<26>

73 7 33
                                    


Dzień blondyna zaczął się jak każdy inny, no może z małym wyjątkiem. Tym razem nie przywitały go krzyki ani narzekania współlokatora. Nie ukrywał, zdziwiło i zaniepokoiło go to. Kolejną nietypową rzeczą była wiadomość od pielęgniarza, życząca mu miłego dnia. Co do wiadomości, to otrzymał jeszcze parę od Collei, dziewczyna poprosiła go o jeszcze dwie ilustracje do książki na pierwszą i ostatnią stronę. Szybko jej odpisał, że zrobi je na przyszły poniedziałek. Przez chwilę zastanawiał się nad odpisaniem brunetowi,  jednak zrezygnował. Z jakiegoś powodu nie czułby się z tym dobrze. Nie przeją się tym zbytnio mając ważniejszą sprawę na głowie. A mianowicie wczorajszą kłótnie.

Przez pół nocy ryczał jak nastolatka, której chłopak właśnie złamał serce, aż w końcu usną z wykończenia i braku łez. Dlatego był ledwo żywy.

Dzień również nie należał do najpiękniejszych. Za oknem może i nie lało jak wczoraj, jednak wciąż pogoda miała daleko do idealnej. Było dość pochmurno, jednak nie było aż tak zimno jak się spodziewał.

Wziął szybki prysznic, umył twarz i zakrył ślady nieprzespanej nocy korektorem. Po chwili namysłu dodał jeszcze odrobinkę różu, żeby nie wyglądać jak ściana, a skoro już zaczął to dorobił sobie czarne kreski cieniem. Zadowolony ze swojego dzieła wysuszył włosy i poszedł się ubrać. Ze względu na panującą pogodę, postanowił założyć luźny czarny golf z dużymi rękawami i tego samego koloru spodnie i pasek. Jako dodatki założył swoje ulubione złote kolczyki oraz na jedne ucho dodał dodatkowe dwa w kształcie kółeczek, w tym jeden z łańcuszkiem. Włosy częściowo zaplótł w warkocz, końcówki związując w luźny koczek, reszcie pozwolił opadać na szyję i czoło.
⬇️

Przeglądając się w lustrze stwierdził, że wygląda jakby szedł na pogrzeb, co gorsza ubrał się za bardzo podobnie do Alhaitham'a

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Przeglądając się w lustrze stwierdził, że wygląda jakby szedł na pogrzeb, co gorsza ubrał się za bardzo podobnie do Alhaitham'a. Niezbyt z tego zadowolony miał zamiar się przebrać, jednak zauważając godzinę zrezygnował.

Kolejną rzeczą jaka go dziś zdziwiła to brak skryby w salonie, ani w kuchni. Jakby zapadł się pod ziemię. Zawsze witał go przy stole z przygotowanym  śniadaniem. Dziś zastał tylko śniadanie składające się z naleśników z bitą śmietaną i truskawkami oraz szklanką soku. Czasami gdy nie widział rano przyjaciela zastawał karteczkę przy talerzu, jej również nie było. Było to, no cóż dziwne.
W ciszy zjadł śniadanie, po czym zrobił sobie kawę, która również nalał do termosu. Czuł, że dziś bez niej nie przeżyje.

Praktycznie zawsze jeździł na uczelnię z zielonookim, z wyjątkiem momentów kiedy był na tyle na niego wkurzony, że odmawiał podwózki, dziś czekał go samotny spacer.
Powolnym krokiem ruszył przed siebie, pogrążając się w myślach.
To był pierwszy spokojny poranek od kąd się wprowadził. Zawsze irytowało go głośne marudzenie współlokatora, jednak dzisiaj musiał przyznać, że czuł dziwną pustkę gdy takowego nie było. Zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia. Nie powinien wczoraj tak się zachowywać. W jakiś sposób musiał urazić zielonookiego do tego stopnia, że ten nawet nie spotkał się z nim rano. Wiedział, że był w domu bo samochód stał zaparkowany pod garażem, tak jak go wczoraj zostawił, więc dlaczego nie wyszedł? Chociażby po to, żeby się na niego wydrzeć. Cisza była ostatnim czego się spodziewał. Mimowolnie musiał przyznać, że mu to się wcale nie podobało. Tyle razy się kłócili, ale jeszcze nigdy nie było sytuacji, gdzie chłopak po prostu go unikał. Był aż tak zły? A może po prostu był smutny, urażony? Coś ty zrobił Kaveh? Zadawał sobie te pytanie w kółko. A co jeśli on już nigdy się do niego nie odezwie a po powrocie zastanie swoje walizki spakowane przed drzwiami? Nie miał gdzie się zatrzymać. Nie mógł nawet wrócić do domu, bo go nie miał. Nie miał miejsca, które mógłby nazwać domem, dopóki nie poznał Alhaitham'a, wtedy po raz pierwszy nazwał cokolwiek domem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Zadziało się to samoistnie, tak po prostu. Po raz pierwszy poczuł, że te mieszkanie jest również jego domem. Myśl, że mógłby go utracić napawała go ogromnym strachem. Nie chciał go opuszczać. Nie wiedział tylko czy chodzi o budynek, czy jego właściciela.

Cure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz