- GDZIE TY KURWA JESTEŚ ?! OD 2 GODZIN CIĘ SZUKAM ! I CZEGO KURWA NIE ODPISUJESZ?! - odsuną telefon od ucha, krzywiąc się na na krzyk mężczyzny.
- W bibliotece.- odparł spokojnie gdy jego rozmówca przestał wrzeszczeć.
- NIE ŻARTUJ SOBIE ZE MNIE! WŁAŚNIE W NIEJ JESTEM A KURWA CIEBIE NIE MA! SPRAWDZIŁEM KAŻDĄ ALEJKĘ! WIESZ JAK LUDZIE SIĘ NA MNIE GAPIĄ KIEDY PYTAM KAŻDEGO PO KOLEI CZY CIĘ WIDZIELI?! - wziął głęboki wdech. Nie mógł teraz stracić kontroli i również zacząć krzyczeć. Kolejna kłótnia nie rozwiąże problemu.
- Nie krzycz Al. Jestem w starej części. - Odparł równie spokojnie.
- JAK JESTEŚ JAK CIĘ NIE MA ,DO CHOLERY! - zmarszczył brwi na kolejny krzyk. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiał płacić za aparaty słuchowe.
- Al proszę, przestań się tak unosić. Jestem na górze, poczekaj chwilę, już do ciebie schodzę.- westchną.
- JAKIEJ KURWA G- nie dał mu dokończyć, wcisnął czerwoną słuchawkę rozłączając się.
Pośpiesznie wrzucił książkę do torby, zgasił lampę i ruszył do wyjścia, oświetlając drogę latarką.
Gdy zeskoczył z ostatniego szczebla, jego oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Stał do niego bokiem, mamrocząc coś pod nosem. Zaciśnięta żuchwa i pulsująca żyłka na czole, świadczyły, że mało mu brakowało do wybuchnięcia. W jednej ręce trzymał telefon, drugą podpierał się o stół, niespokojnie uderzając palcami o blat.
Jakim cudem , mimo świadomości jaki opieprz go czeka, jego serce zabiło szybciej na widok skryby?
Blondyn wziął głęboki wdech. Musiał zachować spokój. Ruszył w jego kierunku, zaciskając palce na torbie. Ze spuszczoną głową staną, przed górującym nad nim, mężczyzną. Zielone tęczówki podniosły się znad ekranu smartfona, schował telefon do kieszeni, zakładając ręce na piersi.
- Gdzieś ty się, do kurwy nędzy, podziewał?! Kaveeh?!!- warkną. Czerwonooki skulił się w sobie.
- J-ja byłem w bibliotece, na górze. Przez przypadek zauważyłem drabinę i ciekawość wzięła górę. Tak skupiłem się na czytaniu, że nie zauważyłem twoich wiadomości! Przepraszam ! - odwrócił głowę w bok, bawiąc się palcami. Przełkną nerwowo ślinę.
Zielonooki zmarszczył brwi.
- Na górze? Jaki kit jeszcze mi wciśniesz?- Sykną, świdrując go spojrzeniem.
- Na-Na prawdę! Mówię prawdę! - głos mu się lekko załamał. Niczego nie bał się tak bardzo jak wkurwionego Alhaithama. - Chodź, pokaże ci.- dodał , zbierając się na odwagę , złapał mężczyznę za nadgarstek i pociągną w kierunku drabiny. Stanęli pod nią. Blondyn dumnie uniósł głowę, opierając ręce na biodrach. Alhaitham zmarszczył brwi, zadzierając głowę.
- Widzisz?- zapytał z dumą. Wspięli się po szczeblach, aż w końcu stanęli na zakurzonej posadzce.
- Wow.- gwizdną młodszy, wyjmując z kieszeni telefon aby oświetlić drogę. - Nie wiedziałem, że biblioteka ma drugie piętro.- Przyznał, zainteresowany rozglądając się po poddaszu.
- Myślę, że nie tylko ty jeden.- Stwierdził starszy, odtrącając pajęczynę.
Nagle tuż przed nimi przebiegł mały, szary kształt. Przerażony jasnowłosy wrzasną, podskoczył , upuszczając telefon.
- Spokojnie, to tylko mysz.- przewrócił oczyma wyższy. - Możesz ze mnie zejść?- zapytał , spoglądając w duł na , uwieszonego na nim całym ciałem , chłopaka. Kaveh zamrugał kilka razy, dopiero zdając sobie sprawę, że siedzi niczym panda na szaro-włosym , wtykając nos w jego szyję i wbijając paznokcie w koszulkę. Oblał się rumieńcem i dziękując w myślach za panujący w pomieszczeniu półmrok, zszedł z niego mamrocząc ciche przepraszam.- Tak w ogóle, to co ty robiłeś w bibliotece tak długo?- zapytał, z zainteresowaniem przeglądając książki. - I to jeszcze w tej starej części.- sięgną po pierwszy z tomów.
- Szukałem jakiejś ciekawej lektury, lubię stare powieści.- Skłamał , wzruszając ramionami.
- Szukałeś powieści z ksiąg zapomnianych ? - Drążył, kartkując tom, który zgarną z półki.
- Tak. Co w tym dziwnego? - zapytał, opierając się o regał.
- Ta książka jest z czasów zanim założono Sumeru City .- Zamkną tom, spoglądając na okładkę. - „Tajniki ziołolecznictwa" - odczytał. - Tymi metodami już nikt się nie posługuje, a połowy roślin nie znam.- odłożył książkę na półkę.
- Nadal nie rozumiem o co ci chodzi.- westchną odpychając się od regału.
- A to, że stare powieści i baśnie są z drugiej strony.- Ruszył dalej przed siebie . Na te słowa blondyn się spiął.
- No wiesz, znudziły mi się trochę fantastyczne lektury, miałem teraz ochotę na coś bardziej realistycznego.- Szybko dogonił skrybę.
Szaro-włosy milczał. Chodzili między regałami, oglądając stojące na półkach książki. Większość z nich nawiązywała do medycyny. Znaleźli też kilka wiszących na ścianach plakatów, przedstawiających anatomię różnych zwierząt i istot , oraz parę słoików z trudną do określenia zawartością.
- Czy to m-mózg?- szepną Kaveh, czując na plecach ciarki. Zielonooki zbliżył się do niego, zaglądając przez ramię.
- Na to wygląda. Tyle, że na pewno nie człowieka.- mrukną mu do ucha.
- Fujjj!- wzdrygną się, odsuwając do tylu. Nie przewidział, że skryba stoi tak blisko i uderzył plecami o jego umięśniony tors. Na policzki wdarł się rumieniec. Szybko jednak się opamiętał i minąwszy młodszego, ruszył dalej. Do jego uszu dobiegł dźwięczny śmiech. Na jego dźwięk, poczuł jak serce robi fikołka. „ Ogarnij się idioto! Nie masz szans u najwyższego skryby! Tymbradzimej, że to Alhaitham! A-l-h-a-i-t-h-a-m!" Mamrotał cicho pod nosem. Skupiając uwagę na regałach.- Oooo znalazłem chyba włącznik!- dobiegło do jego uszu. Na poddaszu rozległo się skrzypnięcie a następnie z sykiem , migając zaczęły włączać się lampy. Mimo, że słabo oświetlały pomieszczenie, rzucając żółte światło, architekt musiał zmrużyć na chwilę oczy. Zamrugał kilka razy a gdy poczuł, że przyzwyczaił się do zmiany oświetlenia, rozejrzał się po pokoju. Jeszcze bardziej uświadczył się w przekonaniu, że dawno wyszło ono z użytku. W świetle mrugających, starych lamp, którym zdecydowanie przydałoby się czyszczenie i wymiana żarówek, dostrzegł liczne pajęczyny i tony kurzu spoczywające na regałach oraz posadzce. Ściany z każdej strony obstawione były ciemnobrązowymi regałami, sięgającymi sufitu. Kilka podobnych, ale niższych mebli ustawionych było w równych rzędach na środku, półki pozastawiane były ,rożnej wielkości, książkami, w lepszym lub gorszym stanie. Tak jak zdążył zauważyć , spod regałów wystawał ciemnoczerwony dywan na ,którym oprócz pierzyny kurzu, miejscami leżały też książki i jakieś kartki. Murowane kolumny, podbierające dach, poobklejane były plakatami przedstawiającymi najróżniejsze organy i elementy ciała, nie tylko człowieka ale także innych istot. Na niektórych półkach dostrzegł też słoiki z tajemniczymi zawartościami.
- Medycyna.- usłyszał męski głos.- Chcesz się przebranżowić?- Alhaitham stał koło, stojącego na środku, kwadratowego, dębowego stołu , do którego poprzestawianie były, z takiego samego materiału, krzesła. Palcem wskazywał na starą drewnianą tabliczkę, przymocowaną do ściany przy wejściu. Wyblakłym czarnym tuszem napisane było na niej : „Medycyna" . Blondyn spiął się lekko. Szybko jednak oczyścił gardło i odparł.
- Nie wiedziałem, że to dział medyczny. Odkryłem te miejsce przypadkiem, było ciemno więc nie miałem pojęcia co tu się znajduje.- wzruszył ramionami.
- Te metody wyszły już dawno z użytku. Wymyślono nowe lekarstwa, większość chorób, niegdyś śmiertelnych, przestała dawno istnieć. Nie dziwię się, że nikt tu nie zaglądał od dawna. Na dole jest pokaźna kolekcja najnowszych książek medycznych, zawierających prostsze i skuteczniejsze metody leczenia.- Odparł przeglądając, trzymaną w rękach książkę.
- Masz rację.- Westchną blondyn, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Czego ty tu tak właściwie szukałeś?
- Już mówiłem, ciekawej lektury. - odpowiedział niewzruszony. - Robi się już późno. Wracajmy, jestem zmęczony.- Dodał, poprawiając torbę na ramieniu.
Skryba chwilę patrzył na jego oddalające się plecy, po czym odepchną się od stołu i po zgaszeniu światła dogonił współlokatora.
CZYTASZ
Cure
FanfictionKlątwa Sakuranochi to śmiertelna choroba zwana również „klątwą krwi kwiatu wiśni ". Jej charakterystycznym objawem są pokazujące się na ciele, wyglądające jak tatuaże, wzory w kształcie gałązek z kwitnącymi kwiatami wiśni . Nieleczona może prowad...