<20>

109 11 49
                                    

Skrzyp otwieranych drzwi wyrwał skrybę z zamyślenia. Nie podniósł jednak wzroku na nowoprzybyłą osobę, zamiast tego wrucił do pracy, licząc, że owy „ktoś" nie przyszedł do niego z jakąś sprawą. Jak to mówią nadzieja matką głupich . Na dziwek damskiego skosu odrazu mięśnie mu się spięły.
Ze wszystkich, kurwa ludzi na tym świecie dlaczego kurwa ona! Boże aż tak mnie nienawidzisz?
Z trudem powstrzymał przewrócenie oczyma i westchnienie.

- Emm Hejka? Nie przeszkadzam, prawda?- Zapytała blondynka, słodko się uśmiechając. Każdego ten uśmiech z łatwością mógłby oczarować, ale zielonookiemu na jego widok zachciało się żygać.
- Co cię tu sprowadza?- Zapytał, wracając do przeglądania kartek. Starał się aby w jego głosie nie było słychać irytacji, ale najwidoczniej mu to nie wyszło, bo dziewczyna się lekko skrzywiła. Zaraz jednak na jej twarz z powrotem powrócił uśmiech.
- Ciężki dzień, co ?- zapytała przysiadając na biurku.
Błagam idź. Proszę idź sobie i nigdy nie wracaj. Modlił się szarowłosy w myślach.
Nie odpowiedział jej na pytanie, jedynie mrukną w odpowiedzi.
- Może poprawię ci humor?- Zaproponowała trzepocząc rzęsami.
Nie, podziękuję.
Ta odpowiedź aż cisnęła mu się na usta, ale zanim zdążył je otworzyć, dziewczyna go uprzedziła.
- Zastanowiłeś się nad moją propozycją wyjścia do kawiarni? Znam taką jedną dobrą w okolicy. Możemy dzisiaj do niej pójść. Co ty na to?- Zaszczebiotała.
Boże miał ochotę po prostu wstać i wyjść. Miał dość tej dziewczyny.
- Słuchaj Emily..-
- Lilly.- Przerwała mu.
- Lilly.- Poprawił się.- Posłuchaj Lilly, naprawdę dziś jestem bardzo zajęty i mam jeszcze prywatne sprawy do załatwienia. - Dokończył, starając się zabrzmieć najspokojniej jak potrafił.
Dziewczyna nadęła policzki niezadowolona. Zanim jakiekolwiek słowo opuściło jej usta, skryba szybko się pożegnał i wyszedł z biblioteki.

Pierdolić robotę papierkową. I tak nie mógł się skupić, jeszcze ona tu przyszła, żeby mu bardziej życie uprzykrzać. Miał nadzieję, że po dzisiejszej odmowie da mu święty spokój.

Zirytowany wsiadł z kierownicę swojego czarnego mustanga. Musiał się uspokoić. Nie mógł wrócić tak do domu, do Kaveha.
Przez te swoje rozmyślania nie wziął pod uwagę jednego kluczowego faktu. Jak czuje się blondyn po tym co się wydarzyło.
Odrazu pobladł na twarzy. Jakim cudem mógł być takim egoistą! Biedak pewnie przechodzi jakieś załamanie nerwowe z powodu wyrzutów sumienia i czarnych myślił. Bez chwili namysłu wcisną pedal gazu i z piskiem opon odjechał z podjazdu.
Po drodze jeszcze wpadł do piekarni, bo wiedział, że Kaveh na pewno nie zjadł kolacji.

Alhaitham podjechał pod dom, parkując samochód. Odczekał jeszcze chwilę w środku aby uspokoić oddech i poprawić włosy, po czym, zaopatrzony w opakowanie świeżych bułeczek z nadzieniem, ruszył do drzwi wejściowych.
Pierwsze co mu się rzuciło w oczy po przekroczeniu progu to cisza i ciemność. Zapalił światło i odłożył pieczywko na stół. Ze stresu zrobiło mi się gorąco, więc ropią koszulę pod szyją, zdejmując kwadrat.
Odetchną głęboko, następnie wyją kilka bułeczek na talerz i ruszył do pokoju blondyna.
Zapukał do drzwi. Po usłyszeniu cichego „proszę", powoli wszedł do środka.
Chłopak siedział na łóżku , tyłem do drzwi , z tabletem graficznym na kolanach, całkowicie pochłonięty pracą. Włosy spiął w luźnego koka, który już ledwo je trzymał. Na sobie miał luźny, biały T-shirt z lekko wyblakłym wzorem na plecach. Nogi miał nagie, krótkich spodenek nie było widać spod bluzki. Na dźwięk zamykanych drzwi, odwrócił się w ich stronę.
Rubinowa czerwień skrzyżowała się z szafirową zielenią.
Skryba mógł dostrzec zmęczenie w jego oczach, oraz trochę smutku ale i zdziwienia?
- Hej, jadłeś już kolację?- zapytał spokojnie, podchodząc do łóżka.
- Miałem pójść zjeść jak skończę.- Mrukną mu w odpowiedzi, patrząc wszędzie tylko nie na skrybę.
- Chcesz może zjeść ze mną na tarasie?- Zapytał, drapiąc się po karku.

Cure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz