Gdy czwórka przyjaciół wróciła do domów po dość długim pożegnaniu, życząc blondynowi szybkiego powrotu do zdrowia, w pokoju zapanowała cisza. Pomimo długich i mozolnych próśb i błagań, Alhaitham tak jak był, tak został na krześle tuż przy łóżku czerwonookiego. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że jest niesamowicie pochłonięty lekturą, jednak w rzeczywistości cięgle monitorował stan współlokatora, niczym wierny stróż, gotowy zareagować w każdej chwili. Nie dawał po sobie tego jednak poznać, wygodnie usadowiony w fotelu, ze znudzonym wyrazem twarzy śledził tekst powieści. Sprawiał wrażenie jakby nic go w tej chwili nie obchodziło.
Blondyn ziewną przebiegłe, rozciągając zesztywniałe mięśnie. Czas niemiłosiernie mu się dłużył. Spojrzał na biały zegar widniejący na ścianie, cykał rytmicznie, przesuwając lekko dłuższą wskazówkę, mimo to ta grubsza zdawała się nawet nie poruszyć. Nienawidził szpitali, a oto jeden z miliona powodów. Tutaj czas zdawał się nie płynąć, dni zlewały się w jedną, monotonną plamę, która niewyraźnie pozostawała w jego pamięci do końca życia. Westchną zrezygnowany, osuwając się bardziej na łóżku. Chciał już wracać do domu. Postanowił się chwilę przespać. Ułożył się wygodnie na łóżku, poprawiając poduszkę i przykrywając się białym materiałem pełniącym funkcję pierzyny. Jednak jak z złość nie mógł zasnąć. Myśli niedawany mu spokoju, goniąc po jego głowie, skutecznie spędzały sen z powiek. Uchylił powieki, patrząc na siedzącego w fotelu chłopaka. Grzywka opadała mu delikatnie na, schowane za okularami, oczy. Dusił w sobie chęć odgarnięcia niesfornych kłaków z jego twarzy. Co się z nim ostatnio działo? Zielonooki na stałe utkwił w jego głowie, wcześniej jedynie go irytował, niekiedy wywoływał nawet płacz, ale ostatnio coś się zmieniło. Według blondyna nie był już aż tak irytujący i podły jak wcześniej. Momentami zdawał się... troskliwy? Uśmiechną się lekko pod nosem. Musiał przyznać, że to było całkiem słodkie. Zaraz jednak spochmurniał. Przecież Alhaitham nie robi niczego bezinteresownie. W każdym jego działaniu jest jakaś korzyść. Nie raz powtarzał : "Po trupach do celu", to było jego motto. Dlaczego w takim razie był dla niego mniej oschły? Jaki miał w tym cel? Co może zyskać w ten sposób? Lepszą reputację, że zajmuje się umierającym uczniem? Stanie się bardziej popularny i uwielbiany? Jakby nie patrzeć, jego dobroduszność może przysłużyć się mu podczas wdrażania w życie projektu, który ma poprawić życie uczniów oraz reszty mieszkańców. Czy to o to chodzi? Był dla niego jakąś akcją charytatywną, potrzebną do zyskania sławy i zwiększenia szansy na wdrożenie projektu? W sumie czego on się spodziewał. Jest nikim. Wyrzutkiem społecznym, marzącym o sławie. Na korytarzu mało kto zwraca na niego uwagę, dla ludzi jest praktycznie niewidzialny. Jedynym jego znakiem rozpoznawczym jest wpadanie w kłopoty. Wiele razy słyszał rozmowy innych studentów podczas przerwy.
- Kim jest Kaveh?
- Ten co zgarną opierdziel od Wielkiego Skryby, za zgonowanie w ogrodzie.
- Aaaaaaa. To on chodzi z nami do klasy?!Westchną w myślach na te wspomnienie. Nawet nie zauważyli, że stoi koło nich i wszystko słyszy.
To był jasny dowód na to, że dla społeczeństwa jest warty mniej niż zero. Jedynie się nim wysługują kiedy trzeba. Nie raz rysował pracę innym uczniom, którzy nawet nie znali jego imienia, albo pisał im prace na lekcje Historii sztuki. Zdążało się także, że rysował stroje dla kółka teatralnego w imieniu osoby która faktycznie była za to odpowiedzialna, ale z różnych przyczyn nie mogła wykonać powierzonego jej zadania. A teraz nawet Al postanowił się nim posłużyć, aby dostać się na bankiet oraz zyskać większe poparcie w realizacji projektu. A on myślał, że w końcu ich relacje się poprawią. To jak się teraz czuł nie sposób opisać. Powiedzieć, że czuł się żałośnie, to jak nie powiedzieć nic.
Wtulił się mocniej w poduszkę, usiłując powstrzymać łzy. Jego płacz nic nie zmieni. Nie naprawi jego reputacji, jedynie może ją pogorszyć gdyby ktoś się dowiedział, że płakał przy skrybie. Stałby się jeszcze mniej wart a wtedy już nigdy nic nie zyska w oczach szarowłosego, ba pewnie nawet zacząłby nim gardzić, chyba, że już tak jest. Wtedy spadłby jeszcze niżej.
CZYTASZ
Cure
FanfictionKlątwa Sakuranochi to śmiertelna choroba zwana również „klątwą krwi kwiatu wiśni ". Jej charakterystycznym objawem są pokazujące się na ciele, wyglądające jak tatuaże, wzory w kształcie gałązek z kwitnącymi kwiatami wiśni . Nieleczona może prowad...