<10>

114 10 15
                                    

Po wyjściu przyjaciół, Kaveh bez słowa poszedł do pokoju. Nie miał energii na rozmowę z nikim. Do tego miał mało czasu a musiał stworzyć okładkę do książki. Miał już kilka pomysłów ale wciąż nie był pewien. Usiadł na łożku sięgając po tablet graficzny. Chwile obracał długopis między palcami, próbując przypomnieć sobie fabule książki. Delikatnymi ruchami zaczął kreślić linie, tworząc szkic. Z każdym pociągnięciem, coraz bardziej oddawał się fantazji i odrywał od świata zewnetrznego. W pewnym momencie szkic przywrócił mu pewne wspomnienia z biblioteki. Przez kłótnie i wizytę znajomych zapomniał o tym. Jego policzki przybrały odcień purpury. Odłożył tablet i padł na plecy, zakrywając twarz dłońmi. Jego artystyczna wyobraźnia podsuwała mu coraz żywsze, bardziej szczegółowe obrazy. Zagryzł wargę, dotykając placami szyi, gdzie wcześniej poczuł oddech starszego. Zjechał dłonią niżej, na swoją talię, gdzie czuł jego dotyk. Przeszedł go przyjemny dreszcz, gdy odwzorował  siłę i zaborczość tego objęcia. Zagryzł mocniej usta, przypominając sobie głęboki głos. Mięśnie pięły się na wspomnienie przeszywających zielonych, niczym wilgotny las równikowy  podczas deszczu , oczu, przeszywających na wskroś jego ciało i duszę. Poczuł skurcz w podbrzuszu.

Wtem rozległo się ciche pukanie do drzwi. Jak oparzony zerwał się do siadu, łapiąc za tabletem i poprawiając włosy. Wziął kilka głębokich wdechów, uspokajając oddech i mrukną ciche „proszę" .  Do pokoju wszedł obiekt jego westchnień.
- Emmmm.. zrobiłem czekoladę. Słyszałem, że pomaga na sen oraz koncentrację.- Powiedział niepewnie, stawiając kubek na szafce nocnej. To był cały Alhaitham. Nie przepraszał, zamiast tego przynosił mu coś do pica lub jedzenia albo oferował pomoc. Mimo tej, pozbawionej emocji , maski w głębi był bardzo miły i troskliwy, czasami swoim zachowaniem przypominał matkę po kłótni. To właśnie sprawiało, że blondyn nie potrafił się długo na niego gniewać. Naprawdę potrafił być uroczy i kochany.
- Dzięki Al.- Mrukną.- I nie gniewam się na ciebie.- Dodał, wznawiając szkicowanie. Wiedział, że szaro-włosy nigdy nie przyznałby się, że jest mu głupio albo , że żałuje tego co zrobił. Nie musiał. Kaveh doskonale to wiedział. Rok już razem mieszkali. Zdążył nauczyć się odczytywać chłopaka. Czasami było to wciąż trudne, lecz mniej więcej potrafił wywnioskować co chce mu przekazać lub jak się czuje. Kiedy jest zły, zmęczony, przybity, szczęśliwy, kiedy się stresuje czy też kiedy jest mu głupio lub chce przeprosić.
- Spoko. Ee domyślam się, że może ci być teraz ciężko. Wrazie co, jakbyś chciał pogadać czy coś to mam wino.... - Jego głos  jak zwykle był poważny,
jednak po barwie można było się domyśleć, że jest trochę niepewny i zmieszany. Osoba, która go nie zna zbyt dobrze, nie zwróciłaby na to uwagi.
- Nie, jest dobrze. Zaraz czy ty powiedziałeś wino?- Podniósł oczy znad tabletu. Dało się w nich dostrzec lekką iskierkę ekscytacji.

W taki sposób, dwójka mężczyzn znalazła się na balkonie z kieliszkami wina w dłoni. Siedli na wygodnych fotelach, butelkę postawili na niewielkim stoliku między nimi. Nic nie mówili. W ciszy delektowali się winem, podziwiając nocny krajobraz. Lato zbliżało się szybkimi krokami, niosąc tym samym cieplejsze i przyjemniejsze noce. Już niedługo wakacje , pomyślał blondyn, niespiesznie dolewając sobie wina. Był to już jego 5 kieliszek, mimo to szaro-włosy nadal go nie powstrzymał. Siedział zapatrzony w dał, wyraźnie nad czymś rozmyślając. Młody ilustrator przyglądał mu się chwilę, zdecydowanie odzwierciedli ten obraz na papierze. Szmaragdowe spojrzenie, ozdobione wachlarzem długich rzęs,  iskrzyło w półmroku, w melancholii obserwując krajobraz. Lekko przydługie włosy opadały na twarz, co jakiś czas przeplatane przez podmuch wiatru. Wyraz twarzy miał nieobecny w zamyśleniu opierał podbródek na dłoni. Co jakiś czas przykładał do pełnych , różanych ust kieliszek z winem, leniwie je popijając a następnie, obracając szkło w dłoni, delikatnie je oblizywał. Światło księżyca dodawało mu powagi jak i seksowności. Nawet w prostych, luźnych, czarnuch spodniach i , rozpiętej na kilka górnych guzików, czarnej  koszuli, której rękawy odrobinę podwiną , wyglądał pięknie. Jak nie z tego świata. Rubinowe tęczówki, z rozmarzeniem wodziły po lini jego żuchwy, widocznych kościach policzkowych i ,delikatnie widocznych spod koszuli, mięśniach. Marzył aby ich dotknąć, wodzić palcami, kreśląc wzory i uczyć się ich na pamięć. Pragną aby te silne dłonie znowu go objęły, przyciągnęły do umięśnionego torsu lub przyszpiliły do fotela na, którym siedział. Lecz nie tylko, chciałby więcej. Tak pragnął go. Chciał  zedrzeć z niego tą, podkreślającą jego sylwetkę, koszule, zasmakować jego ust. Pożądał  go całego. Nie wiedział czy to przez alkohol we krwi czy naprawdę był napalony.

- Coś się stało?- Głęboki głos mężczyzny sprowadził go na ziemię.
- Nie.- Burkną niewyraźnie w odpowiedzi. Alkohol dawał o sobie znać. Nie miał mocnej głowy, a prawie poróżnili całą butelkę. - Aa Czszemu pytasz?
-Świdrujesz mnie wzrokiem, jakbyś chciał mnie pożreć żywcem. - Cicho zaśmiał się, pesząc tym pijanego towarzysza.
- Wdaje cj siee- Wzruszył ramionami.
- Chcesz porozmawiać o tej klątwie?- te nagle pytanie na chwile zatrzymało jego  upity umysł.
- Po co. Ja umieram. Tyle w temacie.
- Weź tak nawet nie mów!
- Ale to prawda! - Chwycił za butelkę, machając nią w kierunku chłopaka.- Zobaczysz, że cykniesz sobie selfie nad moim grobem!- Mrukną, wypijając resztkę alkoholu. Zamrugał kilka razy. Zakręciło mu się w głowie. Gdy drzewa przestały się poruszać, kontynuował. - Nje ma lekarstwa! NJE MA GŁO! POGÓC SJE S TYM!
- Na pewno jest.
- NIE OSOAGALNE!
- Znasz je?
- NO BA!- Warkną, niezbyt delikatnie odkładając butelkę. - OWSZEM, ŻE TAK! Nje jestem taki głupi za jakiego mnie masz hahahahahaha!
- A powiesz jakie to lekarstwo?- Znał odpowiedź na te pytanie, jednak chciał usłyszeć to od blondyna.
- Myślisz, że jak mnie upijesz to wszystkło cj opłowiem!
- Sam się upiłeś. Ja nie miałem tego w planach.
- Aha. Mozliwee.
- Jakie jest lekarstwo.
- MAM SIĘ ZAKOCHAĆ! Z ODWZAJEMNIENIEM! NIEDOCEKANJE MOŻE I TO POERWSZE JESR MOŻLIWE ALE DRIGIE PFFFFFF! - Bełkotał, machając rękami.
- A co jeśli jest możliwe.
- A WEŹ SZUKAJ TYPA KTÓRY MA JAKIEŚ CZARNE DZIARY! WIESZ OLE LUDZI JEST NA ŚWIECIE? A ILE Z NICH MA DZIARY? SKĄD MAM WOEDZOEC KTÓRE TO TE! - Odchylił głowę do tylu, wyrzucając ręce w powietrze.
- A co jeśli... Kaveh? Ty śpisz?- Cisza. Zasną, w połowie leżąc  na krześle. Skryba westchną. - Oj co ja się z tobą mam.- Pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem.

************************************************
Rozdział niesprawdzony. Możecie krzyczeć w komentarzach na błędy hahaha . Szczerze to mi się nie chce tego sprawdzać także no jest jak jest. Pisałam go też na szybko z bólem głowy( za dużo biologii. Pamketajcie nigdy nie zostawiajcie wszystkiego  na ostatnią chwilę bo potem będziecie w czarnej dupie jak ja😭)  , mam nadzieje, że docencie moje poświęcenie 😭😭

xoxo
~ autorka

Cure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz