzucił na siebie białą, luźną koszulę, zostawiać kilka guzików rozpiętych pod szyją, na nogi założył czarne spodnie, zapinając skórzany pasek  i niemalże wskoczył w brązowe buty. Wybiegł z pokoju zarzucając sobie torbę na ramię. Po drodze złapał z kuchni jabłko, wkładając je do buzi. Wybiegł z domu, próbując związać włosy. Gdy znalazł się na siedzeniu pasażera, dopiero mógł odetchnąć. Ugryzł owoc i po przełknięciu kawałka, zwrócił się do prowadzącego współlokatora.
- Która godzina?- zapytał.
- Za dziesięć ósma. Masz szczęście, że dziś nie musiałem być wcześniej. Inaczej dreptałabyś na piechotę. - mrukną mu w odpowiedzi.
- Przepraszam Al. Zasiedziałem się w łazience.- przeczesał grzywkę palcami.
- Następnym razem wstań wcześniej.- odpowiedział mu.
Resztę drogi przejechali w ciszy.
Na korytarzach było już pusto. Weszli do budynku razem z dzwonkiem, odrazu rozdzielając się i idąc do swoich klas.
Blondyn zajął miejsce w ostatnim rzędzie, wyjmując notes i długopis. Akurat w tym momencie do klasy wszedł profesor i rozpoczął swój wykład.

Lekcje upłynęły mu dość szybko, zawężając na fakt, że dziś kończył wcześniej. Postanowił więc poczekać na zielonookiego w bibliotece. Przemierzając korytarz wysłał mu krótką wiadomość, po czym chowając telefon do kieszeni pchną ogromne, dębowe drzwi. Akademiya posiadała największą bibliotekę w całym Sumeru. Po obu stronach ogromnej, półokrągłej sali ciągnęły się, sięgające po sam sufit, drewniane regały, uginające się pod ciężarem książek. Ruszył w kierunku niewielkich, dwuskrzydłowych drzwi po lewo, prowadzących do działu z najstarszymi księgami. Można tam było znaleść za równo stare książki historyczne jak i najstarsze, dawno zapomniane mity i opowieści. Powoli otworzył lewe skrzydło z lekkim skrzypnięciem i wśliznął się do środka. Panujący w pomieszczeniu półmrok, oświetlały stare lampy, rzucające żółte światło. Cieniutka warstwa kurzu świadczyła o tym, że miejsce dawno nie było odwiedzane. Czemu się dziwić, mało kto interesował się tak starymi książkami. Nie wiedział dokładnie czego szuka, dlatego rozglądał się bacznie po regałach, przejeżdżając palcem po grzbietach książek.
- „Wojny i Podboje", „Historia założenia miasta" , „Dzieje Bóstw " , „Przypowieści" , „Legendy Sumeru".- mruczał do siebie pod nosem. Na półkach nie panował żaden porządek. Książki nie były posegregowane co utrudniało poszukiwania.
- Nikomu nawet nie chce się tu odkurzyć.- mrukną pod nosem, widząc dużą pajęczynę w kącie. Ruszył do kolejnej alejki.

Przejrzał już wszystkie książki w regałach na dole.
I już miał się poddawać kiedy zauważył w kącie drabinę. Zainteresowany ruszył w tamtym kierunku. Wspiął się po szczeblach a jego oczom ukazało się kolejne piętro. Z każdej strony otaczały go stare, dębowe regały, których lata świetności już dawno minęły, zapewnione grubymi księgami. Na podłodze leżał czerwony dywan, przykryty grubą warstwą kurzu, przypomniał bardziej brąz. W całym pomieszczeniu aż roiło się od pajęczyn, skąpane było w mroku, jedynym źródłem światła były lampy z dołu, które oświetlały jednanie fragmenty pierwszych regałów.

Cure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz