<31>

109 10 26
                                    

Kolejne dni były dla blondyna dosyć ciężkie.
Udało mu się wykonać pracę na czas i przesłać ją do pisarki. Teraz miał już wolne, dopóki ktoś inny nie będzie chciał z nim współpracować.
Od imprezy miną już tydzień.
Relacje z zielonookim znacznie się pogorszyły przez ten czas. Mało rozmawiali i nawet mało się kłócili, co było conajmniej dziwne. Zawsze kiedy któregoś z nich coś irytowało, wyższy szybko kończył dyskusje rzucając jedno krótkie zdanie a potem zamykał się w swoim pokoju, zostawiać blondyna samego. Przez chwilę myślał, że ten się na niego gniewa, ale gdy go przeprosił ten jedynie mówił, że nie jest zły ani żeby nie przepraszał a potem znowu zamykał się w pokoju.
Co do Olivera, od ich wspólnego wyjścia uczepił się niego jak rzep kociego ogona. Zdążyli wyjść kilka razy na kawę podczas przerwy, oraz nawet na kilka randek, które dobrze wspomina.
Mimo to ciągle odczuwał pustkę w środku.
Jego stan się bardzo pogorszył. Znacznie schudł. Negatywne myśli coraz częściej odwiedzały jego głowę, migreny powróciły tyle ,że ze zdwoją siłą, z powrotem nie mógł spać w nocy i stracił apetyt.
Nie znał tego przyczyny, jednak kiedy któregoś wieczoru brunet zabrał go do klubu bo oboje nie mogli zasnąć, po powrocie odrazu rzucił się do toalety zanosząc kaszlem. Gdy podniósł się z kolan, odrazu upadł czując silny ból w całym ciele i kolejny napad kaszlu. Z przerażeniem obserwował jak na jego dłoni pojawia się kolejny element gałązki z kwitnącymi kwiatami wiśni.
Od tamtego czasu takie sytuacje zaczęły pojawiać się codziennie. Aktualnie gałązki zdobiły jego całe ramiona, łącznie z wierzchem dłoni zahaczając o place, plecy , szyję i uda. Za każdym razem odczuwał ten sam piekielny ból i pieczenie a całemu procesowi towarzyszyły wymioty i kaszel.

Z westchnieniem podniósł się z łóżka. Wziął telefon słysząc kolejne powiadomienie. Tak jak przypuszczał był to Oliver, zapraszający go na kolejną randkę. Nie miał nic innego do roboty, a w domu była dość ciężka atmosfera, przez co nie chciał tu długo przebywać, dlatego zgodził się mimo, że wyjście było dosyć spontaniczne.

Wszedł pod prysznic i odkręcił kran. Gorąca woda spływała po jego ciele i tatuażach. Wiódł za nią smętnym wzrokiem. Jak długo to jeszcze potrwa? Kiedy w końcu złamie tą klątwę? Ile jeszcze wytrzyma? Zastanawiał się w myślach. Westchną sięgając po mydło. Z każdym kolejnym ruchem gąbki napięcie z jego mięśni znikało.

Po kąpieli czuł się minimalnie lepiej. Ciągle nie wspaniale ale przynajmniej był czysty. Owiną się ręcznikiem w pasie i wyszedł aby wybrać ubranie.
Wieczory były ciepłe więc Zaczą szukać czegoś lekkiego. W końcu wybrał białą koszulę z krótkim rękawem, ciemno granatowe dzwony i krawat w kolorze czerwonego wina. Włosy spiął w swoją klasyczną fryzurę a do uszu włożył kolczyki. Zakrył
Cienie pod oczyma korektorem i pomalował linię wodną oka czarną kredką do oczu. Po popsikaniu się ulubionymi perfumami stwierdził, że jest gotowy. Złapał telefon, portfel i słuchawki i wyszedł z pokoju.

Pierwszym co rzuciło mu się w oczy był siedzący przy kominku zielonooki w spokoju czytający książkę, jak zwykle wyglądający jak milion dolarów.
Miał na sobie czarny T- shirt do tego takiego samego koloru eleganckie  spodnie w pasie przypięte paskiem z czarnej skóry.
Poczuł uścisk w klatce piersiowej na jego widok.
Kiedy ich relacja tak się posypała? Głupo   mu było przyznać ale brakowało mu go. Nawet tych ich cholernych kłótni. 

- Wychodzisz?- Zapytał podnosząc  wzrok znad lektory. Zielone tęczówki z uwagą zaczęły mu się przyglądać. 

Na dźwięk jego niskiego głosu zamarł w bezruchu a pod wypływem szmaragdowego spojrzenia przez ciało przeszedł dreszcz . Przełkną nerwowo ślinię, próbując zignorować reakcje jego organizmu.

- Tak.- Odparł, zmuszając się do lekkiego uśmiechu.

Kiedy ostatnio rozmawiali? Wczoraj? Dwa dni temu? Przez ten czas zdążył zapomnieć jak reaguje na jego głos i spojrzenie.

Cure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz