Dzień skryby również nie zapowiadał się obiecująco. Miał wrażenie, że spieprzył coś podczas rozmowy z blondynem rano. Chociaż nie wie czy rozmową to nazwać można było, raczej szybka wymiana słów bardziej pasuje. W głębi duszy liczył na przyjemny poranek. Niestety nadzieja matką głupich.
Panującą za oknem pogoda idealnie odzwierciedlała jego nastrój - Chujowy.
Faruzan klasycznie zrobiła mu problem o nic, robiąc z igły widły. Dziś zwyczajnie nie miał na to siły, w sumie to nigdy nie miał siły na dramatyzowanie niebieskowłosej, lecz dziś wyjątkowo zamiast olać sprawę i zachować uszczypliwe komentarze dla siebie, pokłócił się z kobietą, dosyć mocno. Dziękował, że byli w zamkniętym pomieszczeniu, a uczniowie byli w trakcie lekcji bo ich krzyki na pewno dało się słyszeć na korytarzu.
Już myślał, że dzień gorszy być nie może, kiedy nagle tuż przed nim z ziemi wyrosła niska blondynka. Z automatu pożałował, że tak pomyślał.
- Część Alhaitham! Co tam u ciebie?- Zaświergotała, podchodząc bliżej i niemal włażąc na chłopaka, Złapała go pod ramię. Najwidoczniej nie ma w swoim słowniku słowa takiego jak "przestrzeń osobista".
- Miałem dosyć nieprzyjemną rozmowę.- Burkną jej w odpowiedzi. Wiedział, że próby odtrącenia dziewczyny pójdą na marne bo ta przyczepiła się do niego jak rzep do kociego ogona, i nie wyglądała jakby miała mu dać spokój w najbliższym czasie.
- Oj... przykro mi to słyszeć.- Uśmiechnęła się do niego współczująco.
- Masz do mnie jakąś sprawę?- Zapytał bez ogródek.
- Ano, wczoraj piekłam ciasteczka, i pomyślałam o tobie. - Powiedziała, rumieniąc się i odwracając wzrok. Teraz zauważył pudełeczko w rękach dziewczyny, które podstawiała mu właśnie pod nos.
- Oh. Dziękuję?- Mrukną, przyjmując prezent. Nie miło będzie odmówić zwłaszcza, że są na środku korytarza. Nie chciał ośmieszać dziewczyny.
Wtedy jego wzrok napotkał czerwone tęczówki. Chłopak stał w drzwiach od gabinetu lekarskiego i wyglądał jakby zobaczył zjawę. Szybko odsuną się od dziewczyny, uwalniając rękę z jej objęć i już miał podejść do blondyna, kiedy z gabinetu wyszedł wysoki mężczyzna, jak z filmu wzięty i zadał mu jakieś pytanie, z troską kładąc rękę na jego ramieniu.
Poczuł jak wnętrzności się w nim gotują, krew nabiera wysokiej temperatury a serce znacznie przyspiesza. Zacisną pięści, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, został brutalnie pociągnięty przez dziewczynę która rzuciła tylko, że musi mu coś pokazać i zawlokła go gdzieś korytarzem.Kątem oka tylko zauważył, jak chłopak z uśmiechem odpowiada mężczyźnie, odwracając do niego głowę. Zdecydowanie mu się ten widok nie podobał.
Lilly nie odseparowała go dziś na krok, zasypując go setką pytań i wodospadem radosnej paplaniny. Nie ważne jak bardzo próbował jej uniknąć, i tak szybko go odnajdywała i wszystko zataczało błędne koło.
Siedzieli właśnie w bibliotece. Powoli kończył swoją pracę i był za to wyjątkowo wdzięczny. Dziewczyna siedziała na jego biurku świergocząc o jakimś serialu, który oglądała z przyjaciółką. On w tym czasie udając że słucha pochłonięty był pisaniem i własnymi myślami.
- Hej, słuchasz mnie ty w ogóle?- Wyrwany z zamyślenia spojrzał w kierunku dziewczyny. Stała przed nim machając mu ręką przed twarzą.
- Wybacz, zamyśliłem się.- Odpowiedział. Miodowe oczy kobiety skanowały w skupieniu jego twarz. Po chwili westchnęła.
- Masz jakiś spór z pielęgniarzem? - Zapytała po chwili.
- Nie.- Wrócił wzrokiem do kartek leczących przed nim.
CZYTASZ
Cure
FanfictionKlątwa Sakuranochi to śmiertelna choroba zwana również „klątwą krwi kwiatu wiśni ". Jej charakterystycznym objawem są pokazujące się na ciele, wyglądające jak tatuaże, wzory w kształcie gałązek z kwitnącymi kwiatami wiśni . Nieleczona może prowad...