<29>

92 7 31
                                    

W końcu nadszedł upragniony weekend, pogoda nawet dopisywała. Letnie promienie słońca wdarły się przez okno budząc leżącego na łóżku chłopaka o złotych włosach.
Kaveh przeciągną się leniwie, mrugając rubinowymi oczyma.
Był wczoraj na randce. Na randce ze skrybą, pierdolonym , Alhaithamem.

Przekręcił głowę w bok. Jego rubinowe spojrzenie napotkało stojący na szafce nocnej bukiet róż w wazonie.

Kurwa to nie był sen.

Opadł z powrotem na poduszki. Ostatnio dużo się działo, dużo za dużo. Najpierw ta blondi, która kleiła się do zielonookiego i okazała lezbijką, potem ten natrętny, ale przystojny, czarnowłosy pielęgniarz Oliver, dziwne zachowanie młodszego, aż wreszcie randka.
Dochodzi też do tego wszystkiego jego waloną choroba. Co do choroby, to dawno nie miał ataku. Nie wiedział czy ma to brać za dobry znak, czy raczej za ciszę przed burzą. W zasadzie odkąd skryba nie zapędził się tego pamiętnego dnia, na ich kuchennym blacie, żaden atak nie miał miejsca. Czy to wszystko mogło mieć jakiś związek? Szczerze w to wątpił. Zbieg okoliczności, to tyle.

Zdecydowanie potrzebował mocnego drinka, dlatego gdy dostał propozycję wyjaśnia do baru, bez chwili namysłu się zgodził.

Oliver zdawał mu się czytać w myślach. Mimo, że ledwo dochodziła 8.00, wysłał mu wiadomość, proponując wspólne wyjście żeby się czegoś napić.
Miał źle przeczucia co do tego, jednak jako iż nie przywykł do stawiania czoła swoim problemom na trzeźwo, nie rozmyślał na tym długo.
Umówili się na 15.00 na głównym placu. Miał jeszcze dużo czasu.

Leniwie zwlókł się z łóżka, drepcząc do kuchni, niezbyt zainteresowany tym że ma na sobie jedynie bokserki i stanowczo za duży T-shirt a jego fryzura bardziej przypomina gniazdo niż włosy.

- Wcześnie dziś wstałeś.- Skryba- aka powód większości jego problemów- przywitał go na wejściu.

- Nie pierdol tylko zrób mi kawę. Mocną.- Rzucił, siadając przy wyspie kuchennej, zabudowanej na kształt blatu w barze z przystawionymi do nie, wysokim, czarnymi siedzeniami. ( Wiecie jak bar wygląda, chodzi o takie obrotowe siedzenia, tylko zamiast nóg, stoją na takiej metalowej rurce. ~ dop. autorka. )

- A może trochę milej? - Zapytał, z westchnieniem stawiając kubek z parującym napojem przed nim.

- Jakbyś nie zauważył, mam dziś kiepski humor, dlatego jeżeli możesz, oszczędź mi z rana.- Jękną, masując nasadę nosa.

-Wszystko w porządku?- Zmartwiony oparł się o blat
po przeciwnej stronie.

- Ehhh po prostu wszystkiego jest za dużo.- Mrukną, upijając łyk kawy.

- Zawsze możemy o tym pogadać.- Zaoferował.

- Nie mam teraz czasu. Muszę zacząć pracę nad tą ilustracją do książki, a o 15 spotykam się ze znajomym.- Odparł.
Zielonooki zmarszczył brwi. Nie podobało mu się zachowanie blondyna.

- Z kim.- Zapytał, zakładając ręce na piersi.

- Oliver.- Wzruszył ramionami.

Wyższemu coraz bardziej przestawało to się podobać. Dlaczego ze wszystkich ludzi na świecie musiał iść gdzieś akurat z tym przybłędą, który zachowywał się jakby świata ,poza własnym czubkiem nosa , nie widział. Na dodatek wygląda jak jakiś tandetny aktor z jakiegoś filmu o agentach FBI , którego kariera się skończyła , zanim zdążyła się rozpocząć. Czy ten gość nie ma niczego innego w szafie oprócz garniturów?
Jednak nie zamierzał się kłócić. Zależało mu na budowaniu relacji, nie na jej doszczętnym zrujnowaniu.

- Uważaj na siebie i przyjdź na obiad zanim wyjdziesz. - Westchną.

-Dobrze.- Przytakną mu, dalej popijając kawę.

Cure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz